Dziewczyny z rocznika '86 starające się o pierwsze dziecko :)
-
WIADOMOŚĆ
-
Bibi_Ka wrote:Nie miałam plamień w środku. Miałam plamienia przed okresem - tak około 5 dni. Ale od 3 cykli cisza. Plamienia się nie pojawiają.
to cos źle zapamietałam. W takim razie nie wiem co to może być, ale podejrzewam że krew w śluzie działa na plemniki toksycznie i pewnie bez sensu te moje ostatnie cykle ;/
-
Aisha a jak się zapatrujesz na korzystanie z psychologa? Może to pomoże związkowi Twojej siostry Nie odbierz tego jako coś złego po prostu u nas kryzys już za nami, więc mogę śmiało powiedzieć ze pomógł nam specjalista.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 lutego 2018, 10:41
Hashi i PCO - Grudzień 2016
Invimed pierwsza wizyta - Marzec 2017
Insulinooporność i słabe wyniki nasienia - Kwiecień 2017
Łykam euthyrox i metforminę! -
Myszaka76 wrote:Aisha a jak się zapatrujesz na korzystanie z psychologa? Może to pomoże związkowi Twojej siostry Nie odbierz tego jako coś złego po prostu u nas kryzys już za nami, więc mogę śmiało powiedzieć ze pomógł nam specjalista.
nie bardzo rozumiem pytanie, ponieważ napisałam, że moja siostra ma terapeutę wiem, że to konieczność.
-
nick nieaktualnyAishha wrote:to cos źle zapamietałam. W takim razie nie wiem co to może być, ale podejrzewam że krew w śluzie działa na plemniki toksycznie i pewnie bez sensu te moje ostatnie cykle ;/
A ja słyszałam, że taka krew w śluzie może być związana po prostu z owulacją. -
tez o tym słyszałam ale mam też świadomość, że polipy mogą odrastać. Swoją drogą, dopiero niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że musiałam mieć go już od dawna bo dziwnym trafem po histeroskopii zniknęły moje bóle podczas współżycia...
Biorę już około 3 tygodni metforminę i pierwszy raz czułam teraz "pracujące" jajniki. Teraz cisza bo na bank jest już po owulacji.
Co dziewczynki u Was bo coś tu cisza zapanowała?
-
Aishha cisza grobowa, nie wiem co się dzieje z załogą?
Ja odebrałam dzisiaj wyniki (robione w sobotę-3 dc, w nawiasach normy podane na wynikach):
TSH 1,640 ulU/ml (0,270-4,200)
FT3 3,18 pg/ml (2,04-4,40)
FT4 1,36 ng/dl (0,93-1,71)
T3 1,00 ng/ml (0,83-2,00)
T4 7,69 ug/dl (5,13-14,10)
anty TPO 10,80 IU/ml (0,00-34,00)
anty TG <10,00 IU/ml (0,00-115,00)
FSH 6,51 mIU/ml (faza folikularna 3,5-12,5)
LH 9,24 mIU/ml (faza folikularna 2,4-12,6)
Estradiol 33,05 pg/ml (faza folikularna 12,4-233)
Prolaktyna 23,00 ng/ml (4,79-23,30).
Stosunek LH/FSH = 1,42, więc chyba dobry.
Ale czy estradiol nie powinien być wyższy?
Wszystko niby w normach. Podobne wyniki jak przed ciążą w tamtym roku. Ale czy tak na prawdę są w porządku, to nie wiem.
Co myślicie?Jezu ufam Tobie
Piotruś i Tomuś 22 listopada 2018
Aniołek [*] 5 maja 2017 -
Jaka specjalistką w wynikach nie jestem ale prolaktyna wg mnie za wysoka a lh:fsh u mnie jest 1.9 i każdy mówi że ok skoro nie ma pcos. Jeśli chodzi o estradiol to mój gin mówi za każdym razem żeby robić razem z progesteronem 7 dni po owulacji i dopiero wtedy widać czy stosunek jednego do drugiego jest prawidłowy. Tsh idealne.
Rucola lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyHej, ja dziś zostałam przyjęta do szpitala na moją planowaną laparoskopię. Operacja jutro z rana. Trzymajcie kciuki.
Aishha przy polipie plamienia i krwawienia występują zaraz po @ lub w środku cyklu. Jeśli Ci go usunęli to już raczej nie odrośnie.
JaKa z Twoich wyników niepokoi mnie ft4, wydaje mi się że powinno być wyższe. Wygląda to jakbyś szła w nadczynność. Prolaktyna podobno przy staraniach powinna być o wartości kilkanaście, nie kilkadziesiąt. A wskaźnik lh do fsh mógłby być w okolicach 1 bardziej, ale jeśli obraz jajników i potencjalne objawy n8e wskazują na pcos lub pco to bym się nie martwiła. -
Dzięki Aisha i Bibika za podpowiedzi ciekawe co na wyniki powie ten "świetny" ginekolog 4 kwietnia...
Bibika trzymam bardzo mocno kciuki za zabieg, wszystko będzie dobrze daj koniecznie znać jak już będzie po.Jezu ufam Tobie
Piotruś i Tomuś 22 listopada 2018
Aniołek [*] 5 maja 2017 -
nick nieaktualnyJuż nieco doszłam do siebie. Rano przed zabiegiem był u mnie mój lekarz, jeszcze raz wszystko omówiliśmy. Zabieg zaczął się przed 9 i trwał 2h. Usunęli mi prawy jajowód z wodniakiem i liczne zrosty. Nie wiem czy prawy jajnik został ale chyba tak. Zrosty były pozapalne - skąd zapalenie nie wiem. Generalnie żeby mieć dzieci biologiczne to raczej musiałabym podejść do invitro bo lewy jajowód nie całkiem udało się udrożnić.
Czuję się coraz lepiej.
Edit: wczoraj miałam pobraną krew na badanie tsh. Wyszło 1.00Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 lutego 2018, 16:58
-
nick nieaktualnyPrzy wodniaku zawsze jajowód jest do usunięcia. Nie słyszałam żeby to leczono inaczej. Pogodziłam się z tym, że mogę nigdy nie być matką i dzięki temu nie przeżywam już tak bardzo tych moich historii leczenia. Cieszę się, że kolejny etap mam za sobą. Co będzie dalej wie tylko Bóg i Jemu ufam, Jemu to wszystko oddaję.
Przykro mi jest tylko z powodu mojego męża, który jest super zdrowy i z mojej winy jego pragnienie może się nie spełnić. I może trochę szkoda mi, że ten lewy jajowód może być nieco upośledzony.
Właśnie nie wiem czy były ogniska endometriozy. Dopiero za tydzień na wizycie się dowiem, bo po zabiegu to mój małż rozmawiał z dr ale dość krótko i był mną bardzo przejęty i się martwił, że tak długo to trwa.
Czuję się super, tylko jak wstałam to się okazało, że jestem jeszcze osłabiona. Wiec zdecydowałam żeby cewnik jeszcze został ze mną na noc. Ale jutro już sobie nie odpuszczę. Gaz czuję pod żebrami i w barkach, ale spodziewałam się czegoś gorszego. Brzuch chyba nie boli. Po 18 dostałam pyralginę w kroplówce. Póki co jest naprawdę dobrze. -
No to super, oby z samopoczuciem było już tylko lepiej. Też dostawalam w kroplowkach przeciwbolowe. Jutro jak coś zjesz to będzie lepiej, chociaż dobrze byłoby gdybyś zwymiotowala tą narkoze, niech nie zalega.
O endometrioze pytam, bo to w końcu miejsca zapalne i tam mogą tworzyć się zrosty.
Nie jest powiedziane że dzieci nie będziecie mieli dlatego nie zadreczaj się teraz niepotrzebnymi myślami.
Dobrej nocy!
-
nick nieaktualnyMiałam dziś pobudkę przed 6. Spionizowali mnie i wyciągnęli cewnik. Czuję się coraz lepiej.
Po narkozie nie każdy wymiotuje, więc nie widzę sensu, że ma ze mnie zejść w ten sposob. O narkozie to zapomniałam już na sali pooperacyjnej jak poczułam ból. Dostałam dużą dawkę przeciwbólowych, potem jeszcze pyralginę i od wczoraj już nic, choć położna zagląda i dopytuje czy nie potrzeba.
W każdym razie dziś wychodzę. Pewnie około 14 -
Bibi_Ka wrote:Miałam dziś pobudkę przed 6. Spionizowali mnie i wyciągnęli cewnik. Czuję się coraz lepiej.
Po narkozie nie każdy wymiotuje, więc nie widzę sensu, że ma ze mnie zejść w ten sposob. O narkozie to zapomniałam już na sali pooperacyjnej jak poczułam ból. Dostałam dużą dawkę przeciwbólowych, potem jeszcze pyralginę i od wczoraj już nic, choć położna zagląda i dopytuje czy nie potrzeba.
W każdym razie dziś wychodzę. Pewnie około 14
w kazdym szpitalu mają inny system, mi podawali przez cała noc co dwie godziny przeciwbólowe i jeszcze jedną rano. Później kazali siadac i w miare mozliwosci wstawac. U mnie to była tragedia bo strasznie kreciło mi sie w głowie i mało co nie zemdlałam. Nie chcieli mnie wypuscic ze szpitala dzien po operacji, musiałam prosic żeby nie zostawac na sobotę. Własnie w moim przypadku zwymiotowanie postawiło mnie na nogi że nawet zaczełam spacerowac po korytarzu
Na samą mysl, że mam to przejsc jeszcze raz mam ciarki.
Kazdy organizm jest inny, dobrze ze znosisz to dzielnie. A podawali Ci żele antyzrostowe?
-
nick nieaktualnyNie podają tutaj żeli. Miałam sama kupić ale wkońcu dałam sobie spokój. Dotychczas robiłam co tylko mogłam, a oczekiwany skutek i tak nie wystąpił, więc już powoli finiszuję leczenie.
Widzisz, czyli Twój organizm trochę gorzej reaguje na narkozę. W moim przypadku to była trzecia w życiu i ten element z całej procedury lubię najbardziej. Anestezjolog podaje znieczulenie, chwila kołowrotka i już śpię -
Bibi_Ka wrote:Nie podają tutaj żeli. Miałam sama kupić ale wkońcu dałam sobie spokój. Dotychczas robiłam co tylko mogłam, a oczekiwany skutek i tak nie wystąpił, więc już powoli finiszuję leczenie.
Widzisz, czyli Twój organizm trochę gorzej reaguje na narkozę. W moim przypadku to była trzecia w życiu i ten element z całej procedury lubię najbardziej. Anestezjolog podaje znieczulenie, chwila kołowrotka i już śpię
ja myslalam ze znoszę narkozę dobrze, bo po 15 minutowej histeroskopii nic mi nie dolegało i wsiadłam po 5 godzinach do auta (głupia!) i jechałam 40 km do domu. A babeczki po pobieraniu materiału do badania, znieczulone na 5 minut rzygały jak koty dopiero ta laparoskopia przyniosła podobny efekt, ale całe szczęście. Chwila odpływania rzeczywiście jest przyjemna, ja już po jasiu byłam jak flak i coś mamrotałam ale wszystko pamiętam.
Bibi podziwiam Cie za to, że "masz tę moc" i jestes taka dzielna. Można czerpac z Ciebie garściami i brać przykład...jestem pewna, że Bóg Ci wynagrodzi wszelkie troski i te ciężkie chwile.
Wracaj szybko do zdrowia!
-
nick nieaktualnyAisha, ja się chyba już częściowo uodporniłam na niektóre porażki. To bzdura, że wszystko jest zależne od nas.
Jestem już w domu i przeczytałam swoją kartę wypisu. Wychodzi z niej, że mój jedyny jajowód został niedrożny. Dobrze, że w pn mam wizytę u mojego gina, to się dowiem o co caman. Ale jeśli zostawił go bez udrożnienia to wrrr. Zaczynamy z mężem rozmowy o tym co dalej, o invitro, ja wspomniałam o adopcji.
Bo jest jeszcze jedna kwestia, jeśli ten jajowód pozostał nieudrożniony, to nie możemy kontynuować starań z uwagi na moje bezpieczeństwo i wysokie ryzyko ciąży pozamacicznej. Jestem ciekawa co na to wszystko powie mój lekarz -
Ja mysle, że on go nie mógł udroznić jesli taki został bo w szpitalach nie mają odpowiednich sprzetów, tak jak kropeczka musi jezdzic po Lublinach. Poczekaj co Ci powie lekarz i podejmiecie jakąś decyzje. Nasz lekarz opowiadał jeden z beznadziejnych przypadków, w którym kobieta nie miała prawidłowej macicy, była jakoś zarośnieta, tak jakby tam miejsca nie było. Sorry ale nie umiem tego wytłumaczyc Nikt jej nie dawał szans i co? Zaszła naturalnie w ciaże i urodzila. Mi się wydaje, że jesli sprawa nie dotyczy rozwalonych hormonów to szanse są zawsze, nawet przy endomendzie i zrostach, z którymi mozna cos zadziałać.
Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółką, zapytała co z nami dalej skoro sie nie udaje, czy nie chcemy invitro lub adopcji. No i tu sie pojawia jednak moje odmienne zdanie od tego, ktore miałam kiedys...invitro odpada tak czy inaczej a adopcja...chyba nie dałabym rady i nie wiem czy umiałabym pokochać obce dziecko. I może to egoistyczne podejście ale wolę zrezygnować niż kiedyś żałować. Być może jeszcze przyjdzie czas, że mi się odmieni ale nie teraz. Ułożyłam już sobie spokojne życie bez dziecka, mamy gdzie mieszkac, planujemy nowy dom, uspokoiliśmy głowy (pewnie leki mają wpływ) i niech już będzie spokój.