Torunianki :)
-
WIADOMOŚĆ
-
Witaj Kenya. Miło nam ciebie poznać.
Och dziewczyny współczuje wam cierpienia i zarazem zazdroszcze. Już też bym chciała żeby ta @ przylazła i żebym mogła zacząć nowy cykl i nowe starania z clo. A tu termin @ dopiero na 11 grudnia och jak mi sie dłużyIwka lubi tę wiadomość
-
Dziękuje Dziewczyny za przyjęcie! To bardzo miłe!
Co do mojej historii, to nie jest łatwo, nadal są momenty, gdy rozklejam się, a przed oczami stają mi obrazy ze szpitala... Gdy myślę sobie, iż te Święta miały wyglądać zupełnie inaczej... Że nie spodziewałam się, że na koniec roku dostaniemy takiego kopa od życia...
Pozwólcie, że zacznę od początku, by miało to skład i ład... Z obecnym partnerem jesteśmy razem już 10 lat, suma sumarum, podjęliśmy całkiem niedawno decyzje, iż pora postarać się o potomka. Bardziej z ciekawości zakupiłam testy owulacyjne, ale za bardzo na nich nie polegałam, ot tak, wieczorami przez kilka dni sobie je zrobiłam... W ciągu dnia test ciążowy w 27dc i jest! Udało się! Nie wierzyłam, zrobiłam jeszcze dwa kolejne testy tego samego dnia (różnych firm) i wynik taki sam... Radość nie do opisania! Pierwsza wizyta u ginekologa (5t6dz) - jest! Jest pęcherzyk, jest zarodek, jest serduszko! Nie wierze. Standardowe zalecenia badań krwi... Czułam się bardzo dobrze, typowe ciążowe objawy, ale do "przeżycia", bez plamień, bezkrwawień, bez mocnych bóli brzucha... Na kolejną wizyte stawiam się z Narzeczonym, zaczynamy od usg... Ja zauważyłam już na początku Poczułam się jak w filmie, pojawiły się myśli, że przecież o takich rzeczach czyta się w gazetach, ogląda w telewizji... Badanie trwa, ta cisza, i słowa: "Mamy problem..." Dostałam skierowanie do szpitala, z alternatywnym wyjściem czekania na naturalne rozwiązanie. Postanowiliśmy czekać... Psychicznie rozbita, a fizycznie? Organizm nie reagował! Czekałam aż zacznie się najgorsze i nic... Po 3 tygodniach podjęliśmy decyzje, iż czekaliśmy wystarczająco długo, że trzeba naturze pomóc. Udałam się do innego lekarza na kontrol (usg w 3d i widok malutkiego człowieczka... nie, nie fasolki, ale człowieczka...), decyzja - jutro do szpitala... Nie mogłam z lekarzem rozmawiać, łzy stały mi w oczach, a z gabinetu niemal wybiegłam by móc poraz kolejny wypłakać się w głos... Nazajutrz, IP i kolejne usg, przyjęcie na oddział, sala 5 osób - wszystkie kobiety na ten sam zabieg. Tabletki dopochwowe, po 5,5h zaczęło się najgorsze, od początku krwawienia minęły może ze dwie godziny i trafiłam na zabieg, miał odbyć się na następny dzień, jednak trafiłam na niego niemal prosto z łazienki, gdzie już nie dawałam rady... Tuż przed zabiegiem najgorsze i najboleśniejsze w życiu badanie i swierdzenie "robimy zabieg, bo do jutra, to się Pani wykrwawi"... Odrętwiałam, poddałam się, a jednocześnie chciałam uciekać, byłam przestraszona, bowiem 2 godziny wcześniej jadłam, mówiono że z tego powodu nie dostane znieczulenia, pojawiły się łzy i chyba się zlitowali... Po ok 20 minutach byłam już na sali PO. Na następny dzień wypis do domu... Czułam się dobrze, fizycznie, czuje się nadal, w przyszłym tygodniu kontrola ginekologiczna, czy aby w środku wszystko jest już ok...
Nie mówię o braku współczucia, bo tego się nawet nie spodziewałam tam po nikim, ale odrobina zwykłej, ludzkiej empatii wiele by zmieniła, choćby pare zdań... Mogły by sprawić, że na samo wspomnienie szpitala i tej znieczulicy, nie cisnęły by się łzy do oczu...
Wybaczcie, że pozwoliłam sobie na takie rozpisanie się tutaj Póki co mam siłe! Dlaczego? Ponieważ chce jak najszybciej walczyć, zacząć starania znowu! Chcę JUŻ iść na kontrol, JUŻ działać... Strach jest ogromny, tego nie zmienimy po stracie, ale trzeba będzie stawić mu czoła! Dlatego nie czekałam, a już 3 dnia po zabiegu poszłam badać krew... I co? TSH - 5,13 (ft4 przy dolnej granicy), wit. D - poziom "niewystarczający", na granicy niedoboru... Przeciwciała tarczycowe ok, dziś odebrałam wynik. Złapałam się tej tarczycy, i JUŻ na poniedziałek mam wizyte u endokrynologa, ciekawa jestem co powie na te wyniki. I jak tak patrze i analizuje, już na pierwszych badaniach, przed II wizytą ciążową miałam wynik TSH 3,7 - teoretycznie w normie, nic nie robiliśmy... teraz wiem, że wynik już wtedy był za wysoki! Dzieciątko obumarło ok 2 tyg po zrobieniu tego wyniku... Chce walczyć, tylko to mnie trzyma w całości! Zatem poniedziałek - endokrynolog, na środe planuje - ginekologa i zobaczymy na czym stoimy... Czekanie na pierwszą @... Wybaczcie raz jeszcze i dziękuje!misia79, Iwka, rah lubią tę wiadomość
-
Kenya tutaj nie jesteś sama z takim problemem w większości wszystkie Cię rozumiemy ale trudno jest cokolwiek napisać bo w ogóle ciężko jest wspierać kobietę po stracie dziecka bo każda kobieta potrzebuje innego wsparcia. Jedne chcą aby razem z nią płakać inne chcą aby ją pocieszać i nie pokazywać smutku inne zaś w ogóle nie chcą na ten temat rozmawiać. Ale jednego możesz być pewna wszystkie się tutaj wspieramy i będziemy też wspierać Ciebie. Nasze forum jest wspaniałe
A u jakiego lekarza się do leczysz kto Ci robił zabieg ?
I daj znać jak było u endokrynologa. Bo tsh niestety trzeba zbić.Kenya, Iwka lubią tę wiadomość
-
Dobranoc
Spokojnej pracy Misia.
Ja dziś ostatni dzień nowenny aż dziwne że to już ten czas tak szybko leci
Juz niedługo weekendzik
Kenya rozumiemy Cię aż za dobrze i większość z nas ma swoje małe Aniołki wierzę że będą czuwać nad namimisia79, Iwka lubią tę wiadomość
-
Tak, to wszystko bardzo trudne, bowiem pierwszego dnia po wyjściu ze szpitala mogłam mówić, co się w nim działo, a od dnia następnego, jakoś to do mnie na nowo dotarło i już na samą myśl, i wspomnienie do oczu napływały łzy, głos wiązł gdzieś w gardle...
Pierwsze dwie wizyty były w Matopacie u dr'a Wojtynka, ale już tam nie pójde... Wizyta tuż przed zabiegiem była u dr'a Paluszyńskiego i do Niego zamierzam jak narazie chodzić... A sam zabieg wykonywany był przez dr'a Kipigrocha, ojjj zdecydowanie brak Mu delikatności, ale to akurat potwierdziły kobiety, które u Niego się wcześniej leczyły...
Dziękuje, że jesteście!misia79, Iwka lubią tę wiadomość
-
Kaśka wrote:Dobranoc
Spokojnej pracy Misia.
Ja dziś ostatni dzień nowenny aż dziwne że to już ten czas tak szybko leci
Juz niedługo weekendzik
Kenya rozumiemy Cię aż za dobrze i większość z nas ma swoje małe Aniołki wierzę że będą czuwać nad namiKaśka, Iwka lubią tę wiadomość
-
Kenya wrote:Tak, to wszystko bardzo trudne, bowiem pierwszego dnia po wyjściu ze szpitala mogłam mówić, co się w nim działo, a od dnia następnego, jakoś to do mnie na nowo dotarło i już na samą myśl, i wspomnienie do oczu napływały łzy, głos wiązł gdzieś w gardle...
Pierwsze dwie wizyty były w Matopacie u dr'a Wojtynka, ale już tam nie pójde... Wizyta tuż przed zabiegiem była u dr'a Paluszyńskiego i do Niego zamierzam jak narazie chodzić... A sam zabieg wykonywany był przez dr'a Kipigrocha, ojjj zdecydowanie brak Mu delikatności, ale to akurat potwierdziły kobiety, które u Niego się wcześniej leczyły...
Dziękuje, że jesteście!
Oj o Kipigrochu to ja same negatywne opinie słyszałam. Tutaj wszystkie chodzimy do Łojko. Moją ciąże pozamaciczną leczył Jackowski i jemu zawdzięczam to że w ogóle ją wykrył bo nikt wcześniej tego nie widział. ( Wcześniej tylko do niego chodziłam na wizyty prywatne ) Potem prowadził mnie i dzięki niemu też uniknęłam zabiegu bo sama poroniłam tę ciążę. Ból pozostał.Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 grudnia 2014, 21:55
-
Witam sie i ja
Widzę że każdy dzisiaj padnięty i ja się dołączam, zasypiam na siedząco. A dzisiaj idziemy jeszcze na urodzinku, jutro na podwójne urodzinki a w niedzielę mąż biegnie w pół maratonie !!!!!
misia79, Kaśka lubią tę wiadomość
-
misia, rah, Kaśka @ przyszła to przed Wami świąteczny cykl oby mikołaj fasolinki zasadził w Waszych brzuszkach
Kenya witam się i ja proszę rozgość sie a widzę że Wojtynka coś się popsuł...
India 30.o1 to szybko super rah ja się przypominam Tobie :*
Toca do dr. Ł prywatnie się czeka tydzień może dwa - 100 zł wizyta, ale on tam usg nie ma i jak nie będziesz miała wyników krwi to poprostu pójdziesz na pogawędkę. A na nfz jest różnie a na pierwszą wizytę czekałam czyba 2-3 tygodnie. A później się przychodzi jak on Ci powie.
siala GRATULACJE !!! wyników męża
W końcu weekendmisia79, rah lubią tę wiadomość
-
Ja tak na chwilę!
Kenya, nie umiem inaczej jak tylko wirtualnie Cie przytulić! Bardzo się wzruszyłam jak czytałam. Jestem strasznie empatyczna i już widziałam Cie na oddziale, samotną... Na szczęście tu samotna nie będziesz! Wspieramy się jak tylko potrafimy!
Dziewczyny! Życzę bezbolesnej reszty @!
Reszcie życzę miłego piąteczku!
Iwka, ja też się wyśpię!
Do późniejKenya, Iwka, misia79 lubią tę wiadomość