Ciąża po 30-stce :)
-
WIADOMOŚĆ
-
Nowatorka,to coś tego dużo..Oby mała dobrze to znisła.
Milcia trzymam kciuki aby córcia szybko poczuła się dobrze.
Marta super,że synus zdrowy i wszystko ok.
Kai,współczuję..O ile dobrze pamiętam przeprowadzacie się do teściów tak?Nie forsuj się zbytnio. -
Cześć. Nie mam weny na pisanie ostatnio. Trochę źle się czuję, dopadła mnie jakaś chandra, nie wiem co mam zrobić ze sobą w domu. Każdy dzień wygląda dosłownie tak samo, nic tylko bym spała a potem czuję się jak z krzyża ściągnięta.
Przez kilka dni miałam też ból nerki znowu i chyba jakiś zastój moczu. Myślę, że to wina Coli, bo piłam ją chyba 3 dni z rzędu pomijając zwykłą wodę no i tak wyszło.
Ponadto synek mnie kopie dziwnie nisko, dosłownie tuż przy ujściu macicy go czuję i jest to okropne, bo mam wrażenie, że wszystko mi się tam otwiera i napiera w dół, a ponadto czuję takie wibracje tam w środku i jakby... pęcherzyki powietrza. Wszystko to dosłownie w pochwie, bardzo blisko wyjścia, więc się trochę martwiłam. Na razie od kilku godzin przestał mnie tam kopać, więc zobaczymy.
Sorki za marudzenie, ale cóż, taki dzień.
Pozdrawiam was i życzę lepszego humoru od mojego.. -
Nita wrote:Cześć. Nie mam weny na pisanie ostatnio. Trochę źle się czuję, dopadła mnie jakaś chandra, nie wiem co mam zrobić ze sobą w domu. Każdy dzień wygląda dosłownie tak samo, nic tylko bym spała a potem czuję się jak z krzyża ściągnięta.
Przez kilka dni miałam też ból nerki znowu i chyba jakiś zastój moczu. Myślę, że to wina Coli, bo piłam ją chyba 3 dni z rzędu pomijając zwykłą wodę no i tak wyszło.
Ponadto synek mnie kopie dziwnie nisko, dosłownie tuż przy ujściu macicy go czuję i jest to okropne, bo mam wrażenie, że wszystko mi się tam otwiera i napiera w dół, a ponadto czuję takie wibracje tam w środku i jakby... pęcherzyki powietrza. Wszystko to dosłownie w pochwie, bardzo blisko wyjścia, więc się trochę martwiłam. Na razie od kilku godzin przestał mnie tam kopać, więc zobaczymy.
Sorki za marudzenie, ale cóż, taki dzień.
Pozdrawiam was i życzę lepszego humoru od mojego..
Odczuwam to samo.... staram się wtedy odgonić złe nastawienie myśląc że chyba przesadzam, że powinnam się cieszyć że mogłam zajść w ciążę,że narazie jest wszystko ok, bo tak wiele par nie może mieć dzieci......serio tak myślę wtedy jak zachce mi się narzekać....Cieszmy się kochana:-) możemy zostać matkami i ciąża się kończy nie trwa wiecznie wszystko tak jest zaplanowane w "czasie" że tak powiem żebyśmy mogły wszystko przetrwać i znieść Wiem że to trudny czas ,dla naszego ciała , psychiki ale warto ......naprawdę warto:-)Nita lubi tę wiadomość
-
Masz rację kataloza. Ja tam w ogóle nie powinnam narzekać, bo tyle lat się starałam, więc podświadomie tłumię wszystko w sobie, nawet jak mi źle, bo coś mi mówi w środku, że nie mam prawa ponarzekać po 3 latach starań, kiedy inne kobiety nadal się starają. Ale czasami to silniejsze ode mnie
Teraz mi trochę lepiej, mąż wrócił z pracy, zrobił mi dobre jedzonko, poleżeliśmy trochę w łóżku i humor wrócił -
Ja już po przeprowadzce. Jeszcze tylko ostatnie rzeczy jutro zabrać i oddać klucze... część rzeczy już tu poupychalam, jutro podopycham resztę. Mąż na nocce, a ja sama na obcym łóżku, w obcej pościeli. Staram się jakoś naturalnie wejść w atmosferę tego domu, ale na razie czuję się skrepowana. Rzeczy mi się nie mieszczą. Nie wiem, co gdzie leży w kuchni. Muszę sobie dać parę dni... Byłam dziś na ktg. Mam już niezbyt mocne, nieregularne skurcze. Obym jeszcze nie zaczęła rodzić.
kataloza lubi tę wiadomość
-
Nita wrote:Masz rację kataloza. Ja tam w ogóle nie powinnam narzekać, bo tyle lat się starałam, więc podświadomie tłumię wszystko w sobie, nawet jak mi źle, bo coś mi mówi w środku, że nie mam prawa ponarzekać po 3 latach starań, kiedy inne kobiety nadal się starają. Ale czasami to silniejsze ode mnie
Teraz mi trochę lepiej, mąż wrócił z pracy, zrobił mi dobre jedzonko, poleżeliśmy trochę w łóżku i humor wrócił
-
Kai wrote:Ja już po przeprowadzce. Jeszcze tylko ostatnie rzeczy jutro zabrać i oddać klucze... część rzeczy już tu poupychalam, jutro podopycham resztę. Mąż na nocce, a ja sama na obcym łóżku, w obcej pościeli. Staram się jakoś naturalnie wejść w atmosferę tego domu, ale na razie czuję się skrepowana. Rzeczy mi się nie mieszczą. Nie wiem, co gdzie leży w kuchni. Muszę sobie dać parę dni... Byłam dziś na ktg. Mam już niezbyt mocne, nieregularne skurcze. Obym jeszcze nie zaczęła rodzić.
-
Jeszcze przed ślubem zarzekalam się, że nie będę mieszkać z tesciami ani jednego dnia. Wtedy się udało. Wynajmowalismy mieszkanie przez rok i trzy miesiące i mimo maleńkiej powierzchni było nam cudownie. Mieliśmy się przeprowadzić już do naamszego, kupionego mieszkania. Niestety nieslowny deweloper nas zwodzil , w końcu musieliśmy zmienić dewelopera i mieszkanie. Wszystko się przeciagnelo. Obecnie czekamy na kredyt. Ja mogę rodzić w każdej chwili. W dawnym mieszkaniu byłoby nam zbyt ciasno. Poza tym skończył nam się okres wypowiedzenia. I do tego niedlugo trzeba będzie płacić ratę kredytu i na wynajem nie będzie już nas stać. No i decyzja zapadła... Od 15 lat nie mieszkam z moimi rodzicami, więc tym trudniej mi się pogodzić z mieszkaniem u cudzych rodziców. Moi tesciowie są nawet spoko, ale jednak ingeruja w życie. Teściowa chce nam wszystko kupić i co gorsza, robi to bez konsultacji ze mną. Nie chcę wyjść na niewdziecznice, ale ja jestem w obcym domu i czulabym się lepiej, gdybym tak mogła bardziej po swojemu. A tu nawet moja posciel została schowana, moje ręczniki wyprane i czuję się przez to jeszcze bardziej obco. Dobrze, że sobie wzięłam swoje kapcie i kubek, gdyby nie to, to ryczalabym wczoraj jak bobr. Pewnie wyda Wam się to głupie, ale stare rozdeptane kapcie i kubek z odrywajacym się uchem mogą dać Ci w takiej sytuacji namiastkę domu.
kataloza, Allmita, davanda lubią tę wiadomość
-
Nie to nie jest głupie.......przykro mi że tak wyszło.....naprawdę życzę Ci aby sytuacja się unormowała......i żebyście jakoś się dogadali we wspólnym gospodarstwie....Mam nadzieję że teściowa za bardzo w sprawy dziecka wtrącać się nie będzie bo to naprawdę irytuje ,znam z autopsji:-) Nie martw się na zapas bo za chwilę rodziśz kiedy tylko możesz zakładaj kapcie i pij herbatkę z kubka zamknij oczy i rozkoszuj się swoją prywatnością w swoim najmniejszym państwie świata:)
https://www.youtube.com/watch?v=fZkVZSdHnVA
-
kataloza wrote:Mam nadzieję ze Ciebie nie urazilam.....
Na szczęście nie mam często takich humorów. Z natury jestem bardzo pogodną osobą, no ale chwile załamania zdarzają się nawet najsilniejszym
Kai, współczuję sytuacji. Mnie sama myśl o przeprowadzce bardzo stresuje a co dopiero przeprowadzka do teściów
Zazwyczaj jak już jesteśmy w jakimś nowym miejscu, to dochodzę do siebie prawie miesiąc a motywacji do rozpakowania szukam przez jakieś 3 pierwsze tygodnie.
U nas z kolei z teściami odwrotnie: nic nam nie kupili dla dziecka, a będzie to ich pierwszy wnuk. Nic nawet nie zaproponowali, jakiegoś dołożenia się do wózka czy czegokolwiek.
Są ludźmi dość zamożnymi, ale wyznają zasadę, że każdy dorabiać powinien się sam. Troszkę sknerzy, ale cóż zrobić. Ważne, że mieszkają tysiące kilometrów od nas i nie wtrącają się wcale -
Nito, może tak jest lepiej. Z jednej strony, jakby byli blisko, to może mogłabyś liczyć na ich pomoc, ale z drugiej strony pomoc też zobowiązuje. Nie wiem, czy byłabyś zadowolona, gdyby Ci kupili wózek, który by Ci się nie podobał. A tak wybierzesz sobie wszystko sama. Moja teściowa nez ceregieli przejrzała wczoraj moje ciuszki dla dziecka i przebrała wedlug siebie. Dodatkowo kupiła kilka rzeczy dla małego, oczywiście bez konsultacji ze mną i mam teraz np. 17 czapeczek... A prosiłam ją, żeby mu na razie nic nie kupowała... No i co mam zrobić? Poszłam do sklepu, kupiłam synkowi kilka rzeczy, które mnie się podobały. Wydalam stowe, ale poczulam się lepiej. To samo zrobię z pościelą. Kupię sobie własną (ma inny rozmiar niż do tej pory miała i moje dotychczasowe poszewki nie pasują). Doceniam to, że chcą dobrze, ale trochę mnie na siłę "uszczesliwiaja". Jestem pewna, że będą wtrącać się do dziecka i dlatego muszę zbierać siły, by się z tym zmierzyć dyplomatycznie, ale asertywnie. Już teraz powtarzam, że nie zamierzam wyciągać piersi na każde kwekniecie dziecka, że nie będę z nim spała w łóżku, będę stosować smoczek i nauczę pić synka odciagniete mleko z butelki. Nie wiem, jak to wyjdzie w praktyce, ale takie mam plany i chcę przyzwyczaić otoczenie, że taka jest MOJA WOLA.
-
Na pewno będzie Ci trudno na początku, tym bardziej, że teściowa będzie się wtrącać, ale jakoś musisz wytrzymać. Ugryźć się w język i przetrzymać te chwile. Jak długo będziecie u nich mieszkać?
Ja przy mojej teściowej czuję się bardzo niezręcznie. Kiedyś mieszkaliśmy trochę u nich, parę miesięcy, ale byłam wykończona. Pod strachem otwierałam lodówkę czy włączałam telewizor. Nie to, że nie mogłam, ale jednak... Nie mój dom, nie moi rodzice i nigdy nie czułam się jak u siebie. Teściowa miała często humorki, ponadto jest władcza i ma wysokie mniemanie o sobie. Generalnie w jej oczach każdy jest debilem i tylko ona ma rację i należy jej się kłaniać w pas. Tak została wychowana i tak jej zostało do dzisiaj. Wolałabym chyba się pochlastać jakby przyszło mi z nią znowu mieszkać. -
Kai wrote:Już teraz powtarzam, że nie zamierzam wyciągać piersi na każde kwekniecie dziecka, że nie będę z nim spała w łóżku, będę stosować smoczek i nauczę pić synka odciagniete mleko z butelki. Nie wiem, jak to wyjdzie w praktyce, ale takie mam plany i chcę przyzwyczaić otoczenie, że taka jest MOJA WOLA.
-
Oj Kai,jak ja Cię rozumiem.
Mieszkam w domu teściowej.Wprawdzie mamy całe piętro swoje,wszystko swoje nawet własne ogrzewanie a i tak nie jest różowo.Ciągle jakieś spięcia.Niby teściowa się nie wtrąca ale zawsze te swoje 3 grosze musi dodać.
Zaraz po ślubie,zanim wykończyliśmy górę przez miesiąc byliśmy na wspólnej kuchni i to był koszmar.Wszystko robiłam źle.
Musisz przetrwać ale jeśli masz w perspektywie,że za góra 2 miesiące będziesz na swoim to dasz radę.Zęby zacisnąć i do przodu.Kiedyś będzie lepiej.
Ja też nigdy nie przestanę marzyć o tym żeby mieć swój ciasny ale własny dom a marzenia są po to żeby się spełniały.