Torunianki :)
-
WIADOMOŚĆ
-
Kenya, gdy poroniłam duzo czytalam o stronie psychologicznej takiego zdarzenia. Niemal 100% kobiet przez pierwsze 3 miesiące po chce miec dziecko juz, natychmiast. Dopiero po tym czasie i ustabilizowaniu hormonów, przychodzi żałoba. Żałuje, ze nie udało mi sie od razu i ze przechodziłam przez to co było pozniej. Trzymam kciuki, zeby szybciutko Wam sie udało!
misia79 lubi tę wiadomość
-
Bardzo Wam współczuję... mojej cioci koleżanka poroniła 4 razy, ale to było 25 lat temu i teraz ma 25letniego syna, jedynaka rozpieszczonego, ale i wyproszonego od Boga! Życzę Wam, żeby w najbliższym czasie udało Wam się, a potem życzę wpadki hehe, żeby była dwójeczka
Iwka lubi tę wiadomość
-
Ależ mam dzis dola...we wszystko zwątpiłam....nie wierze, ze w najbliższym czasie sie uda. Moze za pol roku, czy rok...ale teraz, przy tylu dziwnych objawach...napewno nic z tego nie bedzie az mi sie nie chce starać....
toca81, misia79 lubią tę wiadomość
-
Hej Rah powiem ci że mam podobnie.
Chwile po hsg miałam super nastawienie a teraz nie wiem gdzie to się podziało.
Mam wrażenie że nigdy nie dowiem się co jest przyczyną mojej niepłodności.
A wizja dwóch kresek wydaje mi się coraz bardziej oddalona.
Mam nadzieję że to tylko chwilowe
I jeszcze ta pogodamisia79 lubi tę wiadomość
-
Dziewczyny, a myślałyście o naprotechnologu? Niestety poradnia jest w Bydgoszczy ale w Toruniu jest tzw. trener. Ja się nad tym kiedyś zastanawiałam, ale nie mam możliwości jeździć do Bydzi.. może kiedyś do tego dojrzeję
Ucha do góry!Iwka lubi tę wiadomość
-
rah wrote:A kto to taki?
Naprotechnolog całościowo traktuje kobietę, bada, obserwuje, pierwsza wizyta trwa 2-3 h, bo wypyta o wszystko i nie lekceważy żadnego objawu... zaciekawił mnie trochę ten temat, ale tylko troszkę na razie. Tu na forum też jest taki temat
https://ovufriend.pl/forum/starajac-sie-ogolne/metoda-naprotechnologi,2295.htmlWiadomość wyedytowana przez autora: 5 grudnia 2014, 13:53
rah, Iwka lubią tę wiadomość
-
Rudziutka ja myślę jak tu sobie głowę wyprać i nie myśleć o dziecku tylko się kochać kiedy na to ochota i tak pewnie szybciej by było
A tak serio to można pomyśleć tylko znowu cykl w plecy bo z tego co się orientuję przez jeden cykl się obserwujesz i nie kochasz żeby nie zakłócać sluzow chyba heheIwka, misia79 lubią tę wiadomość
-
Hej dziewczynki ja tylko wpadłam na chwilkę aby dołączyć do zdołowanych bo też już jestem zdołowana. Cały czas wydaje mi się że zostanę kiedyś tutaj sama... Że Wam się wszystkim uda a mnie nie. Cały czas piorę swój mózg i nie mogę się jakoś odblokować. Po ciąży pozamacicznej byłam raz u psychologa w szpitalu i miałam wrażenie że cały czas gada mi to co ja już wiem i nic mi nie pomogło. Mnie to już chyba tylko hipnoza pomoże i właśnie nad tym się zastanawiam....( wiem że to głupie ale cóż ). a napro jakoś mnie nie pociąga moja znajoma z pracy korzystała z tej poradni tutaj w Bydzi i do tej pory nie zaciążyła. Szkoda słów. Nie wiem co miałabym obserwować jak u mnie śluzu na naparstek. Ach już nawet nie chce mi się o tym pisać.
Trzeba tylko wierzyć że się uda. Miłego popołudnia Kochane.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 grudnia 2014, 15:49
Iwka lubi tę wiadomość
-
Hej dziewczyny! Wpadam tutaj szybciutko na chwilke (eh, w pracy kręci mi się tyle osób, że nie ma mowy o spokojnym czytaniu i pisaniu niestety), bowiem za jakiś czas wyjeżdzamy poza Toruń i będę mogła jedynie Was podglądać na telefonie...
Ja również dziś jakoś podupadłam w nastroju, czas w pracy ślimaczył się niemiłosiernie, a poza tym i co najważniejsze zaczęłam wkręcać sobie, że coś jest nie tak po zabiegu, a wiem, że takie myślenie jest złe, nie na miejscu... Brzuch nie boli mocno, jedynie kilka razy dziennie coś tam "zaćmi", ale niemal niezauważalnie, wczoraj po dłuższej przerwie jakiś dziwny wypływ wieczorem, troszke, i koniec...Niech już ta środa i kontrola nasąpi, bo sfiksuje! Dziś po pracy zrobiłam jeszcze test ciążowy i mój organizm jeszcze "jest w ciąży", bladzioch zaczął pojawiać się po jakichś 2-3 minutach dopiero, no ale jest... Normalnie bym się cieszyła, ale teraz chciałabym by już hormony wróciły no normy. W poniedziałek z samego rana lece zatem na bHCG i skontroluje wynik z poziomem, który zbadałam na 3 dzień po zabiegu, mam nadzieje, że spadek będzie duuuuży!...
Hmm, w nawiązaniu do dr'a Wojtynka, to poszłam do Niego za poleceniem znajomej, która również jest w ciąży, że niby "fajnie, że jest dobry kontakt poza wizytami itp, itd", stwierdziłam, że co mi tam, pójde... Kontakt, może i jest, ale chyba nie wtedy gdy coś się dzieje... Gdy zbliżały się 3 tygodnie mojego chodzenia z obumarłą ciążą, chciałam się zarejestrować jeszcze na wizyte, okazało się że wszystkie terminy w Matopacie były zajęte, do wszystkich. Napisałam smsa, opisałam sytuacje... Głucha cisza. Ja się nie będę prosić. Dostałam się do dr'a Paluszyńkiego, narazie jestem pełna pozytywnych wrażeń, zobaczymy jak będzie dalej... Dr'a Kipigrocha nie chce pamiętać. A dr Łojko... Pojawił się u nas na następny dzień po zabiegu, był obchód, każdą tylko spytał "jak się Pani czuje?" i tyle. Następnie kazano nam jeszcze pojedyńczo wchodzić na "pogadanke" właśnie do Niego, już przed wyjściem do domu i wybaczcie dziewczyny, ale być może ze względu na okoliczności z jakich się w tym szpitalu znalazłam, nie będę Go również wspominać miło... Powitał mnie tekstem: "Uuu, niestety było łyżeczkowanie..." i cisza i jakiś taki półuśmiech na twarzy. Poczułam się, jakby ktoś dał mi w twarz Pomyślałam sobie, a czy ja miałam wybór? Ja unikałam zabiegu jak ognia! Bałam się go jak diabeł święconej wody, a zostałyśmy potraktowane jak "towar drugiej kategorii" Rozmowa wyglądała, tak że musiałam Go ciągnąć za język, by dowiedzieć się, to co i tak wcześniej wiedziałam, że "miesiączka to może różnie przyjść, może różnie trwać, a po zabiegu krwawienie/wypływy, mogą różnie utrzymywać się a propos długości..." eh, ale teraz pozostaje tylko patrzeć naprzód, postarać się nie rozpamiętywać, nie anazlizować tych obrazów, które ciągle pojawiają się przed oczami... I tutaj akurat muszę przyznać racje dr'owi Wojtynkowi, gdy po usg na którym stwierdzono brak akcji serca, powiedział jedną mądrą rzecz... By właśnie nie starać się analizować, nie winić się itp., by się nie zablokować psychicznie! By nie zablokować organizmu, który potrafi wtedy wstrzymywać nawet owulacje, że dopiero wtedy pojawiają się problemy...
Reasumując zaczęłam od dziś mierzyć temperature (wczoraj dojechał termometr), dziś 10 dzień, tego - chyba - cyklu, więc i tak to takie koślawe wszystko będzie, no ale zobaczymy...
Trzymajcie się ciepło dziewczyny, słonka na weekend życze i uśmiechu! Postarajmy się chociaż!Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 grudnia 2014, 17:49
misia79, Rudziutka7 lubią tę wiadomość
-
Ja z kolei miałam sytuacje z Paluszynskim jak Ty z Wojtynkiem. Albo i gorzej. Pisałam tu wczesniej o tym. Za żadne skarby świata bym do niego juz nie poszła.
Co do łyżeczkowania, pewnie powiedział niestety, bo do 10tc czesto udaje sie tego uniknąć. W 11 tc zarodek staje sie płodem. U Ciebie ciąża obumarła szybciej, ale moze przez to ze długo ja nosiłaś, to komórki poza dzieckiem za mocno przyrosły. Tak na chłopski rozum.
Moj maluch był juz duży, miał ok. 5,5 cm długości. Tez było łyżeczkowanie i pewnie stad moje zrosty...