Załamane -
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyolala35 wrote:Dziewczyny ja mam takie same odczucia jak Wy.
Też mnie szlag trafia, jak ktoś zachodzi w ciążę tak o na pstryknięcie palców, podczas gdy my staramy się od 1,5 roku i tak naprawdę nie zdiagnozowano przyczyny, dlaczego nam się nie udaje, bo wszystko jest teoretycznie ok. a podobno medycyna dzisiaj potrafi zdziałać cuda?
dziś byłam u gina, żeby podpytać o program rządowy in vitro, ale jeszcze jest za wcześnie, bo w przypadku niepłodności idiopatycznej muszą być dwa lata udokumentowane starań. niby to wiem, bo przecież czytałam regulamin, ale jakoś ta wizyta znowu zamiast mnie podbudować, że walczymy, że jest szansa, to mnie znowu podłamała i wracając miałam łzy w oczach i w sumie nic nowego nie wniosła w moje życie, a zapłaciłam za nią 120zł. Może wcześniej uzbieramy kasę, żeby zapłacić za in vitro. ale czy to coś da? no nie wiem.
Najgorsze jest to, że zbliżają się święta, a wtedy podczas zjazdów rodzinnych wszystkie kuzynki będą z dziećmi i jak zwykle będą się wszyscy pytać, "a my kiedy?", "a wy na co czekacie?". i co na to odpowiedzieć? "skąd mam wiedzieć?". Może wy macie jakieś dobre odpowiedzi na takie pytania? Przecież nie napiszę sobie na czole, żeby o to nie pytali, albo że staramy się, ale nie możemy. Po ślubie jesteśmy 7 lat.
Tak, jak Anna255 też nie chcę by wszyscy wiedzieli i patrzyli na nas z politowaniem, albo formułowali inne mądrości w stylu "odpuść, wyluzuj, to na pewno zajdziesz".
Moi rodzice ani teściowie też nie wiedzą, że się staramy i że nie wychodzi. W ten weekend byli u nas moi rodzice (mieszkamy od siebie o 400km) i tata oczywiście zaczął swoje twierdzenia, że taki mamy spokój na mieszkaniu, że przydałyby się dzieci, że on by chciał być już dziadkiem, itp. (jego dużo młodszy brat jest dziadkiem od 5 lat i ma już 3 wnuków, oczywiście wszystkie z wpadek).
nic tylko w łeb sobie strzelić... ehh
Ola, dokladnie Cie tu rozumiemy... ja juz nawet nie tyle swiat mam ochote unikac, bo odbija sie to, jak juz wczesniej pisalam, rowniez na relacjach ze znajomymi - ze sie czlowiek dystansuje, bo chyba te glupie pytania sa z tego powodu, ze innych tematow brak do rozmowy ja glownie mowie - ze nie kazdemu jest byc dane matka, ze mam jeszcze czas (wiesz poki mam dzis te 26 lat, to ta wersja aktualna, bo za kilka lat juz raczej glupio bedzie mowic, ze mam jeszcze na to czas) albo, ze nawet jeszcze o tym nie mysle, ze najpierw wole korzystac z zycia, a ewentualnie potem dziecko... a jeszcze poszlam na sposob, ze jak ktos juz ma jedno dziecko, to odwracam kota ogonem i pytam, a wy kiedy kolejne, jedynak...oj niedobrze - nie mysleliscie o powiekszeniu rodziny? albo ktos ma dziecko, a nie ma slubu - a wy kiedy slub, dziecko juz ma tyle i tyle, a wy cos sie namyslic nie mozecie... bo skoro ktos potrafi zadawac komus niewygodne pytania, to ja tym samym sie odplacam... powiem, ze w wielu przypadkach zadzialalo to odwrocenie sytuacji, az sie nieraz w duchu smialam, ze kogos w koncu zatkalo... czlowiek nie chce byc niemili, no ale czasem sytuacja zmusza.... jak ciagle, z uplywem lat nie bede mogla zajsc, bede mowic wprost, ze nie mam potrzeby byc matka, ze to nie dla kazdego... ze kazdy ma inne piorytety w zyciu... bo powtorze sie - litosci w oczach innych bym nie zniosla oj, to zycie naprawde uczy nas obojetnosci na pewne sprawy i czasem naprawde stajemy sie bardziej twardsi w srodku... to jest ten czas dla nas, gdy czujemy, ze chcemy, ze mamy warunki, ze w koncu gotowe na cos, co kilka lat temu jeszcze np w moim przypadku bylo nie do pomyslenia, ze sama z siebie zapragne w koncu byc matka... ale stalo sie - poczulam, ze to ten moment, a cudu jak nie bylo, tak nie ma... no nic, trwamy dalej dziewczyny, jakos trzeba przeciez przezyc to swoje zycieWiadomość wyedytowana przez autora: 17 listopada 2014, 17:17
olala35 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
adrenalina wrote:Czasem dopada lekki dołek w który na własne życzenie sie wkopujemy coraz bardziej. Ja mam tak gdy tylko dostanę @ i wiem ze kolejny cykl stracony. Ale gdy przychodzi nowy cykl znów nabieram madzieji i wychodzę z dołka
Mama tak samo kOchana Właśnie żegnam wisielczy nastrój, bo 13 cykl za mną, okres się rozkręca, ale nowe nadzieje też -
adrenalina wrote:Jak nie chcesz mowić ze sie starasz to moze powiedz ze nie chcecie dziecka. Ja właśnie tak mowię jak ktoś sie pyta ( a ja nie chce mowić wszystkim ze jest cos nie tak).
Od dwóch lat właśnie dlatego nie nawidzę świąt ! Za te pytania i za życzenia
W tym roku ( jak juz wiedza moi rodzice i rodzeństwo ze jest nie w porządku cos, bo w szczegóły ich nie wprowadzałam ) to moze dadzą mi święty spokój i bedzie inaczej.
Kochane a ja mówię, że się staramy i od dawna chcę dzidziusia. Z uśmiechem to mówię, bo przecież nie będę płakać i pytania się urywają, docinki,czy komentarze też. Mam wrażenie, że w mig ludzie rozumieją i już o nic nie pytają Nie będę udawać, ale też nie mówię absolutnie nic o szczegółowych naszych problemach. -
A ja czekam na te życzenia dzieciakowe Wtedy wiem, że bliscy mi ludzie wiedzą, co jest dla mnie teraz najważniejsze, że to widzą i mnie wspierają. Czekam na te życzenia, ale święta też będę przechodzić ciężko, bo wszyscy w rodzinie mają dzieci tylko nie my, więc przyjemnie nie będzie do końca.............
-
hej dziewczyny.
a ja dziś sie podbudowałam troche na duchu-mam w pracy kolezankę która cudownie po trzech latach leczenia zaszła i robi w koło siebie tyle ruchu ze az szkoda- dowcipy ciążowe sypie jak z rękawa, i wszytsko sie kreci w okół niej i jej ciąży, a to zachcianki, a to gorąco, a to ją uwiera, a to jest głodna bo je za dwóch... chyba szybko zapomniała ze niedawno nie było jej do smiechu jak ktoś narzucił temat ciąży. ok, super ze sie jej udało ale robi sie niedyskretna i wręcz nachalna... kiedy wyszła, mowie drugiej kolezance ze nie lubię tego jej afiszowania sie i ciągłych żartów, a ona do mnie ze jej też jest głupio... i pyta mnie kiedy my planujemy, no to ja jej mowie ze na razie nie. i co sie okazuję- ona tez nie moze mieć dzieci i jej mąż też nie... od razu poczułam bratnią duszę. pogadałyśmy, dyskretnie, bez szczegółów. ja jej powiedziałam o zabiegu, ona ze leczyła męża ale po leczeniu było jeszcze gorzej... dobrze było wyniemienic spostrzeżenia, mysle że ją to tez podbudowało ze nie są sami...
ma tyle lat co ja... co sie dzieje z naszym pokoleniem?3x IUI- ☹️
2016 - syn
11.2020 crio - negatywny
12.2020 crio- negatywny
Cdn... -
kobiet, ale jak sie i okazuje równiez męzczyzn... kurde, nie dość ze jedno ma problemy to jeszcze i drugie... bardzo to niesprwaiedliwe.
czasem warto sie rozejrzeć dookoła siebie, i mozna znaleść bratnią duszę, duzo mi dała ta rozmowa z nią. bo pewnie przebywając tylko z pania "podekscytowaną" wróciłabym do domu i ryczała.3x IUI- ☹️
2016 - syn
11.2020 crio - negatywny
12.2020 crio- negatywny
Cdn... -
nick nieaktualnykochane nieplodnosc to teraz choroba cywilizacyjna ja coraz bardziej jestem przekonana, ze moje PCO jest o podlozu genetycznym... i co, dlaczego akurat mi sie to przytrafilo...? wiecie, tez sobie mysle, ze moze po tym czarnobylu cos w nas zostalo heh, doszukuje sie, ale nigdy nie wiadomo... z tego cyklu juz raczej nici, bo choroba cos mnie bierze, wiec pewnie nawet owulka mnie ominie... no ale zbyt zmeczona jestem teraz, by sie tym przejmowac heh nie no sil juz brak serio, niech juz bedzie nowy rok, zaczne wszystko od nowa... buziaki i dobranoc, ja uciekam pod kolderke sie wygrzac :****
-
Tez czekam z utęsknieniem na nowy rok. W końcu pojadę na wizytę po laparoskopii zobacze czy mój jajnik sie zagoił i moze poZnam termin kolejnej iui , albo uda sie naturalnie:) na co cały czas mam cicha nadzieje. Zrobimy dla męża ponowne badanie nasienia.
Jak nie wypali nic z tych rzeczy powyżej to czas na kolejny krok do przodu i zacznę rozmawiac z lekarzem o in vitro.
Juz nie mogę sie doczekać aż w końcu ruszy cos do przoduAgi83, Anna255 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyChciałabym dołączyć do Was i podzielić się swoją historią.
Jesteśmy małżeństwem od 9-ciu lat i praktycznie od tego czasu rozpoczęły się nasze starania. Dopiero teraz pisząc zdałam sobie sprawę, ile czasu już upłynęło. Człowiek żyje z dnia na dzień i nie widzi że czas tak szybko umyka.
Przez pierwszy rok małżeństwa nawet fajnie - nie ma dzieci, jesteśmy tylko my sami dla siebie. Po pewnym czasie zaczęło nas to zastanawiać. Zaczęłam szukać dobrych lekarzy ginekologów. Wizyty w przychodniach, wizyty prywatnie i każdy rozkłada ręce.
Jeden z lekarzy monitorujących moje cykle kiedy nic nie stwierdził, poradził żebym udała się do kliniki leczenia niepłodności.
Tak też zrobiłam....sześć lat temu.
Przebadana jestem praktycznie baaardzo dokładnie. Okazało się, że mam endometriozę, niedrożny jeden jajowód, mięśniaki w macicy, insulinooporność oraz PCOS - niezły komplet
Za mną już cztery inseminacje, trzy procedury In Vitro - nie muszę dodawać, że bez rezultatu. Już nie jestem w stanie powiedzieć ile w sumie miałam transferów - ile razy miałam nadzieję, na szczęście.
Teraz jak już podchodzę do
transferu to nie mam żadnych uczuć, już się nie cieszę bo i tak znam końcowy rezultat.
Moja nadzieja praktycznie już umarła wraz z ostatnią @ w listopadzie.
Staram się ją jakoś jeszcze podtrzymywać, ale nie wychodzi.
Wylałam już tyle łez, że nawet po nieudanym transferze nie mam ochoty płakać.
Najgorsze, że jestem w tym sama - nie licząc męża - ale wiecie jak to z facetem, nie zrozumie. Ponieważ nie jestem osobą wylewną, więc nawet nie mam ochoty na zwierzenie się komukolwiek. Wszystkie koleżanki już mają swoje dzieci, najlepsza koleżanka nawet trójkę (pomimo bardzo silnej endometriozy) i nie ma dla mnie czasu, więc nawet z nią nie mam już kontaktu.
Widok kobiety w ciąży działa na mnie jak czerwona płachta na byka - od razu jej nie lubię Ale jednocześnie strasznie zazdroszczę.
W sierpniu moja kuzynka z radością na twarzy zakomunikowała, że jest w ciąży - a mnie ta wiadomość dosłownie zastrzeliła bo podświadomie wiedziałam, że z mojego transferu już nici. Wierzcie mi to jest okropne uczucie
Wszyscy naokoło mają dzieci a ja nadal nie. W klinice do której chodzimy pełno kobiet z brzuchami - a u mnie w brzuchu nadal tylko tłuszcz.
Boże!! jak ja siebie nienawidzę!!!
Etap totalnej załamki na szczęście mam już za sobą, teraz jest już mi wszystko jedno.
Trzymam kciuki za wszystkie staraczki
Powodzenia
-
nick nieaktualnyAmelcia wrote:Chciałabym dołączyć do Was i podzielić się swoją historią.
Jesteśmy małżeństwem od 9-ciu lat i praktycznie od tego czasu rozpoczęły się nasze starania. Dopiero teraz pisząc zdałam sobie sprawę, ile czasu już upłynęło. Człowiek żyje z dnia na dzień i nie widzi że czas tak szybko umyka.
Przez pierwszy rok małżeństwa nawet fajnie - nie ma dzieci, jesteśmy tylko my sami dla siebie. Po pewnym czasie zaczęło nas to zastanawiać. Zaczęłam szukać dobrych lekarzy ginekologów. Wizyty w przychodniach, wizyty prywatnie i każdy rozkłada ręce.
Jeden z lekarzy monitorujących moje cykle kiedy nic nie stwierdził, poradził żebym udała się do kliniki leczenia niepłodności.
Tak też zrobiłam....sześć lat temu.
Przebadana jestem praktycznie baaardzo dokładnie. Okazało się, że mam endometriozę, niedrożny jeden jajowód, mięśniaki w macicy, insulinooporność oraz PCOS - niezły komplet
Za mną już cztery inseminacje, trzy procedury In Vitro - nie muszę dodawać, że bez rezultatu. Już nie jestem w stanie powiedzieć ile w sumie miałam transferów - ile razy miałam nadzieję, na szczęście.
Teraz jak już podchodzę do
transferu to nie mam żadnych uczuć, już się nie cieszę bo i tak znam końcowy rezultat.
Moja nadzieja praktycznie już umarła wraz z ostatnią @ w listopadzie.
Staram się ją jakoś jeszcze podtrzymywać, ale nie wychodzi.
Wylałam już tyle łez, że nawet po nieudanym transferze nie mam ochoty płakać.
Najgorsze, że jestem w tym sama - nie licząc męża - ale wiecie jak to z facetem, nie zrozumie. Ponieważ nie jestem osobą wylewną, więc nawet nie mam ochoty na zwierzenie się komukolwiek. Wszystkie koleżanki już mają swoje dzieci, najlepsza koleżanka nawet trójkę (pomimo bardzo silnej endometriozy) i nie ma dla mnie czasu, więc nawet z nią nie mam już kontaktu.
Widok kobiety w ciąży działa na mnie jak czerwona płachta na byka - od razu jej nie lubię Ale jednocześnie strasznie zazdroszczę.
W sierpniu moja kuzynka z radością na twarzy zakomunikowała, że jest w ciąży - a mnie ta wiadomość dosłownie zastrzeliła bo podświadomie wiedziałam, że z mojego transferu już nici. Wierzcie mi to jest okropne uczucie
Wszyscy naokoło mają dzieci a ja nadal nie. W klinice do której chodzimy pełno kobiet z brzuchami - a u mnie w brzuchu nadal tylko tłuszcz.
Boże!! jak ja siebie nienawidzę!!!
Etap totalnej załamki na szczęście mam już za sobą, teraz jest już mi wszystko jedno.
Trzymam kciuki za wszystkie staraczki
Powodzenia
Amelcia - nie wiem, naprawde nie wiem co napisac i jak skomentowac Twojego posta... wiem jedno - zyjesz teraz w prozni, w ktorej tak naprawde nie da sie zyc normalnie... Ale zyc trzeba. Boje sie, ze mimo staran mnie rowniez to czeka, ale jeszcze mam ten etap wiary w cuda, ze moze wszystko sie jakos pouklada. Byl juz u Ciebie w rodzinie jakis przypadek nieplodnosci? Jedyne co moge napisac to 2 cytaty, piekne cytaty, ktore za mnie wyraza to, co teraz czuje po przeczytaniu tej wiadomosci.
ZANIM OSADZISZ MNIE I MOJE ZYCIE, WLOZ MOJE BUTY, PRZEJDZ DROGE MOJEGO ZYCIA. PRZEZYJ MOJE PORAZKI, WYTRWAJ TYLE, CO WYTRWALAM. UPADNIJ, GDZIE JA UPADLAM. JESLI TO PRZETRWASZ, TO BEDZIESZ MIAL PRAWO MNIE OCENIAC. TYLKO MYSLE, ZE CIEBIE TO PRZEROSNIE...
Żyj - powiedziała Nadzieja. Bez Ciebie nie potrafie - odpowiedziało cicho Serce -
nick nieaktualny
ZANIM OSADZISZ MNIE I MOJE ZYCIE, WLOZ MOJE BUTY, PRZEJDZ DROGE MOJEGO ZYCIA. PRZEZYJ MOJE PORAZKI, WYTRWAJ TYLE, CO WYTRWALAM. UPADNIJ, GDZIE JA UPADLAM. JESLI TO PRZETRWASZ, TO BEDZIESZ MIAL PRAWO MNIE OCENIAC. TYLKO MYSLE, ZE CIEBIE TO PRZEROSNIE...
Żyj - powiedziała Nadzieja. Bez Ciebie nie potrafie - odpowiedziało cicho Serce [/QUOTE]
Anna255 dzięki za te słowa.
Myślę, że ten pierwszy cytat będzie moim mottem od dziś
Chociaż prawdę mówiąc, to nikt nam nic nie mówi, nie ma żadnych docinek, dopytywań - już nie ma! Przestałam już być "grzeczną dziewczynką", ładnie się uśmiechać i odpowiadać na niewygodne pytania. Mam za dużo lat na takie zabawy. Często miałam taktykę, taką jak Ty - odwracałam pytanie - i co - zatkało kokao. Super działa, polecam Inną moją ripostą jest informacja, że nie mam dzieci bo ich nie lubię. Bardzo bawiło mnie zawsze zaskoczenie na twarzy rozmówcy A jak jest na prawdę..... to tylko my wiemy
W rodzinie jeszcze tylko mój najstarszy kuzyn nie ma dzieci. Reszta jest jeszcze młoda (albo rok po ślubie, albo po 18 lat), a poza tym jest trójka maluchów i jedno w drodze. Oczywiście skutecznie ich wszystkich unikam.
Może i mnie uważają wszyscy za dziwaka, ale mnie to nie interesuje.
Dla mnie najważniejsze jest, żebym się dobrze czuła przede wszystkim psychicznie.
Przeszłam już depresję, próbowałam topić smutki w winie, nawet miałam próby samobójcze (miałam też problemy w pracy), a teraz wiem, że ja i moje zdrowie jest najważniejsze. Przestałam się przejmować tym co ludzie powiedzą, nauczyłam się walczyć o swoje. Nauczyłam się również, że utrata nadziei za każdym razem boli mniej.
"Boje sie, ze mimo staran mnie rowniez to czeka, ale jeszcze mam ten etap wiary w cuda, ze moze wszystko sie jakos pouklada."
ANNA255 - z tego co przeczytałam, to wnioskuję, że jesteś dopiero na samym początku starań - jeżeli mogę tak napisać i Cię nie urazić.
Mniejsze i większe cuda się zawsze zdarzają i musisz wierzyć, że to właśnie Tobie prędzej czy później jakiś się przytrafi
Trzymam mocno kciuki
Anna255 lubi tę wiadomość
-
Adrenalina-jabtez nie mogę się doczekać kiedy ten rok sie skończy,juz mam go dość. Z nowym rokiem niosę wielkie nadzieje ze się cis odmieni. A jaki ty będziesz miala zabieg bo jakos nie pamiętam żebyś mnie o tym informowała
Amelcia witaj w gronie smuciakow po pierwsze wielki szacun dla ciebie. Nie wiem czy ja umiała bym przejść choc polowe z tego co ty. Widac nie tylko ja mam w zyciu pod górkę. Ciężko napisac cokolwiek w takiej sytuacji,dać ci jakas rade,znalesc odpowiednia drogę postepowania jak ty juz tyle przeszlas. Takim osobą jak ty powinno sie udac w pierwszej kolejnosci,ot tak poprostu... Nie piddawaj sie.
Anna pierwszy cytat piękny,ja tez go zapamiętam.Anna255 lubi tę wiadomość
3x IUI- ☹️
2016 - syn
11.2020 crio - negatywny
12.2020 crio- negatywny
Cdn... -
nick nieaktualnyHej dziewczyny
Dołączam do waszego grona. Po ślubie jestem juz ponad 5 lat, 3 lata staran, w tym 2 lata intensywnych najpierw z testami owu i mierzeniem temp., potem cykle monitorowane + stymulacja + zastrzyki z pregnylu, efektów zero. Potem kolejno: podejrzenie niedoczynnosci tarczycy i Hasimoto TSH = 3,46( wykluczone po bardzo wnikliwych badaniach TSH , przeciwciał anty-Tg i anty-TPO + USG tarczycy) obecnie TSH=1.32, stwierdzone PCOS prawego jajnika, lewy nie pracuje wcale bez stymulacji, od października bujam sie z insulinoopornoscią i stanem przedcukrzycowym - na to mam diete o niskim Ig + metformina 2 razy dziennie po 500mg, jestem po HyCoSy i stwierdzono niedrożność obu jajowodow juz przy ujściu do szyjki macicy. Na chwile obecna czeka mnie zabieg histeroskopii operacyjnej aby stwierdzić co blokuje jajowody ( lekarz podejrzewa zrosty, mięśniaki lub polipy) no i przy okazji obejrzą sobie endometrium czy nie mam jakichś ognisk endometriozy. Powiem szczerze, ze zaczyna mnie to wszystko przerastać, bo im dalej w las tym jest coraz ciemniej. Boje sie tego zabiegu i kolejnej miażdżącej mnie diagnozy. Planowałam podejść do procedury in-vitro komercyjnego grudzień / styczeń w Katowicach ale nie wiem czy sie wyrobie, bo nadal czekam na ta nieszczęsna histeroskopie. Duzo łez wylałam, przechodziłam juz etapy zazdrości, złości, wściekłości ...na dzien dzisiejszy jestem emocjonalnym wrakiem...zawitala obojętność...
Nie, nie poddaje sie ale niestety czas nie jest moim sprzymierzeńcem .... -
nick nieaktualnyWidzę, że większość z nas z nadejściem nowego roku wiąże jakieś nadzieję. No i dobrze.
Ja też od stycznia/lutego podchodzę do kolejnego in vitro. Skoro jest refundowane, to aż szkoda nie skorzystać Dlaczego na stare lata mam sobie pluć w brodę, że zmarnowałam jakieś szanse.
Nadzieja87 dziękuję za miłe powitanie
Beebs - widzę, że mamy podobną sytuację w sensie PCOS, insulinooporność, niedrożność...
Nie przejmuj się aż tak bardzo - jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było, a zawsze mogłoby być gorzej niż jest
Do której kliniki w Katowicach się wybierasz????
Tak sobie pomyślałam, że to, że nie możemy zajść w ciąże, to jeszcze nie jest taki dramat. Moim zdaniem najgorszym co może nas spotkać, to jest właśnie zajść w ciąże i później ją stracić. W taki oto sposób sama siebie próbuję pocieszać To na prawdę działa, spróbujcie
-
nick nieaktualnyAmelia ja tez doczekać sie nie moge konca roku. 2013 był ciężki, 2014 jeszcze gorszy, ze gorzej chyba byc nie moze, wiec z nadzieja patrzę w 2015 korzystaj, korzystaj ja tez robie wszystko aby potem nie miec wyrzutów, ze mogłam jeszcze to czy tamto a sie poddałam...ja wszystkie badania i zabiegi robie odpłatnie ( bo nie mieszkam w Polsce) i strasznie daje nam to po kieszeni, ale sprzedalabym pewnie i dusze aby zaznać macierzyństwa! Wiesz co chciałam sie wybrać do IVF-CLINIC ale nikt o niej nic nie wie, zero opinii gdziekolwiek ( dopiero od 2012 funkcjonuje). Ten wybór to długa i skomplikowana historia, ale szczerze to im dłużej mysle nad in-vitro to zastanawiam sie nad zmiana na Novum w W-wie, z wielu względów... Na ta chwile to i tak vitro jest niemożliwe, bo najpierw musze zrobic ta nieszczęsna histeroskopie!
Mnie nie jest w stanie nic pocieszyć, żadna myśl ze moze byc gorzej. Przez to, ze nigdy nie zaszlam w ciaze, nigdy nie zobaczyłam nawet cienia cienia drugiej kreski na teście ciążowym spowodowało, ze czuje sie kobietą wybrakowaną...bo co to za kobieta, ktora dziecka nie moze miec a ktora tak go pragnie, ze to ślepy los za nią decyduje a ona rozkłada bezsilnie ręce...czuje ze zawiodłam siebie i męża.....Rodzina????...hymmmm....to nie ich sprawa...i tez sie zastanawiam co ja takiego w zyciu zrobiłam, ze los zgotował mi takie piekło na ziemi...ciągły strach,rozpacz, wstyd, depresja, złość, zazdrość, bol fizyczny i emocjonalny ...ile to kobieta musi wycierpieć i poświecić czekając na swój cud...
I aby tak patetycznie nie było, to moze do konca nie jestem wyprana z emocji, jest we mnie malutka iskierka nadzieji, tak malutka, ze boje sie na nią spojrzeć i o niej wspominać aby nie zgasła...Ale jest! I tego sie trzymam!
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 listopada 2014, 12:36
-
nick nieaktualnyBeebs doskonale Cię rozumiem. Nawet nie wiesz jak.
Przechodziłam przez wszystkie te emocje tak samo, a nawet czasami gorzej. Dokładnie! Nienawidziałam siebie, wmawiałam sobie, że to jest moja wina, że nie mogę zajść. Oczywiście wizyty u lekarzy, wszystkie próby dawały jakiś cień szansy, ale cień się zawsze rozwiewa z nadejściem świtu.
Koszty ogromne. Śmialiśmy się z mężem, że za tą kasę to mielibyśmy dobre bryki
Obwiniałam oprócz siebie całe moje otoczenie. Nienawidziałam wszystkich, którym się udało. Zerwałam kontakty z koleżankami. A sama świadomość, że ktoś może a ja nie to straszny cios w samo serce - bardzo bolesny cios.
Prawdę mówiąc, to mnie trochę pomogła terapia u psychologa. Oczywiście gdy chodziłam, to nic nie dawało, ale teraz po jakimś czasie widzę, że to miało sens. Zaczęłam trochę inaczej na wszystko patrzeć, przemyślałam kilka spraw i uwierz, pomogło.
Swoje niespełnione uczucia przelałam na moje zwierzaki. To one są dla mnie jak dzieci. Nawet do teściów jeździłam z nimi (jak były tylko dwa - teraz już nie ma szans ) Ale to i tak mało, to nie jest to. Nadal czekam i czasami mnie nachodzi myśl, że akurat może teraz, może właśnie w przyszłym roku...Znalazłam to forum, zaczęłam właściwie dla robienia czegokolwiek prowadzić wykres. Trochę może dla zaspokojenia wyrzutów sumienia, że przez te dwa czy trzy miesiące coś jednak robię, nie siedzę z założonymi rękami i czekam na cud.
Beebs - jeszcze raz napiszę to samo. Najważniejsze jest nasze zdrowie, jeżeli nasz umysł nie będzie zdrowy, to ciało też nie i nigdy nie będzie rezultatów starań. Rozmyślanie, analizowanie, przejmowanie się i zastanawianie dlaczego ja nie przynosi nic dobrego dla nas. Wiem, może to brzmi jak jakieś pouczanie, wymądrzanie się. Ja jednak wiem to z własnego doświadczenia. Jak przestałam podchodzić emocjonalnie to przestało boleć. I tak nie mam wpływu na to co się dzieje a przynajmniej mam pusta głowę.
Z drugiej strony fajnie, że jest takie forum, można się podzielić swoimi obawami, smutkami i wszyscy człowieka zrozumieją. Pamiętaj nie jesteś sama i ośmielę się powiedzieć, że pewnie każda z nas będzie Cie wspierała.
Prawda dziewczyny????? -
Nadzieja87 wrote:Adrenalina-jabtez nie mogę się doczekać kiedy ten rok sie skończy,juz mam go dość. Z nowym rokiem niosę wielkie nadzieje ze się cis odmieni. A jaki ty będziesz miala zabieg bo jakos nie pamiętam żebyś mnie o tym informowała .
Juz miałam laparoskopię i histeroskopię a w styczniu na kontrolę. Bo lekarz teraz mówił zeby przez 3 miesiace naturalnie popróbować. Tylko drugi miesiąc minął i lipa . Wiec mogę liczyć tylko na grudzień.