Mamy leżące
-
WIADOMOŚĆ
-
Vanilia, ja dzisiaj zaczynam 30 tydzień.
Co do pessara to mam wrażenie, że to chyba jedyna rzecz, która jeszcze trzyma wszystko do kupy.
Byłam też trochę u rodziców i tam leżałam na huśtawce w ogrodzie - teraz z powrotem w mieszkaniu, na balkonie, ale szczerze to jest hard core przy takich temperaturach i na weekend wracam na ogródek, bo tu nie daję rady.
Co do wizyt, to ja staram się to układać tak, żeby mieć jedną w tyg. Jak załatwiałam jedną sprawę w NFZcie ani razu mnie tam nie badali - zaraz szybko mówiłam, że dopiero co byłam na kontroli u lek. prowadzącego i może lepiej tam znowu nie dłubać (po ostatnim badaniu na izbie dostałam znowu brązowawych upławów..) Doktor z NFZtu przytaknął, ale oczywiście też nie płonął z zachwytu, że ja z tych co to od początku wszystko prywatnie ogarniają i jeszcze mu tu przychodzę i mam jakieś oczekiwania -
Witajcie leżące mamusie. Długo się w tym wątku nie odzywałam, ale chcę napisać, żeby dodać Wam trochę otuchy.
2,5 tygodnia temu wróciłam za granicę. Tak! Zaszalałam, lecąc 2h samolotem z pessarem, po oczywiście komplecie badań i zgodzie od mojej gin. I jeszcze o ironio losu, to ja uspokajałam panikującą panią, która leciała pierwszy raz Dotarłam bezpiecznie i szczęśliwie do męża, podróż o niebo przyjemniejsza niż dowiezienie mnie na lotnisko w wykonaniu mojego nadpobudliwego taty po polskich drogach
Też byłam przewrażliwiona z tym leżeniem, z chodzeniem, co mogę robić, a czego już lepiej nie... No i wyobraźcie sobie, że tu pessar zdjęli mi już 36+3 (oni liczyli 36+6), minął tydzień, ja zupełnie normalnie funkcjonuję, twardnienia brzucha nadal są, do tego bóle dołem jak przy okresie, mały nadal szaleje i ciśnie na pęcherz i kość ogonową, a ja... nadal nie urodziłam
Przypomnę, że u mnie szyjka była skrócona (i ciągle się skracała), całkiem miękka i rozwierająca się wewnętrznie, a synio leżał na niej główką i cisnął od nie wiadomo jakiego czasu (2 miesiące na pewno)
Organizm jednak potrzebuje się przygotować do porodu i rozkręcenie się całej akcji to naprawdę nie takie hop siup jak nam się leżącym i martwiącym o przedwczesny poród dzieciątka wydaje i możliwe, że i bez tego leżenia, chuchania i dmuchania wszystko poszłoby i tak dopiero w swoim czasie. Oczywiście nie polecam Wam tu teraz żadnych szaleństw, zwłaszcza, że każda jest w innej sytuacji, ale chciałabym abyście miały chociaż psychiczny komfort i spokojne sumienie, że coś tam się czasem więcej ruszycie i że to ot tak nie wywoła porodu
Patrzę na Wasze wskaźniki i uśmiecham się, jak ten czas leci, niedługo i Wy będziecie świętować bezpieczny czas/ donoszoną ciążę. I tego Wam życzę i gratuluję, że tyle już za Wami
Teraz obym nie była kolejną osobą z tego forum, która po przeżyciach szyjkowych, bedzie się zamartwiać, żeby nie przenosić, ale raczej cieszyć szybszym porodem, jak już nadejdzie ten czas, zamiast długiego i bolesnego czasu skracania i rozwieraniavanilia120, Wowka lubią tę wiadomość
-
Właśnie wróciłam z wizyty i jestem lekko podłamana...
Po pierwsze - mała już nie tylko brzuszkiem, ale i główką jest 1 tydz. do tyłu vs. aktualny tydz. ciąży. Dr spytała mnie o dietę - opisałam co i ile jem a ona powiedziała, że to za mało... może jestem głupia, ale chyba nie zdawałam sobie z tego sprawy, bo niby jem na co mam ochotę, ale po dokładnym przemyśleniu doszło do mnie, że rzeczywiście apetytu specjalnego nie mam (przed ciążą jednak wchłaniałam więcej! - wychodziłam na lunch z pracy itp.), nie zawsze też mamy obiady (mąż w pracy poza domem), tłustego unikałam przez zaparcia i ogólnie dużej ilości w siebie nie wcisnę bo mi uciska żołądek. Teraz mam schizę, że mogłam głodzić dziecko i stąd ta niska waga...??
Po drugie - zaparcia są straszne (słowa dr). Jeśli będą trwać dłużej, może nastąpić przedwczesna czynność skurczowa. Jestem już chora, bo mała waży zaledwie 1300gr.
Dziecko naciska głową na pessar, plus zaleganie ,,produktów przemiany materii,, - tu chyba odczuć nie muszę opisywać...
Zapytałam ile w/g dr mam jeszcze czasu bo czuję jakbym siedziała na minie - powiedziała, że prowadzący zapewne położy mnie do szpitala w połowie lipca i tam będę monitorowana.
W domu rozgardiasz, ciuszki nie poprane, jeszcze nie wszystko udało mi się zamówić a mąż już chodzi blady bo ma tyle na głowie - a ja nakaz 70% leżenia, 30% chodzenia.
Serio... mam doła z tej niemocy i zaczynam się bać, że z dzieckiem może być coś nie tak. -
morika39 wrote:Moro a przed ciążą tez miałaś takie problemy z zaparciami? Czy dopiero w ciąży? I bierzesz może żelazo?
Zdarzało się i przed ciążą, ale raczej sporadycznie - wcześniej byłam przede wszystkim b. aktywna (fitness, siłownia), a od stycznia jak tetryk
Muszę brać żelazo, inaczej wyniki krwi mam kiepskie - więc koło się zamyka. -
morika39 wrote:Mi niestety doktor nakazała juz leżeć bo jak to ujęła szyjkę trzyma jeszcze tylko pessar. Ale to leżenie wpedza mnie w takiego doła ze musiałam dzisiaj choć na chwilę się poruszać bo zwariuje:)
O dole to ja już może nie będę za bardzo się rozwodzić, chociaż.... forum dotyczy przecież problemów i komplikacji Ja osobiście miewam takie dni, kiedy już myślę, że straciłam rozum. Nie panuję nad nachodzącym mnie sporym przygnębieniem a później martwię się, że swoimi dolinami szkodzę dziecku - i tak w kółko.
Dzisiaj złapałam się na tym, że nie mam ochoty oddzwaniać do znajomych, bo po prostu nie mam nic do powiedzenia (newsami ciążowymi dzielić się nie chcę, gdyż zrozumienie sytuacji jest zerowe).
Nie wiem jak Wy się czujecie, ale dla mnie to chyba najbardziej samotny i pełen lęków czas w moim całym dotychczasowym życiu. -
Moro rozumiem Cię. U mnie każdy myśli, że wymyślam sobiw problemy bo oni przechodzili przez bezproblemowe ciąże. Condo zaparc, jesz kiwi/truskawki z kefirem/inne owoce? Jesz dużo mięsa/ryb/jajek? Spróbuj może mięso na zmianę z jajami tzn omlety np omlet z pomidorami, oliwkami i serem feta. Staraj się aby w każdym posiłku było białko.Corka - 2018
Syn - 2021 -
Moro ja bym jeszcze proponowała kupi czereśnie dużo ich w tym roku więc nie będą aż tak drogie a mnie po nich goni:) No i jeśli bierzesz żelazo to może je zmienić. Ja miałam straszne zapacia po tardyferonie więc powiedziałąm lekarce że nie będę go brać i położna polecila mi Ferrum lek w syropie po nim nie było mi nic:)
-
Agania, kciuki za wizytę. Ale skierowanie jak dostaniesz, to już ostatecznie leżeć? Pamiętam Twoją historię i powód leżenia. Już 30 tydzień u Ciebie, jak to leci
Moro, miałam podobne uczucia. Zawsze byłam bardzo aktywna, nie siedzialam w domu. A tu nagle trzeba było zwolnić obroty. Otoczenie nie zwolnilo i wymagało ode mnie tego samego. Pamiętam to zdziwienie, że nie pojadę na 1 listopada na groby, że nie chce iść na Andrzejki, że Sylwester siedzący a nie tańczący... i komentarze że przesadzam i że ciąża to nie choroba. Przeklinalam rzeczywistość wiele razy, dużo płakałam, co normalnie mi się nie zdarzało... Ale wiedziałam, że to co robię jest słuszne i ważne dla dobrobytu tej małej istotki finał znacie, urodziłam zaraz po powrocie do aktywności i 3 dni po zdjęciu pessara. Nikt mi nie wmowi, że leżenie nie pomogło
Ove i Vanilia, gonicie z suwaczkami. Nie zapomnijcie się pochwalić swoimi szczesciamiAnnaya lubi tę wiadomość
-
agania wrote:Moro, a który tydzień u Ciebie? Ja chyba też jem za mało, ale nie mam apetytu z tych nerwów. Taka prawda, przytyć, przytyłam 3 kg... martwię się, że teraz mały nie przybrał.
Dzisiaj mam wizytę i już dostanę skierowanie do szpitala.
U mnie 30 tydz. w toku.
Jak powiedziałam w domu o tej wadze, to tak mi doładowali lodówkę, że szok Dzisiaj skrupulatnie co kilka godz. dawkowałam sobie przeróżne pokarmy, pod koniec dnia czując się trochę jak opity kleszcz. Co do wagi jestem 4 kg na plusie.
Przygotówka też mocno przyspieszyła na wieść, że kilka tyg. wcześniej pójdę do szpitala - domówiłam trochę rzeczy z netu dla siebie pod ten pobyt, bo normalnie po domu chodzę w tym co mi w ręce wpadnie i trochę wstyd tak iść do ludzi
No nic, trzeba nogi zaciskać i wierzyć, że damy radę jak najdłużej a dzieciaki w międzyczasie przyzwoicie podrosną. -
Przede wszystkim musimy zachować spokój i wszystko będzie dobrze:) Ale faktycznie coś mało przytylas:) Ja startowałam z wagą 57 kilo a aktualnie ważę juz 68:) Pocieszam się ze chociaż anemii mieć nie będę bo po synku miałam duża i zamiast się nim zajmować to cały czas chciałam spać
-
Wowka no leci ten czas, kto by się spodziewal że dotrwam do 30 tygodnia. Oby jeszcze 6 tygodni pozostać w dwupaku i będzie super. U mnie wraz z 30 tygodniem pojawiły się bole jak na okres. Ale jest to raczej ciągły, delikatny ból. I do tego zasami kłucie w szyjce jak wstanę zrobić sobie jedzenie.
Pamiętam jak Ove była na tym etapie ciazy co ja teraz a już niedługo sama urodzi. Cudownie !Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 czerwca 2018, 11:20
-
Agania, tak myślałam, że już do cc zostaniesz przykro mi, domyślam się, że jest Ci ciężko zostawić córeczkę... Ale z drugiej strony już 30 tydzień, już jest bezpieczniej, a za kilka tygodni będzie całkiem dobrze trzymam mocno kciuki za Ciebie
Vanilia, kto by się spodziewał, że dotrwasz? A np. ja i dotrwasz jeszcze dłużej.
Ove już na wylocie
Moro, z jednej strony zazdroszczę bezkarnego obzarstwa chociaż nie zazdroszczę jego przyczyny. Leż jak najwięcej na lewym boku, to poprawia odżywianie dziecka. U nas na jednym usg też wyszły podobne rozbieżności, na kolejnym ich już nie było. Całą ciążę mi mówili że dziecko z tych mniejszych będzie, a Skrzat się urodził 3225g w 38 tygodniu. Zupełnie przeciętny, a nie mały
W sumie to nadal pasuje do wątku Skrzat czasami śpi tylko wtulony we mnie albo na mnie, więc leżęWiadomość wyedytowana przez autora: 7 czerwca 2018, 13:03