Dziewczyny z rocznika '86 starające się o pierwsze dziecko :)
-
WIADOMOŚĆ
-
szpilka wrote:Aja, Ania1986, Kati86 co u Was?
Szpilka, miło mi, że pamiętasz Ze "starej gwardii" staraczek - Czarnobylek rzeczywiście została nasza trójca. Odkąd w pracy jestem "pełniącym obowiązki kierownika", to po powrocie do domu nawet nie chce mi się patrzeć na kompa. Oczy bolą, głowa boli i mam dość klientów i stażystki ;/ Wróciliśmy do starań, ale dziś już mi cycki, ręce i wszystko inne opadło. Jak byłam pozytywnie nastawiona, tak już z powrotem mam dość ;/ Ponowne starania zaczęliśmy w październiku, ale się okazało, że nie podejdziemy do IUI, bo musimy powtarzać większość badań, a że 1 listopada wchodziła ustawa (przed jej wejsciem nie zdążylibyśmy podejść do IUI), to jeszcze dostaliśmy listę nowych badan do zrobienia. Ponoć zgodnie z nową ustawą przed podejściem do IUI/IVF mają być zrobione. Tak więc 2tys zł poszło. Wyniki w sumie wszystkie mamy w normie, ale chyba, coś pan doktor dziś źle popatrzył na wyniki i kazał zrobić dodatkowe badanie na żółtaczkę i mnie i mężowi. Po wizycie popatrzyłam na swoje wyniki sprzed paru dni i z maja br i są identyczne. Nie wiem po jakiego grzyba kazał robić kolejne badanie. Wszystkie plazmy i wymazy wyszły ujemne, a jednak gdzieś w komentarzu jest informacja o grzybicy. Objawów nie mam żadnych. Już tak kolejny raz, wszystko w normie, a w pogłębionym badaniu wychodzi, że grzybek jest ;/ ani nie chorowałam ostatnio, biorę regularnie probiotyk, a jednak dalej coś tam siedzi ;/ już nawet nie pamiętam kiedy miałam ostatnio grzybice. Nie wiem co jest grane. Pierwsze lekarz stwierdził, że coś mi na tego niby-grzybka da, potem musiałam się upomnieć czy to leczymy żeby spokojne móc podejść do iui. Jeszcze się okazało, że toksoplazmoze przechodziłam. Trochę w szoku jestem, bo nie przypominam sobie bym miała jakieś objawy. Lekarz mówił, że po wyniku widać, że to jakaś dawna sprawa. Od jutra mam brać clo na stymulacje i przyjechać na monitoring w 11dc. Jak wsio będzie ok, to będziemy się umawiać na IUI. Niestety mężowi sie wyniki pogorszyły, choć nadal są w normie. Ruch postępowy mu bardzo spadł, ilość, ilość żywych plemników. Jedynie morfologia się poprawiła o 1%. Eh, nasza teczka z wynikami coraz grubsza, konto zaczyna świecić pustkami. A jeszcze do tego mąż stracił prace. Z wypłatami zalegają mu za 2m-ce, do tego muszą mu wypłacić za niewykorzystany urlop. Ciekawe kiedy to powypłacają, firmę zgnoili, każdy zwala winę na kogoś innego i wszyscy udają, że nic nie wiedzą. Wracając do coraz grubszej teczki, dziś powiedziałam do męża, że chętnie bym ją do pieca wrzuciła i spaliła. Już się nie mogę doczekać tego dnia. A mąż stwierdził, że damy pieskowi, żeby pogryzł. Pies to kolejny temat, w zasadzie kość niezgody między nami. Ja od dawna marze o psie i chce psa, ale mąż się upiera, że sobie nie poradzimy, że za długo nas w domu nie ma, że pies się będzie męczł i jeszcze pełno innych powodów dla których się nie zgadza na psa. W końcu mu powiedziałam, że mnie nie rozumie, że już mam dość tej pustki w naszym życiu, tego wracania do pustego mieszkania i bycia ciągle sama. Wracam do domu po pracy i jestem w pustym domu sama Nie mam nic do roboty, bo ileż można sprzątać mieszkając na blokach i gotować dla dwóch osób? Siedzę tylko przed tv, jem i tyłek mi rośnie. Koleżanek nie mam. Tzn. mam, tylko albo są w pierwszej bądź drugiej ciąży, albo mają małe dzieci i wyjść na jakieś plotki nie mają szansy. To chcą żebym przychodziła do nich, ale to nie ma jak spokojnie pogadać, a poza tym źle znoszę widok ciążowego brzucha, bądź małych dzieci. Z siostrą też nie pogada na inne tematy jak ciąża i tego co ją boli. Mam za to dobrych kolegów, ale jak zacznę gdzieś wychodzić z nimi, to ktoś zobaczy i zaczną plotkować. A że mieszkam w małym mieście, to o bojki nie trudno. Jeszcze wymyślą, że nie możemy mieć dziecka i że może z innym próbuje zajść w ciążę i męża w dziecko wkręcić. Z resztą już po osiedlu chodzi plotka, że wszystkiego już próbowaliśmy i nie możemy mieć dzieci Mąż to inaczej znosi, bo go praktycznie nie było w domu. Z pracy do roboty, z roboty do pracy, to ktoś mu kompa podrzuci do naprawy, to on do kogoś idzie komputer naprawić, to gdzieś się z kolegami spotyka, to na siatkę chodzi, albo siedzi i gra na xbox-sie i zapomina o rzeczywistości. A ja niestety jestem przyzwyczajona do ruchu, do tego że się cały czas coś dzieje i ciężko znoszę samotne siedzenie w domu Idę na urlop w przyszłym tygodniu i to na cały tydzień. Miałam iść na krócej, ale szef mnie wysyła, bo jeszcze mam w cholerę urlopu. Mam nadzieje, że nie oszaleje na wolnym. Tak już się przyzwyczaiłam, że w pracy wszystko na mojej głowie, że jak mam wolne, to nie wiem, co z czasem zrobić. Przestałam umieć odpoczywać. Poza tym cała w strachu jestem, co się będzie działo po mojej tygodniowej nieobecności, jak po jednym dniu urlopu, które biorę na wyjazdy do lekarza ja się w pracy ie mogę obrobić przez pół następnego dnia ;/ jak ja pracuje z ludźmi którym się nawet maila nie chce otworzyć i spamów i reklam pousuwać i się skrzynka zatyka, a w tłumaczeniu słyszę, że oni mają na innym portalu i im się ich prywatna tak nie zatyka <załamka> dobra, kończe, bo mi esej wyszedł
Witam nowe Czarnobylki
Rah, odezwij się i pochwal się swoim Skarbem Ovu-ciociom
Pozdrawiam Wszystkie Czarnobylki. Całuski ;*
-
Hanka witamy
Aja cieszę się, że esej napisalas. przykro mi z powodu pracy meza, ale moze dzieki temu nowa lepsza znajdzie. akurat przy staraniach to szczegolnie nieciekawie, ze z wyplatami zalegaja. badania kurcze to spory koszt, ale mam nadzieje, ze niedlugo poczujecie ze te koszty sie na cos przydaly i doczekacie sie malenstwa jak wiekszosc Czarnobylek. Bardzo mocno trzymam kciuki. z tym wychodzeniem na plotki to masz racje, dzieciate nie wyjda a isc do nich to tez daleekie od normalnej roamowy, plus jeszcze patrzenie na maluchy. pamietam jeszcze jak to boli. buziaki -
Cześć dziewczyny! Czy mogę dołączyć?
od jakiegoś czasu staramy się o dziecko, tak na maxa to staramy się od czerwca, 2 ostatnie miesiące chodzę na monitoringi, zeszły miesiąc na clo. 2 monitorowane owulacje póki co bez efektów... Do tego dochodzi fakt, że mąż jest tylko na weekendy, podczas owulacji przyjeżdżał wieczorem do domu, o 5 rano wstawał, jechał do pracy, znowu przyjeżdżał... Źle mi z tym wszystkim, nie mam się komu wygadać, nikomu się nie chwalimy o staraniach żeby nie wywoływać presji. Ja niestety na jednym jajniku mam potworniaki, jestem po laparoskopii, póki co owulacje mam tylko na prawym jajniku, chociaż na pierwszym monitoringu miałam 2 pecherzyki bez żadnych wspomagaczy. Staram się tak bardzo nie chcieć tego dziecka, żeby się bardziej wyluzować, ale im bardziej nie chce go chcieć tym bardziej go chce ) to co mnie narazie trzyma w nadziei to moja pani doktor, która bardzo lubię i która sama miała potworniaki i urodziła bliźniaki -
hej Dziewczyny
blondyna5555 staramy się od wiosny tego roku ... jest listopad i nic ...
Kizia mizia witamy
też nie chwalimy się nikomu o staraniach ... żeby potem nie słyszeć jak tam u Was? kiedy będzie Dzidziuś u Was? itp.
a tak przy okazji jest 20.46 i jeszcze jestem w pracy .... *_*czekając na nasz Cud -
Ja też nikomu się nie chwale ze się staramy, zresztą już bym miała komentarze od mojej bratowej jak to nam udało się za pierwszym razem a Wy nadal nic, może powinniście się przebadać, ciągle cisną mojego męża by zrobił badanie nasienia, jak jak ich nie trawie
-
U mnie przyjaciółki wiedzą, że się staramy, ale myślą że tak na luzie zawsze im mówię, ze jak dziecko będzie, to będzie. z kolei moja szwagierka wiem ze się biedna stara i tez nic, w czerwcu mi mówiła, że starają się już 4 miesiące. Za każdym razem jak jedziemy do rodziny męża to się zastanawiam, czy będzie nowina a przyjaciele mojego męża starali się też dość długo, ona na drożności była, a jak zaszła to opowiadała jak to za pierwszym razem im wyszło, żenada, nie lubię tej laski... A sama mówiła o tej drożności, chyba nikt normalny nie robi takiego badania jak nawet nie zaczął się starać, zressztą sama ze 2 lata temu mi mówiła że poszła do lekarza żeby jej zlecił badania bo chcą się starać. Może ma nas za idiotów jakby staranie się o dziecko było jakąś ujmą...
-
No niestety, moja bratowa pierwsze dziecko to starała się dwa lata a przy drugim udało jej się za pierwszym razem, ale na około wszystkim opowiada ze jej się udało za pierwszym razem i ona dokładnie wie kiedy ma owulacje i dokładnie może zaplanować sobie nawet płeć dziecka, nie znoszę jej, w du...ie była i gów...o wie ale niech se gada. Sama pierwsze poronila a nie potrafi mi współczuć, tylko głupie żarty z tego robi, nie rozumiem tej kobiety. Dzieci jej chorują, starsza jest alergikiem a młodszy ma astmę, a ona twierdzi z dumą ze nie może narzekać bo inni mają gorzej, wiem ze pluła do mnie. Ale mam ją gdzieś, staram się mało z nią widywać, brat męża czyli jej mąż jest spoko tylko niezły z niego pantoflarz, jeszcze im się noga podwinie, źle im nie życzę, ale jak będą w potrzebie niewiem czy im pomogę...
-
No u nas to właśnie przyjaciel męża fajny facet a jego żona zołza. No ale musimy się tolerować, w imię przyjaźni naszych mężów typ osoby która wszystko wie najlepiej, raz z nią weszłam w dyskusję to wstała i wyszła z imprezy, bo jej zabrakło argumentów więc teraz tylko przytakuję. Na takie osoby to tylko uśmiech z politowaniem i tyle, nie ma się co przejmować
-
U nas to różnie z tymi staraniami było. Jeden miesiąc potem złapałam coś i był zakaz i tak powiedzmy ze porządnie wzięliśmy się za to od dwóch cykli
Tez wydaje mi się że to wszystko jest na siłę, że zmuszamy się w dni płodne a nie z przyjemności, ale wierzę że jak już się uda to oboje odetchniemy z ulgą -
blondyna5555 jeszcze nie miałam badań robionych
puki co jestem w życiu na etapie PRACOHOLIZMU hehe i mało po lekarzach chodzę
choć trochę mnie irytuje sytuacja , że działamy z mężem i nic się nie dzieje ... hmmmm
moja bratowa zaszła w ciąże za pierwszym podejściem ... ale nie rozmawiam z nią o moich "staraniach" .... bo nie chce przecieków w rodzinie ... niech będzie że moje życie puki co kręci się wokół pracy ale prawda jest inna ...
Rosolina doskonale Cię rozumiem ... mam podobnieczekając na nasz Cud -
Mam tak samo, wypieram się, że się nie staramy i jak będzie to będzie, nic na siłę, a wiadomo prawda jest inna, tylko te wieczne naciski ze nie jesteśmy już tacy młodzi i takie tam doprowadzają mnie do szału.
Pytam Cię Hannka o badania bo wielu lekarzy nie wysyła dziewczyn na badania tarczycy, wiem po sobie, żaden ginekolog nie wspomniał ze może być coś nie tak z tarczyca, jest Pani zdrowa tylko to słyszałam a poronienia się zdarzają
Dobra ok raz niech będzie ale nie drugi.
Zauważyłam że coraz więcej dziewczyn ma problemy z tarczyca, może warto ją zbadać dla świętego spokoju
-
Ojej jak ja tu dawno nie byłam a tu tyle nowych Czarnobylek Witam Was wszystkie
Aja fajnie że się odezwałaś. Pamiętaj kochana że praca to nie wszystko. Wiem wiem łatwo się mówi ale zrób coś też dla siebie bo się wykończyć i psychicznie i fizycznie. Ten tydzień urlopu wykorzystaj tak byś go długo pamiętała
Szkoda że mąż starcił pracę, jednak mam nadzieje że szybko znajdzie nową. Wiem sama ile badania kosztuja więc bez oszczędności lub bez pracy to jednak ciężko. Mój R tez w trakcie mojej ciąży stracił pracę i świat mi się zawalił jednak ma nową lepsza. Wiec nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Dziewczyny jeżeli macie możliwość finansowa lub macie znajomego lekarza który wam da skierowania na badania to róbcie tez te podstawowe. To też jest ważne. My wydaliśmy kupę kasy na badania genetyczne i inne a w naszym przypadku między innymi winna poronienia była nie zdjagnozowana tarczyca. I o tej tarczycy to tu na forum się dowiedziałam jakie normy są dla kobiet w ciąży i dla starających się. Wszystko trzeba samemu pilnować.
Kasiu, Aniu jak tam sytuacja u Was wygląda?