LUTOWE STARANIA!!!!!!:-)
-
WIADOMOŚĆ
-
Meginka wrote:nienormalna witaj kochana stęskniłyśmy się za Tobą Z całego serca Ci gratuluję mam nadzieję że wszystko będzie dobrze a dzidzia piękna i zdrowa
Meginka :* a jak u Ciebie kochana:)? Jak tam cykle z CLO?
Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 marca 2013, 18:42
Meginka lubi tę wiadomość
-
Shagga_80 wrote:иιєиσямαℓиα wrote:Cześć dziewczyny! Może mnie jeszcze co poniektóre pamiętacie . Witajcie po dłuższej przerwie! Przepraszam, że zniknęłam z forum na dłuższy czas...Potrzebowałam się zdystansować od tego wszystkiego.
Przestałam mierzyć temperaturę. Poszliśmy z mężem na wizytę do lekarza leczenia niepłodności. Lekarz zlecił mężowi wykonanie badania MSOME plemnika, mi zrobił usg i stwierdził, że jak na dzień cyklu mam za mały pęcherzyk owulacyjny. Bez dłuższego zastanowienia przepisał mi clostylbegyt. Nie zrealizowałam recepty. Pomyślałam, że lekarz który pierwszy raz w życiu robi mi badanie nie będzie decydował o moim leczeniu. Na podstawie jednego badania wyciąga szeroko idące wnioski. Do tej pory miałam owulacje, specjalnie pokazałam mu wszystkie zdjęcia z monitoringu. Generalnie po wizycie u lekarza bez szału – kazał nam się starać w dalszym ciągu naturalnie. Postanowiłam nie brać tego leku. A mój pęcherzyk był mały, ale w związku z tym owulacja się po prostu troszkę opóźniła. Mój mąż nie wykonał dalszych badań, bo nawet nie miał kiedy.
Styczeń był okropny, luty jeszcze gorszy….
06.02 miałam termin porodu mojego aniołka który odszedł 8tc. Na domiar złego 7.02 siostra moje męża urodziła syna..... To jakieś cholerne , przeklęte fatum! Praktycznie ten sam termin porodu! Znowu załamanie nerwowe , płacz, nostalgia, setki pytań przewaliło się przez moją głowę - dlaczego to moje maleństwo musiało odejść?! 25tego miałam urodziny – po raz pierwszy zamiast świętować i się cieszyć wyłam jak bóbr ….
ALE NAJWAŻNIEJSZE JEST TO, że dokładnie 8 miesięcy od poronienia, w 5tym cyklu starań W KOŃCU SIĘ UDAŁO !!!!!!!
Walentynkowy strzał !!!Cykl nie zapowiadał się optymistycznie, bo dzień po staraniach mąż odebrał wyniki posiewu nasienia - wyszły mu bakterie E.coli - dostał po raz kolejny antybiotyk, a ja kolejny już cykl spisałam na straty:/. Sama poszłam do ginekologa zweryfikować czy przypadkiem nie muszę się wymazać.
W szczęśliwym cyklu wzięliśmy sprawy w swoje ręce i:
- od jego początku stosowaliśmy clexane
- działania na 3 godziny przed owulacją, odczekaliśmy 18h po pozytywnym teście owulacyjnym
- do nawilżenia użyliśmy żelu wspomagającego poczęcie preseed
- po działaniach nogi do góry
- przesunęłam na własną rękę przyjmowanie duphastonu z 10 dni do 12 i w 29dc wykonałam betę - wynik 19,61. Popłakałam się, ze szczęścia.
Monitoruję teraz dynamikę przyrostu bety i w sobotę miałam 66,01, wczoraj 195,3 .
Nie wiem co tak na prawdę nam pomogło, ale ważne że się dało.
Objawów ciąży praktycznie nie było żadnych, a przynajmniej nie takie których bym się spodziewała:
- wilgotno (śluz) od owulacji, wcześniej miałam sucho
- ból klatki piersiowej w górnej jej części, pod pachami i piersi po bokach, zaczęłam się nawet zastanawiać czy przypadkiem to nie płuca mnie bolą
- mega ochota na seks , tuż po owulacji
- w okolicach 27 dc odruch wymiotny na zapach kawy
Co czuję? Euforia! Radość i strach pomieszane z panicznym stresem....Dlaczego ta beta taka niska? Noc z pt na sobotę nieprzespana - z piersi zeszło napięcie i ból odpuścił - to spowodowało, że wyobraźnia zaczęła robić swoje....W nocy nie zmrużyłam oka. Wczoraj w nocy podobnie - matko nie bolą mnie piersi! Strach, panika i płacz.... te 2 noce dały mi do zrozumienia, że to będzie na prawdę ciężkie 9 miesięcy ,ciężkie psychicznie , ale upragnione!!!
6.03 mam wizytę u 2 lekarzy ginekologów. Ma nadzieję, że dostanę encorton.
25.02 miałam 31 urodziny ...to jest najwspanialszy i najdroższy prezent !!
Wszystkim dziewczynom którym się udało serdecznie gratuluję!! A tym które dalej walczą o swoje szczęścia życzę dużo siły i powodzenia!! Trzymam kciuki bardzo mocno!!!
I dziewczyny trzeba wierzyć, walczyć cierpliwie , to nie zawsze jest takie łatwe, nie wszystkim udaje się za pierwszym razem. Czasami szwankuje malutka , drobniutka rzecz i to wystarczy, że nie wychodzi. U mnie być może problem tkwił po stronie osłabionego nasienia męża (morfologia poniżej normy, bakteria E.coli) i małej ilości śluzu płodnego u mnie. Trzeba próbować i wierzyć , że w końcu się uda!! Cuda też się zdarzają!
Alexis super , że ci się udało !!! życzę spokojnych 9 miesięcy !
Ależ to mega pozytywnie nastrajający post
Gratulacje:) To który to tydzień już?
Gratulacje Nienormalna!!!! Też jestem po poronieniu pierwszej ciąży (10 tc)...i teraz też jestem cała w obawach- chociaż dziś już tak się staram nie przejmować- mam jakiś nawet objaw, że czuję taką "obojetność"- tak jakbym bała się zaangażować, żeby jakby coś później nie cierpieć tak, jak wtedy... ale jak jutro mi beta się co najmniej podwoi, tak jak Tobie- to może powolutku zacznę się uśmiechać co do objawów to dziwne ale też miałam ból klatki piersiowej- szczególnie jak się obracałam, nachylałam- aż mężowi mówiłam że boli mnie klatka piersiowa- szczególnie tak pod piersiami i po bokach... nie wiem skąd ten objaw hehe -
nick nieaktualnyиιєиσямαℓиα wrote:Samira :*. Jak u ciebie ? Jak się zakończył twój poprzedni cykl, pamiętam miałaś piękną tempkę i okres ci się spóźniał . Jak u ciebie? Jakieś dobre wieści ?
zakończył się jak zwykle ,teraz czekam na kolejne efekty zdecydowałam brać lutke bo jeszcze mam w domu jak kiedyś brałam ,myślę zrobić betę w piątek tp będzie 9d brania lutki i tak teraz myślę czy nie poczeka jednak z beta do poniedziałku ale wtedy nie mogę przerwać lutki (n achyba ze @ przylezie )!? aa i w tym cyklu nie robiłam testów owu ,było na luzie
zerknij na mój wykresikWiadomość wyedytowana przez autora: 5 marca 2013, 18:55
-
alexis wrote:Shagga_80 wrote:иιєиσямαℓиα wrote:Cześć dziewczyny! Może mnie jeszcze co poniektóre pamiętacie . Witajcie po dłuższej przerwie! Przepraszam, że zniknęłam z forum na dłuższy czas...Potrzebowałam się zdystansować od tego wszystkiego.
Przestałam mierzyć temperaturę. Poszliśmy z mężem na wizytę do lekarza leczenia niepłodności. Lekarz zlecił mężowi wykonanie badania MSOME plemnika, mi zrobił usg i stwierdził, że jak na dzień cyklu mam za mały pęcherzyk owulacyjny. Bez dłuższego zastanowienia przepisał mi clostylbegyt. Nie zrealizowałam recepty. Pomyślałam, że lekarz który pierwszy raz w życiu robi mi badanie nie będzie decydował o moim leczeniu. Na podstawie jednego badania wyciąga szeroko idące wnioski. Do tej pory miałam owulacje, specjalnie pokazałam mu wszystkie zdjęcia z monitoringu. Generalnie po wizycie u lekarza bez szału – kazał nam się starać w dalszym ciągu naturalnie. Postanowiłam nie brać tego leku. A mój pęcherzyk był mały, ale w związku z tym owulacja się po prostu troszkę opóźniła. Mój mąż nie wykonał dalszych badań, bo nawet nie miał kiedy.
Styczeń był okropny, luty jeszcze gorszy….
06.02 miałam termin porodu mojego aniołka który odszedł 8tc. Na domiar złego 7.02 siostra moje męża urodziła syna..... To jakieś cholerne , przeklęte fatum! Praktycznie ten sam termin porodu! Znowu załamanie nerwowe , płacz, nostalgia, setki pytań przewaliło się przez moją głowę - dlaczego to moje maleństwo musiało odejść?! 25tego miałam urodziny – po raz pierwszy zamiast świętować i się cieszyć wyłam jak bóbr ….
ALE NAJWAŻNIEJSZE JEST TO, że dokładnie 8 miesięcy od poronienia, w 5tym cyklu starań W KOŃCU SIĘ UDAŁO !!!!!!!
Walentynkowy strzał !!!Cykl nie zapowiadał się optymistycznie, bo dzień po staraniach mąż odebrał wyniki posiewu nasienia - wyszły mu bakterie E.coli - dostał po raz kolejny antybiotyk, a ja kolejny już cykl spisałam na straty:/. Sama poszłam do ginekologa zweryfikować czy przypadkiem nie muszę się wymazać.
W szczęśliwym cyklu wzięliśmy sprawy w swoje ręce i:
- od jego początku stosowaliśmy clexane
- działania na 3 godziny przed owulacją, odczekaliśmy 18h po pozytywnym teście owulacyjnym
- do nawilżenia użyliśmy żelu wspomagającego poczęcie preseed
- po działaniach nogi do góry
- przesunęłam na własną rękę przyjmowanie duphastonu z 10 dni do 12 i w 29dc wykonałam betę - wynik 19,61. Popłakałam się, ze szczęścia.
Monitoruję teraz dynamikę przyrostu bety i w sobotę miałam 66,01, wczoraj 195,3 .
Nie wiem co tak na prawdę nam pomogło, ale ważne że się dało.
Objawów ciąży praktycznie nie było żadnych, a przynajmniej nie takie których bym się spodziewała:
- wilgotno (śluz) od owulacji, wcześniej miałam sucho
- ból klatki piersiowej w górnej jej części, pod pachami i piersi po bokach, zaczęłam się nawet zastanawiać czy przypadkiem to nie płuca mnie bolą
- mega ochota na seks , tuż po owulacji
- w okolicach 27 dc odruch wymiotny na zapach kawy
Co czuję? Euforia! Radość i strach pomieszane z panicznym stresem....Dlaczego ta beta taka niska? Noc z pt na sobotę nieprzespana - z piersi zeszło napięcie i ból odpuścił - to spowodowało, że wyobraźnia zaczęła robić swoje....W nocy nie zmrużyłam oka. Wczoraj w nocy podobnie - matko nie bolą mnie piersi! Strach, panika i płacz.... te 2 noce dały mi do zrozumienia, że to będzie na prawdę ciężkie 9 miesięcy ,ciężkie psychicznie , ale upragnione!!!
6.03 mam wizytę u 2 lekarzy ginekologów. Ma nadzieję, że dostanę encorton.
25.02 miałam 31 urodziny ...to jest najwspanialszy i najdroższy prezent !!
Wszystkim dziewczynom którym się udało serdecznie gratuluję!! A tym które dalej walczą o swoje szczęścia życzę dużo siły i powodzenia!! Trzymam kciuki bardzo mocno!!!
I dziewczyny trzeba wierzyć, walczyć cierpliwie , to nie zawsze jest takie łatwe, nie wszystkim udaje się za pierwszym razem. Czasami szwankuje malutka , drobniutka rzecz i to wystarczy, że nie wychodzi. U mnie być może problem tkwił po stronie osłabionego nasienia męża (morfologia poniżej normy, bakteria E.coli) i małej ilości śluzu płodnego u mnie. Trzeba próbować i wierzyć , że w końcu się uda!! Cuda też się zdarzają!
Alexis super , że ci się udało !!! życzę spokojnych 9 miesięcy !
Ależ to mega pozytywnie nastrajający post
Gratulacje:) To który to tydzień już?
Gratulacje Nienormalna!!!! Też jestem po poronieniu pierwszej ciąży (10 tc)...i teraz też jestem cała w obawach- chociaż dziś już tak się staram nie przejmować- mam jakiś nawet objaw, że czuję taką "obojetność"- tak jakbym bała się zaangażować, żeby jakby coś później nie cierpieć tak, jak wtedy... ale jak jutro mi beta się co najmniej podwoi, tak jak Tobie- to może powolutku zacznę się uśmiechać co do objawów to dziwne ale też miałam ból klatki piersiowej- szczególnie jak się obracałam, nachylałam- aż mężowi mówiłam że boli mnie klatka piersiowa- szczególnie tak pod piersiami i po bokach... nie wiem skąd ten objaw hehe
dokładnie taki sam ból klatki piersiowej . Przy obracaniu, pochylaniu . Dziś mam takie same bóle. W ogóle dziś miałam takiego mega stresa na maksa , że myślałam że dostanę w tramwaju palpitacji przedsionków . Zapomniałam wczoraj wieczorem tabl. duphastonu ....W pracy nie mogę się na niczym skupić, latam co chwilę do toalety , bo ze względu na śluz ciągle kontroluję co mi leci . Na prawdę schizma na maksa...nie jest to łatwe
Znasz przyczynę poronienia?
Ja biorę teraz clexane już od miesiąca - mam piękne siniaki na brzuchu... strasznie bolesne są te zastrzyki,a le zaciskam zęby, jak dobrze, że nie muszę ich sobie sama robić. Męża zaangażowałam do tego -
samira wrote:иιєиσямαℓиα wrote:Samira :*. Jak u ciebie ? Jak się zakończył twój poprzedni cykl, pamiętam miałaś piękną tempkę i okres ci się spóźniał . Jak u ciebie? Jakieś dobre wieści ?
zakończył się jak zwykle ,teraz czekam na kolejne efekty zdecydowałam brać lutke bo jeszcze mam w domu jak kiedyś brałam ,myślę zrobić betę w piątek tp będzie 9d brania lutki i tak teraz myślę czy nie poczeka jednak z beta do poniedziałku ale wtedy nie mogę przerwać lutki (n achyba ze @ przylezie )!? aa i w tym cyklu nie robiłam testów owu ,było na luzie
zerknij na mój wykresik
o kurcze a tak się optymistycznie zapowiadało... Ja byłam przekonana, że tobie się udało.
ja bym zrobiła betę najwcześniej w poniedziałek i przedłużyła branie luteiny. Ja duphaston przeciągnęłam i zrobiłam betę dopiero w 29dc i beta zaledwie wyszła na poziomie 19. Po 10 dniach brania duphastonu i odstawieniu z testowania nici by wyszły. Nie zaszkodzi jak przeciągniesz luteinę. można przedłużyć branie nawet do terminu miesiączki i wtedy testować. Czytałam na forach, że niektórzy lekarze twierdzą, że nawet w trakcie brania duphastonu przy braku ciąży, okres i tak się pojawi. Ja miałam ochotę w tym cyklu to na sobie sprawdzić. Do zagnieżdżenia dochodzi pomiędzy 6- 12 d fazy lutealnej.
Trzymam kciuki Samira :*!!!samira lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyиιєиσямαℓиα wrote:samira wrote:иιєиσямαℓиα wrote:Samira :*. Jak u ciebie ? Jak się zakończył twój poprzedni cykl, pamiętam miałaś piękną tempkę i okres ci się spóźniał . Jak u ciebie? Jakieś dobre wieści ?
zakończył się jak zwykle ,teraz czekam na kolejne efekty zdecydowałam brać lutke bo jeszcze mam w domu jak kiedyś brałam ,myślę zrobić betę w piątek tp będzie 9d brania lutki i tak teraz myślę czy nie poczeka jednak z beta do poniedziałku ale wtedy nie mogę przerwać lutki (n achyba ze @ przylezie )!? aa i w tym cyklu nie robiłam testów owu ,było na luzie
zerknij na mój wykresik
o kurcze a tak się optymistycznie zapowiadało... Ja byłam przekonana, że tobie się udało.
ja bym zrobiła betę najwcześniej w poniedziałek i przedłużyła branie luteiny. Ja duphaston przeciągnęłam i zrobiłam betę dopiero w 29dc i beta zaledwie wyszła na poziomie 19. Po 10 dniach brania duphastonu i odstawieniu z testowania nici by wyszły. Nie zaszkodzi jak przeciągniesz luteinę. można przedłużyć branie nawet do terminu miesiączki i wtedy testować. Czytałam na forach, że niektórzy lekarze twierdzą, że nawet w trakcie brania duphastonu przy braku ciąży, okres i tak się pojawi. Ja miałam ochotę w tym cyklu to na sobie sprawdzić. Do zagnieżdżenia dochodzi pomiędzy 6- 12 d fazy lutealnej.
Trzymam kciuki Samira :*!!!
:* i chyba tak zrobię ...Dzięki -
nick nieaktualnyиιєиσямαℓиα wrote:alexis wrote:Shagga_80 wrote:иιєиσямαℓиα wrote:Cześć dziewczyny! Może mnie jeszcze co poniektóre pamiętacie . Witajcie po dłuższej przerwie! Przepraszam, że zniknęłam z forum na dłuższy czas...Potrzebowałam się zdystansować od tego wszystkiego.
Przestałam mierzyć temperaturę. Poszliśmy z mężem na wizytę do lekarza leczenia niepłodności. Lekarz zlecił mężowi wykonanie badania MSOME plemnika, mi zrobił usg i stwierdził, że jak na dzień cyklu mam za mały pęcherzyk owulacyjny. Bez dłuższego zastanowienia przepisał mi clostylbegyt. Nie zrealizowałam recepty. Pomyślałam, że lekarz który pierwszy raz w życiu robi mi badanie nie będzie decydował o moim leczeniu. Na podstawie jednego badania wyciąga szeroko idące wnioski. Do tej pory miałam owulacje, specjalnie pokazałam mu wszystkie zdjęcia z monitoringu. Generalnie po wizycie u lekarza bez szału – kazał nam się starać w dalszym ciągu naturalnie. Postanowiłam nie brać tego leku. A mój pęcherzyk był mały, ale w związku z tym owulacja się po prostu troszkę opóźniła. Mój mąż nie wykonał dalszych badań, bo nawet nie miał kiedy.
Styczeń był okropny, luty jeszcze gorszy….
06.02 miałam termin porodu mojego aniołka który odszedł 8tc. Na domiar złego 7.02 siostra moje męża urodziła syna..... To jakieś cholerne , przeklęte fatum! Praktycznie ten sam termin porodu! Znowu załamanie nerwowe , płacz, nostalgia, setki pytań przewaliło się przez moją głowę - dlaczego to moje maleństwo musiało odejść?! 25tego miałam urodziny – po raz pierwszy zamiast świętować i się cieszyć wyłam jak bóbr ….
ALE NAJWAŻNIEJSZE JEST TO, że dokładnie 8 miesięcy od poronienia, w 5tym cyklu starań W KOŃCU SIĘ UDAŁO !!!!!!!
Walentynkowy strzał !!!Cykl nie zapowiadał się optymistycznie, bo dzień po staraniach mąż odebrał wyniki posiewu nasienia - wyszły mu bakterie E.coli - dostał po raz kolejny antybiotyk, a ja kolejny już cykl spisałam na straty:/. Sama poszłam do ginekologa zweryfikować czy przypadkiem nie muszę się wymazać.
W szczęśliwym cyklu wzięliśmy sprawy w swoje ręce i:
- od jego początku stosowaliśmy clexane
- działania na 3 godziny przed owulacją, odczekaliśmy 18h po pozytywnym teście owulacyjnym
- do nawilżenia użyliśmy żelu wspomagającego poczęcie preseed
- po działaniach nogi do góry
- przesunęłam na własną rękę przyjmowanie duphastonu z 10 dni do 12 i w 29dc wykonałam betę - wynik 19,61. Popłakałam się, ze szczęścia.
Monitoruję teraz dynamikę przyrostu bety i w sobotę miałam 66,01, wczoraj 195,3 .
Nie wiem co tak na prawdę nam pomogło, ale ważne że się dało.
Objawów ciąży praktycznie nie było żadnych, a przynajmniej nie takie których bym się spodziewała:
- wilgotno (śluz) od owulacji, wcześniej miałam sucho
- ból klatki piersiowej w górnej jej części, pod pachami i piersi po bokach, zaczęłam się nawet zastanawiać czy przypadkiem to nie płuca mnie bolą
- mega ochota na seks , tuż po owulacji
- w okolicach 27 dc odruch wymiotny na zapach kawy
Co czuję? Euforia! Radość i strach pomieszane z panicznym stresem....Dlaczego ta beta taka niska? Noc z pt na sobotę nieprzespana - z piersi zeszło napięcie i ból odpuścił - to spowodowało, że wyobraźnia zaczęła robić swoje....W nocy nie zmrużyłam oka. Wczoraj w nocy podobnie - matko nie bolą mnie piersi! Strach, panika i płacz.... te 2 noce dały mi do zrozumienia, że to będzie na prawdę ciężkie 9 miesięcy ,ciężkie psychicznie , ale upragnione!!!
6.03 mam wizytę u 2 lekarzy ginekologów. Ma nadzieję, że dostanę encorton.
25.02 miałam 31 urodziny ...to jest najwspanialszy i najdroższy prezent !!
Wszystkim dziewczynom którym się udało serdecznie gratuluję!! A tym które dalej walczą o swoje szczęścia życzę dużo siły i powodzenia!! Trzymam kciuki bardzo mocno!!!
I dziewczyny trzeba wierzyć, walczyć cierpliwie , to nie zawsze jest takie łatwe, nie wszystkim udaje się za pierwszym razem. Czasami szwankuje malutka , drobniutka rzecz i to wystarczy, że nie wychodzi. U mnie być może problem tkwił po stronie osłabionego nasienia męża (morfologia poniżej normy, bakteria E.coli) i małej ilości śluzu płodnego u mnie. Trzeba próbować i wierzyć , że w końcu się uda!! Cuda też się zdarzają!
Alexis super , że ci się udało !!! życzę spokojnych 9 miesięcy !
Ależ to mega pozytywnie nastrajający post
Gratulacje:) To który to tydzień już?
Gratulacje Nienormalna!!!! Też jestem po poronieniu pierwszej ciąży (10 tc)...i teraz też jestem cała w obawach- chociaż dziś już tak się staram nie przejmować- mam jakiś nawet objaw, że czuję taką "obojetność"- tak jakbym bała się zaangażować, żeby jakby coś później nie cierpieć tak, jak wtedy... ale jak jutro mi beta się co najmniej podwoi, tak jak Tobie- to może powolutku zacznę się uśmiechać co do objawów to dziwne ale też miałam ból klatki piersiowej- szczególnie jak się obracałam, nachylałam- aż mężowi mówiłam że boli mnie klatka piersiowa- szczególnie tak pod piersiami i po bokach... nie wiem skąd ten objaw hehe
dokładnie taki sam ból klatki piersiowej . Przy obracaniu, pochylaniu . Dziś mam takie same bóle. W ogóle dziś miałam takiego mega stresa na maksa , że myślałam że dostanę w tramwaju palpitacji przedsionków . Zapomniałam wczoraj wieczorem tabl. duphastonu ....W pracy nie mogę się na niczym skupić, latam co chwilę do toalety , bo ze względu na śluz ciągle kontroluję co mi leci . Na prawdę schizma na maksa...nie jest to łatwe
Znasz przyczynę poronienia?
Ja biorę teraz clexane już od miesiąca - mam piękne siniaki na brzuchu... strasznie bolesne są te zastrzyki,a le zaciskam zęby, jak dobrze, że nie muszę ich sobie sama robić. Męża zaangażowałam do tego
mnie tez podobnie bolą cycorkiиιєиσямαℓиα lubi tę wiadomość
-
иιєиσямαℓиα wrote:alexis wrote:Shagga_80 wrote:иιєиσямαℓиα wrote:Cześć dziewczyny! Może mnie jeszcze co poniektóre pamiętacie . Witajcie po dłuższej przerwie! Przepraszam, że zniknęłam z forum na dłuższy czas...Potrzebowałam się zdystansować od tego wszystkiego.
Przestałam mierzyć temperaturę. Poszliśmy z mężem na wizytę do lekarza leczenia niepłodności. Lekarz zlecił mężowi wykonanie badania MSOME plemnika, mi zrobił usg i stwierdził, że jak na dzień cyklu mam za mały pęcherzyk owulacyjny. Bez dłuższego zastanowienia przepisał mi clostylbegyt. Nie zrealizowałam recepty. Pomyślałam, że lekarz który pierwszy raz w życiu robi mi badanie nie będzie decydował o moim leczeniu. Na podstawie jednego badania wyciąga szeroko idące wnioski. Do tej pory miałam owulacje, specjalnie pokazałam mu wszystkie zdjęcia z monitoringu. Generalnie po wizycie u lekarza bez szału – kazał nam się starać w dalszym ciągu naturalnie. Postanowiłam nie brać tego leku. A mój pęcherzyk był mały, ale w związku z tym owulacja się po prostu troszkę opóźniła. Mój mąż nie wykonał dalszych badań, bo nawet nie miał kiedy.
Styczeń był okropny, luty jeszcze gorszy….
06.02 miałam termin porodu mojego aniołka który odszedł 8tc. Na domiar złego 7.02 siostra moje męża urodziła syna..... To jakieś cholerne , przeklęte fatum! Praktycznie ten sam termin porodu! Znowu załamanie nerwowe , płacz, nostalgia, setki pytań przewaliło się przez moją głowę - dlaczego to moje maleństwo musiało odejść?! 25tego miałam urodziny – po raz pierwszy zamiast świętować i się cieszyć wyłam jak bóbr ….
ALE NAJWAŻNIEJSZE JEST TO, że dokładnie 8 miesięcy od poronienia, w 5tym cyklu starań W KOŃCU SIĘ UDAŁO !!!!!!!
Walentynkowy strzał !!!Cykl nie zapowiadał się optymistycznie, bo dzień po staraniach mąż odebrał wyniki posiewu nasienia - wyszły mu bakterie E.coli - dostał po raz kolejny antybiotyk, a ja kolejny już cykl spisałam na straty:/. Sama poszłam do ginekologa zweryfikować czy przypadkiem nie muszę się wymazać.
W szczęśliwym cyklu wzięliśmy sprawy w swoje ręce i:
- od jego początku stosowaliśmy clexane
- działania na 3 godziny przed owulacją, odczekaliśmy 18h po pozytywnym teście owulacyjnym
- do nawilżenia użyliśmy żelu wspomagającego poczęcie preseed
- po działaniach nogi do góry
- przesunęłam na własną rękę przyjmowanie duphastonu z 10 dni do 12 i w 29dc wykonałam betę - wynik 19,61. Popłakałam się, ze szczęścia.
Monitoruję teraz dynamikę przyrostu bety i w sobotę miałam 66,01, wczoraj 195,3 .
Nie wiem co tak na prawdę nam pomogło, ale ważne że się dało.
Objawów ciąży praktycznie nie było żadnych, a przynajmniej nie takie których bym się spodziewała:
- wilgotno (śluz) od owulacji, wcześniej miałam sucho
- ból klatki piersiowej w górnej jej części, pod pachami i piersi po bokach, zaczęłam się nawet zastanawiać czy przypadkiem to nie płuca mnie bolą
- mega ochota na seks , tuż po owulacji
- w okolicach 27 dc odruch wymiotny na zapach kawy
Co czuję? Euforia! Radość i strach pomieszane z panicznym stresem....Dlaczego ta beta taka niska? Noc z pt na sobotę nieprzespana - z piersi zeszło napięcie i ból odpuścił - to spowodowało, że wyobraźnia zaczęła robić swoje....W nocy nie zmrużyłam oka. Wczoraj w nocy podobnie - matko nie bolą mnie piersi! Strach, panika i płacz.... te 2 noce dały mi do zrozumienia, że to będzie na prawdę ciężkie 9 miesięcy ,ciężkie psychicznie , ale upragnione!!!
6.03 mam wizytę u 2 lekarzy ginekologów. Ma nadzieję, że dostanę encorton.
25.02 miałam 31 urodziny ...to jest najwspanialszy i najdroższy prezent !!
Wszystkim dziewczynom którym się udało serdecznie gratuluję!! A tym które dalej walczą o swoje szczęścia życzę dużo siły i powodzenia!! Trzymam kciuki bardzo mocno!!!
I dziewczyny trzeba wierzyć, walczyć cierpliwie , to nie zawsze jest takie łatwe, nie wszystkim udaje się za pierwszym razem. Czasami szwankuje malutka , drobniutka rzecz i to wystarczy, że nie wychodzi. U mnie być może problem tkwił po stronie osłabionego nasienia męża (morfologia poniżej normy, bakteria E.coli) i małej ilości śluzu płodnego u mnie. Trzeba próbować i wierzyć , że w końcu się uda!! Cuda też się zdarzają!
Alexis super , że ci się udało !!! życzę spokojnych 9 miesięcy !
Ależ to mega pozytywnie nastrajający post
Gratulacje:) To który to tydzień już?
Gratulacje Nienormalna!!!! Też jestem po poronieniu pierwszej ciąży (10 tc)...i teraz też jestem cała w obawach- chociaż dziś już tak się staram nie przejmować- mam jakiś nawet objaw, że czuję taką "obojetność"- tak jakbym bała się zaangażować, żeby jakby coś później nie cierpieć tak, jak wtedy... ale jak jutro mi beta się co najmniej podwoi, tak jak Tobie- to może powolutku zacznę się uśmiechać co do objawów to dziwne ale też miałam ból klatki piersiowej- szczególnie jak się obracałam, nachylałam- aż mężowi mówiłam że boli mnie klatka piersiowa- szczególnie tak pod piersiami i po bokach... nie wiem skąd ten objaw hehe
dokładnie taki sam ból klatki piersiowej . Przy obracaniu, pochylaniu . Dziś mam takie same bóle. W ogóle dziś miałam takiego mega stresa na maksa , że myślałam że dostanę w tramwaju palpitacji przedsionków . Zapomniałam wczoraj wieczorem tabl. duphastonu ....W pracy nie mogę się na niczym skupić, latam co chwilę do toalety , bo ze względu na śluz ciągle kontroluję co mi leci . Na prawdę schizma na maksa...nie jest to łatwe
Znasz przyczynę poronienia?
Ja biorę teraz clexane już od miesiąca - mam piękne siniaki na brzuchu... strasznie bolesne są te zastrzyki,a le zaciskam zęby, jak dobrze, że nie muszę ich sobie sama robić. Męża zaangażowałam do tego
Nie znam przyczyny- u mnie najpierw w 8tc zaczęła mocno krwawić wracając z pracy- 1/3 nogawek spodni miałam w krwi, trafiłam do szpitala i przy usg widziałam fasoleczkę z bijącym serduszkiem, okazało się, że odkleja mi sie kosmówka, lezałam tydzień w szpitalu, później mnie do domu puścili żebym leżała i w 10tc kontrolę miałam- myślałam że jest już wszystko okej, bo już nie krwawiłam ani nawet nie plamiłam- na usg szłam z uśmiechem na buzi ale niestety- okazało się że serduszko już nie bije... badania miałam wszystkie robione to tylko przeciwciała anty TG wyszły mi podwyższone- także biore teraz euthurox 25. Co do clexanu to wiem o co chodzi- sama robiłam sobie zastrzyki w brzuch po operacji zszywania ścięgna achillesa...znam ten ból...póxniej już szukałam miejsca gdzie siniaka nie ma hehe jak narkomanka normalnie hehehe -
samira wrote:иιєиσямαℓиα wrote:alexis wrote:Shagga_80 wrote:иιєиσямαℓиα wrote:Cześć dziewczyny! Może mnie jeszcze co poniektóre pamiętacie . Witajcie po dłuższej przerwie! Przepraszam, że zniknęłam z forum na dłuższy czas...Potrzebowałam się zdystansować od tego wszystkiego.
Przestałam mierzyć temperaturę. Poszliśmy z mężem na wizytę do lekarza leczenia niepłodności. Lekarz zlecił mężowi wykonanie badania MSOME plemnika, mi zrobił usg i stwierdził, że jak na dzień cyklu mam za mały pęcherzyk owulacyjny. Bez dłuższego zastanowienia przepisał mi clostylbegyt. Nie zrealizowałam recepty. Pomyślałam, że lekarz który pierwszy raz w życiu robi mi badanie nie będzie decydował o moim leczeniu. Na podstawie jednego badania wyciąga szeroko idące wnioski. Do tej pory miałam owulacje, specjalnie pokazałam mu wszystkie zdjęcia z monitoringu. Generalnie po wizycie u lekarza bez szału – kazał nam się starać w dalszym ciągu naturalnie. Postanowiłam nie brać tego leku. A mój pęcherzyk był mały, ale w związku z tym owulacja się po prostu troszkę opóźniła. Mój mąż nie wykonał dalszych badań, bo nawet nie miał kiedy.
Styczeń był okropny, luty jeszcze gorszy….
06.02 miałam termin porodu mojego aniołka który odszedł 8tc. Na domiar złego 7.02 siostra moje męża urodziła syna..... To jakieś cholerne , przeklęte fatum! Praktycznie ten sam termin porodu! Znowu załamanie nerwowe , płacz, nostalgia, setki pytań przewaliło się przez moją głowę - dlaczego to moje maleństwo musiało odejść?! 25tego miałam urodziny – po raz pierwszy zamiast świętować i się cieszyć wyłam jak bóbr ….
ALE NAJWAŻNIEJSZE JEST TO, że dokładnie 8 miesięcy od poronienia, w 5tym cyklu starań W KOŃCU SIĘ UDAŁO !!!!!!!
Walentynkowy strzał !!!Cykl nie zapowiadał się optymistycznie, bo dzień po staraniach mąż odebrał wyniki posiewu nasienia - wyszły mu bakterie E.coli - dostał po raz kolejny antybiotyk, a ja kolejny już cykl spisałam na straty:/. Sama poszłam do ginekologa zweryfikować czy przypadkiem nie muszę się wymazać.
W szczęśliwym cyklu wzięliśmy sprawy w swoje ręce i:
- od jego początku stosowaliśmy clexane
- działania na 3 godziny przed owulacją, odczekaliśmy 18h po pozytywnym teście owulacyjnym
- do nawilżenia użyliśmy żelu wspomagającego poczęcie preseed
- po działaniach nogi do góry
- przesunęłam na własną rękę przyjmowanie duphastonu z 10 dni do 12 i w 29dc wykonałam betę - wynik 19,61. Popłakałam się, ze szczęścia.
Monitoruję teraz dynamikę przyrostu bety i w sobotę miałam 66,01, wczoraj 195,3 .
Nie wiem co tak na prawdę nam pomogło, ale ważne że się dało.
Objawów ciąży praktycznie nie było żadnych, a przynajmniej nie takie których bym się spodziewała:
- wilgotno (śluz) od owulacji, wcześniej miałam sucho
- ból klatki piersiowej w górnej jej części, pod pachami i piersi po bokach, zaczęłam się nawet zastanawiać czy przypadkiem to nie płuca mnie bolą
- mega ochota na seks , tuż po owulacji
- w okolicach 27 dc odruch wymiotny na zapach kawy
Co czuję? Euforia! Radość i strach pomieszane z panicznym stresem....Dlaczego ta beta taka niska? Noc z pt na sobotę nieprzespana - z piersi zeszło napięcie i ból odpuścił - to spowodowało, że wyobraźnia zaczęła robić swoje....W nocy nie zmrużyłam oka. Wczoraj w nocy podobnie - matko nie bolą mnie piersi! Strach, panika i płacz.... te 2 noce dały mi do zrozumienia, że to będzie na prawdę ciężkie 9 miesięcy ,ciężkie psychicznie , ale upragnione!!!
6.03 mam wizytę u 2 lekarzy ginekologów. Ma nadzieję, że dostanę encorton.
25.02 miałam 31 urodziny ...to jest najwspanialszy i najdroższy prezent !!
Wszystkim dziewczynom którym się udało serdecznie gratuluję!! A tym które dalej walczą o swoje szczęścia życzę dużo siły i powodzenia!! Trzymam kciuki bardzo mocno!!!
I dziewczyny trzeba wierzyć, walczyć cierpliwie , to nie zawsze jest takie łatwe, nie wszystkim udaje się za pierwszym razem. Czasami szwankuje malutka , drobniutka rzecz i to wystarczy, że nie wychodzi. U mnie być może problem tkwił po stronie osłabionego nasienia męża (morfologia poniżej normy, bakteria E.coli) i małej ilości śluzu płodnego u mnie. Trzeba próbować i wierzyć , że w końcu się uda!! Cuda też się zdarzają!
Alexis super , że ci się udało !!! życzę spokojnych 9 miesięcy !
Ależ to mega pozytywnie nastrajający post
Gratulacje:) To który to tydzień już?
Gratulacje Nienormalna!!!! Też jestem po poronieniu pierwszej ciąży (10 tc)...i teraz też jestem cała w obawach- chociaż dziś już tak się staram nie przejmować- mam jakiś nawet objaw, że czuję taką "obojetność"- tak jakbym bała się zaangażować, żeby jakby coś później nie cierpieć tak, jak wtedy... ale jak jutro mi beta się co najmniej podwoi, tak jak Tobie- to może powolutku zacznę się uśmiechać co do objawów to dziwne ale też miałam ból klatki piersiowej- szczególnie jak się obracałam, nachylałam- aż mężowi mówiłam że boli mnie klatka piersiowa- szczególnie tak pod piersiami i po bokach... nie wiem skąd ten objaw hehe
dokładnie taki sam ból klatki piersiowej . Przy obracaniu, pochylaniu . Dziś mam takie same bóle. W ogóle dziś miałam takiego mega stresa na maksa , że myślałam że dostanę w tramwaju palpitacji przedsionków . Zapomniałam wczoraj wieczorem tabl. duphastonu ....W pracy nie mogę się na niczym skupić, latam co chwilę do toalety , bo ze względu na śluz ciągle kontroluję co mi leci . Na prawdę schizma na maksa...nie jest to łatwe
Znasz przyczynę poronienia?
Ja biorę teraz clexane już od miesiąca - mam piękne siniaki na brzuchu... strasznie bolesne są te zastrzyki,a le zaciskam zęby, jak dobrze, że nie muszę ich sobie sama robić. Męża zaangażowałam do tego
mnie tez podobnie bolą cycorki
samira to dobrze
ja jestem teraz na etapie schizowania na tle braku bólu piersi, bo raz pobolewają troszkę po bokach a zaraz potem w ogóle nie bolą .
Jutro wizyta u ginekologa jednego i drugiego. Zobaczymy może któryś mnie trochę uspokoi bo zwariuję
W ogóle nie mam żadnych dolegliwości ciążowychWiadomość wyedytowana przez autora: 5 marca 2013, 19:23
alexis lubi tę wiadomość
-
alexis wrote:иιєиσямαℓиα wrote:alexis wrote:Shagga_80 wrote:иιєиσямαℓиα wrote:Cześć dziewczyny! Może mnie jeszcze co poniektóre pamiętacie . Witajcie po dłuższej przerwie! Przepraszam, że zniknęłam z forum na dłuższy czas...Potrzebowałam się zdystansować od tego wszystkiego.
Przestałam mierzyć temperaturę. Poszliśmy z mężem na wizytę do lekarza leczenia niepłodności. Lekarz zlecił mężowi wykonanie badania MSOME plemnika, mi zrobił usg i stwierdził, że jak na dzień cyklu mam za mały pęcherzyk owulacyjny. Bez dłuższego zastanowienia przepisał mi clostylbegyt. Nie zrealizowałam recepty. Pomyślałam, że lekarz który pierwszy raz w życiu robi mi badanie nie będzie decydował o moim leczeniu. Na podstawie jednego badania wyciąga szeroko idące wnioski. Do tej pory miałam owulacje, specjalnie pokazałam mu wszystkie zdjęcia z monitoringu. Generalnie po wizycie u lekarza bez szału – kazał nam się starać w dalszym ciągu naturalnie. Postanowiłam nie brać tego leku. A mój pęcherzyk był mały, ale w związku z tym owulacja się po prostu troszkę opóźniła. Mój mąż nie wykonał dalszych badań, bo nawet nie miał kiedy.
Styczeń był okropny, luty jeszcze gorszy….
06.02 miałam termin porodu mojego aniołka który odszedł 8tc. Na domiar złego 7.02 siostra moje męża urodziła syna..... To jakieś cholerne , przeklęte fatum! Praktycznie ten sam termin porodu! Znowu załamanie nerwowe , płacz, nostalgia, setki pytań przewaliło się przez moją głowę - dlaczego to moje maleństwo musiało odejść?! 25tego miałam urodziny – po raz pierwszy zamiast świętować i się cieszyć wyłam jak bóbr ….
ALE NAJWAŻNIEJSZE JEST TO, że dokładnie 8 miesięcy od poronienia, w 5tym cyklu starań W KOŃCU SIĘ UDAŁO !!!!!!!
Walentynkowy strzał !!!Cykl nie zapowiadał się optymistycznie, bo dzień po staraniach mąż odebrał wyniki posiewu nasienia - wyszły mu bakterie E.coli - dostał po raz kolejny antybiotyk, a ja kolejny już cykl spisałam na straty:/. Sama poszłam do ginekologa zweryfikować czy przypadkiem nie muszę się wymazać.
W szczęśliwym cyklu wzięliśmy sprawy w swoje ręce i:
- od jego początku stosowaliśmy clexane
- działania na 3 godziny przed owulacją, odczekaliśmy 18h po pozytywnym teście owulacyjnym
- do nawilżenia użyliśmy żelu wspomagającego poczęcie preseed
- po działaniach nogi do góry
- przesunęłam na własną rękę przyjmowanie duphastonu z 10 dni do 12 i w 29dc wykonałam betę - wynik 19,61. Popłakałam się, ze szczęścia.
Monitoruję teraz dynamikę przyrostu bety i w sobotę miałam 66,01, wczoraj 195,3 .
Nie wiem co tak na prawdę nam pomogło, ale ważne że się dało.
Objawów ciąży praktycznie nie było żadnych, a przynajmniej nie takie których bym się spodziewała:
- wilgotno (śluz) od owulacji, wcześniej miałam sucho
- ból klatki piersiowej w górnej jej części, pod pachami i piersi po bokach, zaczęłam się nawet zastanawiać czy przypadkiem to nie płuca mnie bolą
- mega ochota na seks , tuż po owulacji
- w okolicach 27 dc odruch wymiotny na zapach kawy
Co czuję? Euforia! Radość i strach pomieszane z panicznym stresem....Dlaczego ta beta taka niska? Noc z pt na sobotę nieprzespana - z piersi zeszło napięcie i ból odpuścił - to spowodowało, że wyobraźnia zaczęła robić swoje....W nocy nie zmrużyłam oka. Wczoraj w nocy podobnie - matko nie bolą mnie piersi! Strach, panika i płacz.... te 2 noce dały mi do zrozumienia, że to będzie na prawdę ciężkie 9 miesięcy ,ciężkie psychicznie , ale upragnione!!!
6.03 mam wizytę u 2 lekarzy ginekologów. Ma nadzieję, że dostanę encorton.
25.02 miałam 31 urodziny ...to jest najwspanialszy i najdroższy prezent !!
Wszystkim dziewczynom którym się udało serdecznie gratuluję!! A tym które dalej walczą o swoje szczęścia życzę dużo siły i powodzenia!! Trzymam kciuki bardzo mocno!!!
I dziewczyny trzeba wierzyć, walczyć cierpliwie , to nie zawsze jest takie łatwe, nie wszystkim udaje się za pierwszym razem. Czasami szwankuje malutka , drobniutka rzecz i to wystarczy, że nie wychodzi. U mnie być może problem tkwił po stronie osłabionego nasienia męża (morfologia poniżej normy, bakteria E.coli) i małej ilości śluzu płodnego u mnie. Trzeba próbować i wierzyć , że w końcu się uda!! Cuda też się zdarzają!
Alexis super , że ci się udało !!! życzę spokojnych 9 miesięcy !
Ależ to mega pozytywnie nastrajający post
Gratulacje:) To który to tydzień już?
Gratulacje Nienormalna!!!! Też jestem po poronieniu pierwszej ciąży (10 tc)...i teraz też jestem cała w obawach- chociaż dziś już tak się staram nie przejmować- mam jakiś nawet objaw, że czuję taką "obojetność"- tak jakbym bała się zaangażować, żeby jakby coś później nie cierpieć tak, jak wtedy... ale jak jutro mi beta się co najmniej podwoi, tak jak Tobie- to może powolutku zacznę się uśmiechać co do objawów to dziwne ale też miałam ból klatki piersiowej- szczególnie jak się obracałam, nachylałam- aż mężowi mówiłam że boli mnie klatka piersiowa- szczególnie tak pod piersiami i po bokach... nie wiem skąd ten objaw hehe
dokładnie taki sam ból klatki piersiowej . Przy obracaniu, pochylaniu . Dziś mam takie same bóle. W ogóle dziś miałam takiego mega stresa na maksa , że myślałam że dostanę w tramwaju palpitacji przedsionków . Zapomniałam wczoraj wieczorem tabl. duphastonu ....W pracy nie mogę się na niczym skupić, latam co chwilę do toalety , bo ze względu na śluz ciągle kontroluję co mi leci . Na prawdę schizma na maksa...nie jest to łatwe
Znasz przyczynę poronienia?
Ja biorę teraz clexane już od miesiąca - mam piękne siniaki na brzuchu... strasznie bolesne są te zastrzyki,a le zaciskam zęby, jak dobrze, że nie muszę ich sobie sama robić. Męża zaangażowałam do tego
Nie znam przyczyny- u mnie najpierw w 8tc zaczęła mocno krwawić wracając z pracy- 1/3 nogawek spodni miałam w krwi, trafiłam do szpitala i przy usg widziałam fasoleczkę z bijącym serduszkiem, okazało się, że odkleja mi sie kosmówka, lezałam tydzień w szpitalu, później mnie do domu puścili żebym leżała i w 10tc kontrolę miałam- myślałam że jest już wszystko okej, bo już nie krwawiłam ani nawet nie plamiłam- na usg szłam z uśmiechem na buzi ale niestety- okazało się że serduszko już nie bije... badania miałam wszystkie robione to tylko przeciwciała anty TG wyszły mi podwyższone- także biore teraz euthurox 25. Co do clexanu to wiem o co chodzi- sama robiłam sobie zastrzyki w brzuch po operacji zszywania ścięgna achillesa...znam ten ból...póxniej już szukałam miejsca gdzie siniaka nie ma hehe jak narkomanka normalnie hehehe
qurcze straszne to co piszesz . Przykre... Zastanawiające jest to dlaczego się odkleiła kosmówka? Jakie mogą być przyczyny...
U ciebie może właśnie to te przeciwciała TG....
Bądźmy dobrej myśli ! Musi się tym razem udać!!
alexis lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Fajnie się czyta dobre wiadomości:) I powiem Wam, ale dobrze to wiecie- czas od owulacji do miesiączki jest koszmarem:( Nawet, jak się wie, że się czeka na @ a nie na pozytywny wynik testu. I nie chodzi o to, że czekam na @ by na nowo działać, ale właśnie po to, by wyluzować, odpuścić sobie i sama nie wiem co- uzmysłowić sobie, że "nic z tego"? Sorry za ten pesymism, za leniwa jestem i za mało chyba zdetermonowana by liczyć, że "kiedyś się uda". Ale naprawdę szczerze się cieszę z każdej nowej Fasolinki:) Tak tylko sobie marudzę
samira lubi tę wiadomość
... 21 cykl na Ovu. A w dupę z tym... -
Gunia wrote:Fajnie się czyta dobre wiadomości:) I powiem Wam, ale dobrze to wiecie- czas od owulacji do miesiączki jest koszmarem:( Nawet, jak się wie, że się czeka na @ a nie na pozytywny wynik testu. I nie chodzi o to, że czekam na @ by na nowo działać, ale właśnie po to, by wyluzować, odpuścić sobie i sama nie wiem co- uzmysłowić sobie, że "nic z tego"? Sorry za ten pesymism, za leniwa jestem i za mało chyba zdetermonowana by liczyć, że "kiedyś się uda". Ale naprawdę szczerze się cieszę z każdej nowej Fasolinki:) Tak tylko sobie marudzę
Gunia zobaczysz będzie dobrze. Wiem co czujesz, bo czułam się dokładnie tak samo, z każdym następnym cyklem coraz bardziej zrezygnowana, nie raz miałam ochotę odpuścić. W tym cyklu trochę wrzuciłam na luz, wzięliśmy nawet urlop, żeby się nie stresować i trochę odpocząć. Będzie dobrze zobaczysz !samira lubi tę wiadomość
-
иιєиσямαℓиα wrote:Cześć dziewczyny! Może mnie jeszcze co poniektóre pamiętacie . Witajcie po dłuższej przerwie! Przepraszam, że zniknęłam z forum na dłuższy czas...Potrzebowałam się zdystansować od tego wszystkiego.
Przestałam mierzyć temperaturę. Poszliśmy z mężem na wizytę do lekarza leczenia niepłodności. Lekarz zlecił mężowi wykonanie badania MSOME plemnika, mi zrobił usg i stwierdził, że jak na dzień cyklu mam za mały pęcherzyk owulacyjny. Bez dłuższego zastanowienia przepisał mi clostylbegyt. Nie zrealizowałam recepty. Pomyślałam, że lekarz który pierwszy raz w życiu robi mi badanie nie będzie decydował o moim leczeniu. Na podstawie jednego badania wyciąga szeroko idące wnioski. Do tej pory miałam owulacje, specjalnie pokazałam mu wszystkie zdjęcia z monitoringu. Generalnie po wizycie u lekarza bez szału – kazał nam się starać w dalszym ciągu naturalnie. Postanowiłam nie brać tego leku. A mój pęcherzyk był mały, ale w związku z tym owulacja się po prostu troszkę opóźniła. Mój mąż nie wykonał dalszych badań, bo nawet nie miał kiedy.
Styczeń był okropny, luty jeszcze gorszy….
06.02 miałam termin porodu mojego aniołka który odszedł 8tc. Na domiar złego 7.02 siostra moje męża urodziła syna..... To jakieś cholerne , przeklęte fatum! Praktycznie ten sam termin porodu! Znowu załamanie nerwowe , płacz, nostalgia, setki pytań przewaliło się przez moją głowę - dlaczego to moje maleństwo musiało odejść?! 25tego miałam urodziny – po raz pierwszy zamiast świętować i się cieszyć wyłam jak bóbr ….
ALE NAJWAŻNIEJSZE JEST TO, że dokładnie 8 miesięcy od poronienia, w 5tym cyklu starań W KOŃCU SIĘ UDAŁO !!!!!!!
Walentynkowy strzał !!!Cykl nie zapowiadał się optymistycznie, bo dzień po staraniach mąż odebrał wyniki posiewu nasienia - wyszły mu bakterie E.coli - dostał po raz kolejny antybiotyk, a ja kolejny już cykl spisałam na straty:/. Sama poszłam do ginekologa zweryfikować czy przypadkiem nie muszę się wymazać.
W szczęśliwym cyklu wzięliśmy sprawy w swoje ręce i:
- od jego początku stosowaliśmy clexane
- działania na 3 godziny przed owulacją, odczekaliśmy 18h po pozytywnym teście owulacyjnym
- do nawilżenia użyliśmy żelu wspomagającego poczęcie preseed
- po działaniach nogi do góry
- przesunęłam na własną rękę przyjmowanie duphastonu z 10 dni do 12 i w 29dc wykonałam betę - wynik 19,61. Popłakałam się, ze szczęścia.
Monitoruję teraz dynamikę przyrostu bety i w sobotę miałam 66,01, wczoraj 195,3 .
Nie wiem co tak na prawdę nam pomogło, ale ważne że się dało.
Objawów ciąży praktycznie nie było żadnych, a przynajmniej nie takie których bym się spodziewała:
- wilgotno (śluz) od owulacji, wcześniej miałam sucho
- ból klatki piersiowej w górnej jej części, pod pachami i piersi po bokach, zaczęłam się nawet zastanawiać czy przypadkiem to nie płuca mnie bolą
- mega ochota na seks , tuż po owulacji
- w okolicach 27 dc odruch wymiotny na zapach kawy
Co czuję? Euforia! Radość i strach pomieszane z panicznym stresem....Dlaczego ta beta taka niska? Noc z pt na sobotę nieprzespana - z piersi zeszło napięcie i ból odpuścił - to spowodowało, że wyobraźnia zaczęła robić swoje....W nocy nie zmrużyłam oka. Wczoraj w nocy podobnie - matko nie bolą mnie piersi! Strach, panika i płacz.... te 2 noce dały mi do zrozumienia, że to będzie na prawdę ciężkie 9 miesięcy ,ciężkie psychicznie , ale upragnione!!!
6.03 mam wizytę u 2 lekarzy ginekologów. Ma nadzieję, że dostanę encorton.
25.02 miałam 31 urodziny ...to jest najwspanialszy i najdroższy prezent !!
Wszystkim dziewczynom którym się udało serdecznie gratuluję!! A tym które dalej walczą o swoje szczęścia życzę dużo siły i powodzenia!! Trzymam kciuki bardzo mocno!!!
I dziewczyny trzeba wierzyć, walczyć cierpliwie , to nie zawsze jest takie łatwe, nie wszystkim udaje się za pierwszym razem. Czasami szwankuje malutka , drobniutka rzecz i to wystarczy, że nie wychodzi. U mnie być może problem tkwił po stronie osłabionego nasienia męża (morfologia poniżej normy, bakteria E.coli) i małej ilości śluzu płodnego u mnie. Trzeba próbować i wierzyć , że w końcu się uda!! Cuda też się zdarzają!
Alexis super , że ci się udało !!! życzę spokojnych 9 miesięcy !
Kochana GRATULUJĘ Ci z całego serca i życzę spokojnych 9 miesięcy!!
Fajnie czyta się takie optymistyczne posty, oby takich było jak najwięcej!!![img][/img][url][/url][url]
https://bellybestfriend.pl/graph/c1c39f0ba777992f5962555063f7ccec
27.05.2013r. [*] (8tc)[/url] -
nick nieaktualnydziewczyny ,coś ku pokrzepieniu serc ,mimo treści
Bajka o Nadziei
Kiedyś żyła sobie Miłość. Była piękna, doceniania. Zawsze szła w parze z Nadzieją. Nigdy się nie rozstawały.
Pewnego dnia płynęły razem statkiem Miłości. Towarzyszyło im Szczęście, Radość, Zaufanie i Przyjaźń. Pogoda była piękna, słoneczna. Lecz nagle nad horyzontem zaczęły zbierać się czarne chmury. Wraz z nimi na statek przypłynęły Smutek, Rozczarowanie i Rozpacz.
- Zobaczcie na te czarne chmury – powiedział zamyślony Smutek.
Lecz uczucia zdawały się nie słuchać Smutku.
- Ja tam nic nie widzę – odrzekła Miłość.
– Smutek jak zawsze martwi się na zapas – wtórowały inne uczucia.
- Oby Miłość miała rację – powiedziała cicho Nadzieja.
I płynęli tak dalej wszyscy razem, a chmury były coraz ciemniejsze, coraz większe i zbliżały się coraz szybciej.
- Chmury na horyzoncie – mówiła nostalgicznie Rozpacz.
Dopiero gdy zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, gdy zarwał się wiatr, Miłość krzyknęła:
- Dlaczego nikt nas nie ostrzegł?!
- Ostrzegaliśmy – odpowiedział Smutek. – Ale ty wolałaś pozostać głucha i ślepa. A teraz już jest za późno.
Nadzieja nie mogła tego słuchać.
- Nie poddamy się! – krzyknęła.
I rozpoczęła ewakuację statku. Niestety było już za późno. Piorun trafił w pokład.
Pierwsze zginęło Zaufanie, a zaraz za nim Zycie straciło Szczęście i Radość. Przyjaźń trzymała się dzielnie, ale ogromna fala zmyła ją z pokładu. Przyjaźń utonęła.
Na statku pozostała tylko Miłość z Nadzieją oraz Smutek, Rozczarowanie i Rozpacz.
Miłość zaczęła się poddawać.
- Nie zostawiaj mnie – jęknęła Nadzieja. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz!
Niestety Nadzieja, jak to Nadzieja, rzadko ma rację. A i teraz się pomyliła. Miłość umarła.
A na jej miejsce przybyła Nienawiść, która pozostała jednak tylko chwilę.
- Nic tu po mnie – rzekła w końcu. – Jestem potrzebna też gdzie indziej.
I z tymi słowami opuściła Nadzieję.
Z nadzieją zaczęło rozmawiać Rozczarowanie.
- To koniec. Miłość nie żyje –powiedziało.
- Nie prawda – Nadzieja pokręciła głową. - Ona żyje. Ona tylko śpi…
Ten sam scenariusz powtórzył się ze Smutkiem. Pałeczkę przejęła Rozpacz.
- Wiesz, ze to koniec, czemu nie chcesz w to uwierzyć? – zapytała. – Ona już nie wróci. Odeszła na zawsze.
Nadzieja udawała, ze nie słyszy. Trwała uparcie przy swoim. Tak więc zza horyzontu wyłoniło się słońce. Chmury zniknęły bez śladu, a przy Nadziei usiadła Samotność.
- Dlaczego tu siedzisz? – zapytała.
- Nie wiem - odpowiedziała szczerze Nadzieja patrząc w dal. – Już zaczynam wierzyć, ze ona nie wróci…
I tak siedziała z Samotnością, która ustąpiła miejsca nowej Radości, nowej Przyjaźni i nowemu Szczęściu. Wtedy to właśnie umarła Nadzieja. Tak, Nadzieja umiera ostatnia.karoam lubi tę wiadomość
-
darijka wrote:dzięki. starałam się 5 cykli ostatni z ziołami ojca sroki nr,3 na owu. mam do oddania dla dwóch osóbek ziólka, jak ktoś zainteresoowany to jutro wysyłam
Darijka a możesz napisać sposób dawkowania ziół? Tzn. piłaś do dnia owulacji, czy przez cały cykl? Codziennie wieczorem, czy z przerwami?samira lubi tę wiadomość
-
samira wrote:dziewczyny ,coś ku pokrzepieniu serc ,mimo treści
Bajka o Nadziei
Kiedyś żyła sobie Miłość. Była piękna, doceniania. Zawsze szła w parze z Nadzieją. Nigdy się nie rozstawały.
Pewnego dnia płynęły razem statkiem Miłości. Towarzyszyło im Szczęście, Radość, Zaufanie i Przyjaźń. Pogoda była piękna, słoneczna. Lecz nagle nad horyzontem zaczęły zbierać się czarne chmury. Wraz z nimi na statek przypłynęły Smutek, Rozczarowanie i Rozpacz.
- Zobaczcie na te czarne chmury – powiedział zamyślony Smutek.
Lecz uczucia zdawały się nie słuchać Smutku.
- Ja tam nic nie widzę – odrzekła Miłość.
– Smutek jak zawsze martwi się na zapas – wtórowały inne uczucia.
- Oby Miłość miała rację – powiedziała cicho Nadzieja.
I płynęli tak dalej wszyscy razem, a chmury były coraz ciemniejsze, coraz większe i zbliżały się coraz szybciej.
- Chmury na horyzoncie – mówiła nostalgicznie Rozpacz.
Dopiero gdy zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, gdy zarwał się wiatr, Miłość krzyknęła:
- Dlaczego nikt nas nie ostrzegł?!
- Ostrzegaliśmy – odpowiedział Smutek. – Ale ty wolałaś pozostać głucha i ślepa. A teraz już jest za późno.
Nadzieja nie mogła tego słuchać.
- Nie poddamy się! – krzyknęła.
I rozpoczęła ewakuację statku. Niestety było już za późno. Piorun trafił w pokład.
Pierwsze zginęło Zaufanie, a zaraz za nim Zycie straciło Szczęście i Radość. Przyjaźń trzymała się dzielnie, ale ogromna fala zmyła ją z pokładu. Przyjaźń utonęła.
Na statku pozostała tylko Miłość z Nadzieją oraz Smutek, Rozczarowanie i Rozpacz.
Miłość zaczęła się poddawać.
- Nie zostawiaj mnie – jęknęła Nadzieja. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz!
Niestety Nadzieja, jak to Nadzieja, rzadko ma rację. A i teraz się pomyliła. Miłość umarła.
A na jej miejsce przybyła Nienawiść, która pozostała jednak tylko chwilę.
- Nic tu po mnie – rzekła w końcu. – Jestem potrzebna też gdzie indziej.
I z tymi słowami opuściła Nadzieję.
Z nadzieją zaczęło rozmawiać Rozczarowanie.
- To koniec. Miłość nie żyje –powiedziało.
- Nie prawda – Nadzieja pokręciła głową. - Ona żyje. Ona tylko śpi…
Ten sam scenariusz powtórzył się ze Smutkiem. Pałeczkę przejęła Rozpacz.
- Wiesz, ze to koniec, czemu nie chcesz w to uwierzyć? – zapytała. – Ona już nie wróci. Odeszła na zawsze.
Nadzieja udawała, ze nie słyszy. Trwała uparcie przy swoim. Tak więc zza horyzontu wyłoniło się słońce. Chmury zniknęły bez śladu, a przy Nadziei usiadła Samotność.
- Dlaczego tu siedzisz? – zapytała.
- Nie wiem - odpowiedziała szczerze Nadzieja patrząc w dal. – Już zaczynam wierzyć, ze ona nie wróci…
I tak siedziała z Samotnością, która ustąpiła miejsca nowej Radości, nowej Przyjaźni i nowemu Szczęściu. Wtedy to właśnie umarła Nadzieja. Tak, Nadzieja umiera ostatnia.
Smutne, ale prawdziwe. Oby nadzieja nigdy nie umierała, bo ona umiera ostatnia:}samira lubi tę wiadomość
***