- mieliśmy bardzo stresującą jesień... Wtedy też między innymi usłyszałam,że jednak nie jest gotowy na dziecko, więc temat odraczamy na niewiadomą przyszłość ( bo jak znowu rozpocznie leczenie,to przerywanie i wypłukiwanie leku na kilka miesięcy,to będzie trudna decyzja). I tak mąż wymyślił, że żeby się odbić w nastrojach to w styczniu polećmy do ciepłej Hiszpanii.
STYCZEŃ
W 2 dni przed planowanym urlopem do Hiszpanii, mąż poczuł, że jednak o to dziecko możemy się starać. Ja patrzę w appke (używałam wtedy tylko Clue) i mówię,że akurat na wyjeździe mi wskoczy owulacja, więc krótka decyzja - zaczynamy starania na urlopie!
Plan piękny - realizacja niedoświadczonych

Urlop upłynął nam na czytaniu tryliony artykułów, co pić,czego nie pić, ograniczylam pyszne winko do kieliszka pierwszego wieczoru,bo potem wyczytaliśmy,że może to źle wpłynąć na owulację. Kawa - jedna mała dziennie. Także moje umilacze rozluźniacze w odstawce!
Hiszpania zaskoczyła nas i Hiszpanów wyjątkowym chłodem. Był to dla mnie wyjazd pierwszych razow.
Pierwszy raz przyjęłam w siebie nasienie... Było to dla mnie tak duże emocjonalnie przeżycie,że następnego dnia nakrzyczalam na męża,że dał mi konserwowe papryczki na śniadanie, a przeciez powinnam jeść teraz świeże (!) 🤪
W dużej mierze czas upłynął nam na słodkim seksie, kłótniach związanych z presją czasu i z małą ilością wiedzy w tematach...
Raz ryzykując mandaty, po raz pierwszy zaznaliśmy rozrywki seksu na plaży (hahaha, doświadczenie dla mnie super, mąż średnie, bo go boleśnie otarłam i czuł, jakbyśmy się nie dogadywali w trakcie, ale ja miałam widok na gwiazdy,a on na autostradę,więc może to przez to). Niestety koszt tego ekscesu spowodował otarcia u nas obojga

I tak też zainstalowałam ovufriend skuszona wpisami na forach i śledziłam "detektor oznak ciąży" z wypiekami na twarzy i codzienna nadzieją,że może jednak się udało!
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 marca, 12:54
Dziewczyny! Ogromne dzięki za wsparcie, bardzo go potrzebuję, czuję się z tym tematem mocno osamotniona, gdyż część problemów, z którymi się zmierzamy jest dość intymna i nie czuję się dobrze dzielić wszelkie szczegóły z kims z bliższego otoczenia.
Chciałam odpisać na komentarze, ale nie widzę takiej opcji w telefonie... Da się?
Odnośnie badania nasienia, też o tym myśleliśmy,ale wyczytałam,że mało z tym można zrobić, więc nie chciałabym w ten sposób zepsuć jego wspanialych erekcji xD
Polecane badania samemu się wykonuje,czy trzeba się gdzieś zgłosić?
I... Można z tym coś zrobić jednak?
CO DALEJ:
Wrzucę jeszcze, jak znajdę moment wpis z przygód lutowych i następnie z obecnego cyklu.
Ja mam takie latwe do policzenia i nazwania cykle,bo zaczął mi się właśnie marcowy z 1.03 plamieniem, i od 02.03 miesiączka.
PS. Bardzo poprawilyscie mi nastrój po naszym porannym niepowodzeniu, dzięki ❤️
On zwykle jest oporny w decydowaniu się na urlopy (bo nie wiadomo na co i kiedy będziemy mieć ochotę,więc najchętniej z dziennym wyprzedzeniem by je organizował 😋). Tym razem jednak... postanowił:
- Zaplanujmy urlop w każdym miesiącu!
- Ale ja nie mam tyle urlopu, żeby mi starczyło na cały rok...(mam pracę na etacie, on własną działalność)
- No ale jak zaciążysz od tych urlopów, to już na drugą połowę roku i tak najlepiej jakbyś wzięła L4 brzuszkowe, o którym zawsze marzyłaś

- No dobra, spróbujmy... (Boje się ryzyka,ale z drugiej strony mam poczucie,że dzięki poluzowaniu sobie i wyjazdom możemy mieć większą szansę na brzuchaty sukces.)
I tak zaplanowaliśmy. 😊
A apropos brzuszka mala dygresja 😉
Kiedy On się stresuje, rośnie mu brzuch (wzdyma się mocno), do tego stopnia,że wygląda jak w 5mies.ciąży 😄 Chyba nie muszę pisać,jakie wtedy myśli mnie nachodzą i jak bym się z nim chętnie na te brzuchy wymieniła (!)
W styczniu nie wyszło, po powrocie na stare śmieci powrót do stresów wokół kończenia programu,nowej kwalifikacji i innych. Ja od połowy stycznia zaczęłam mierzyć temperaturę, niestety w weekendy potrzebowaliśmy odsypiać,więc godziny pomiarów były zróżnicowane... W ogóle miałam problemy z zasypianiem i w nocy się budziliśmy, także rozwalenie totalne...
Wyjazd, który nam się szykował był do najdroższego miasta Włoch,ale nie do końca romantyczny,bo z mamą, w odwiedziny u Jego mlodszego brata, z koncepcją spania w jednym pokoju,bo finansowo już bysmy nie dali rady.
Planowana owulka w dzień wylotu, więc założyliśmy,że będziemy starać się tuż przed i może w dzień wylotu

A że to był czas ferii, moja rodzinka (mama i siostra z dziećmi) z kolei zaproponowała mi przyjazd do domku w lesie jeszcze w tygodniu poprzedzającym wyjazd. Pomyślalam,że skoro On jest tak zmęczony moim ciągłym nawijaniem o śluzie, cyklu i staraniach xD to mi dobrze zrobi pogadanie sobie w babskim gronie, a on też wykorzysta sobie ten czas na spotkania.
Dzień przed wyjazdem, On wziął jakąś magiczna tabletkę antydepresyjną, która miała pomagać w pójściu spać,tylko zanim się położył został na kanapie ze mną i... to co się wtedy wydarzyło było nieziemskie. On odjechał,jakby coś dobrego sobie przypalił, zaczął cieszyć się tekstyliami, kocykiem i...tak natknął się na mnie na tej kanapie i zaczął mnie w tak przyjemny sposób dotykać...! Seks był cudowny, choć od nadmiaru wyzwań,które sobie wymyślił, tj.wysoki stół xD nie udało nam się dojść w środku, ale to było tuż po @, więc nie było mi szkoda. Było wesoło, a on na drugi dzień nic nie pamiętał xD
Żartowałam,by zostawił ich trochę na owulację 😁
No i zastanawiałam się,czy w ogóle wyjeżdżać,skoro nagle zrobiło się między nami tak miło, a moja mama coś sygnalizuje,że katar ja złapał.... No ale postanowiliśmy, by spróbować rozstania i że wrócimy do siebie ze zdwojoną tęsknotą.
(Nie wyjeżdżaliśmy od siebie przez całą pandemię(!))
Cdn. (Jesteśmy na urlopie,i zbieramy się na spacer - taa,tak wcześnie:P )
Pojechałam na mój kobiecy tydzień i niestety okazało się,że wszyscy po kolei tam są chorzy,miałam nadzieje,że uda mi się uchronić,ale dopadło mnie. Okazało się,że covid+ infekcja cewki moczowej.... Rozwaliło nam to stanowczo plany rozrodcze:( Podczas, gdy on naładował akumulatory,gotów był z radością powitać mnie i strzelać żołnierzykami , a tu zonk... izolacja i no sex.
Przykro nam było tym bardziej, że choć zwykle nie obchodziliśmy walentynek,to teraz On zrobił rezerwacje w restauracji sushi (bo chciałam pójeść póki ciąża nie zabrania) i był to mój planowany dzień owulacji (jaka cudowna koincydencja!)
Miało być romantycznie,było osobno i w płaczu.
Zbliżał się termin wyjazdu do Włoch, a ja nie wiedziałam,czy się wykuruje,czy On nie złapie, czy w ogóle wyjedziemy.
Mnie zaczęły nękać bóle w podbrzuszu, i nie wiedziałam,czy to jajnik (choć nigdy nie miewałam aż tak silnych,jedynie lekkie kłucie), czy jelita, bóle nasilały się, przeszkadzały w chodzeniu...promieniowało do kręgosłupa, nogi. Środa wieczór, w piątek wieczorem mielisny wyjeżdżać.
W czwartek rano zrobiłam badania CRP i morfologię krwi, udało mi się wskoczyć na wizytę do lekarza, który mi powiedział, że może to być WYROSTEK albo KAMICA nerkowa!

Decydujemy się na koniec izolacji. Wieczorem znowu nasilają się bóle. Wyniki krwi - nadzwyczaj w normie ( w poprzednich miesiącach miałam kiepskie,nawet trafiłam do hematologa), ale widac dieta na płodność mi służy 😉)
Dylemat - szpital czy pakowanie?😳
Ja mówię,że za żadne skarby nie idę do szpitala stać kilka godzin w oczekiwaniu na diagnozę, że mam czekać aż będzie gorzej. (Mamy podobne wspomnienia z wyrostka męża, gdzie przez takie odsyłanie wyrostek prawie pękł...).
On przychodzi i mówi,że w takim razie mnie wymasuje,bo może to z napięć (i teraz widzę,jak oczami wyobraźni widzicie jak ukochany przychodzi sprawić,bym się odprężyła, męską silną dłonią z aromatycznym olejkiem wypieścić wytęsknione ciałko 😚), otóż nic podobnego!
Mój miły lubi skuteczne rozwiązania fizjoterapeutyczne i rozpoczyna rozrywanie powięzi,czy co tam innego,równie bolesnego. Tak, jesteśmy na łóżku, on wciera w dłonie masło shea (bo go nie uczula) i zaczyna pracę,ja krzyczę, lecz nie z rozkoszy, ale ulga faktycznie bo jakimś czasie jest.
Decyzja o wyjeździe zapadła na tak (biorę tylko ze sobą na pewno EKUZ, "w razie W").
A nasze naprawdę wytęsknione ciała zbliżają się do siebie w miłosnym uścisku ❤️ .
I tak niestety i ten cykl trzeba było spisać na straty.
Na szczęście obyło się bez szpitala. Bolał mnie ewidentnie jajnik w trakcie startu,czy ładowania samolotu, ale potem już było okay.
Nowy cykl rozpoczął się potwornymi bólami, małą ilością krwi miesięcznej. Na szczęście miesiączka jest zamknięciem tego,co działo się w ciele w trakcie ubiegłego cyklu,wiec trzymałam się nadzieji,że to tylko ten COVID, stresy i infekcje...
MARZEC - Czas tuż przed owulką
Czas na kolejne dane o nas.
Z CZYM jeszcze SIĘ ZMAGAMY?
- z niedoleczoną z dzieciństwa stulejką 🥴
Niestety wpływa to na komfort naszego życia seksualnego...
Zaraz po ślubie w 2021 mieliśmy jakiś amorowy moment, jak , i spowodowało to jakieś otarcie u Niego i infekcję,podczas której nabiegaliśmy do lekarzy i wszyscy urolodzy okazali się niespełnionymi chirurgami i chcieli od razu brać pod nóż (obrzezanie😳)... Tak w skrócie ma on trochę za dużo kontaktów medycznych, operacji i innych takich, więc odłożyliśmy ten temat na przyszłość.
W sumie serduszkować byliśmy w stanie i On zaczął mieć obawy,że jak coś pójdzie nie tak podczas zabiegu,to już w ogóle będziemy mieli problem

Gdzieś chyba tuż przed 🐒 moje otwarcie nie było spektakularne i on zatarł się, i tak od początku marca sączyła się rana ...
Hmmm...
Pytałam,czy da radę doleczyć to na czas naszego urlopu (który się pięknie zgrywał z moją owu), no ale atmosfera w domu gęstniała od kolejnych stresujących wydarzeń po powrocie do domu, i tylko mówił,że nie ma na to przestrzeni psych...
Kilka nieprzewidzianych,stresujących wydarzeń się zadziało tuż przed wyjazdem,jakas felerna seria... Nie chcę się retraumatyzowac ani Was zanudzać, więc nie wchodzę w szczegóły.
W dzień wyjazdu się kłóciliśmy, myśleliśmy że czar lasu odmieni nastroje, ale hmm... Jednak nie jest to takie proste.
Po godzinie od dojechania na miejsce znów się kłóciliśmy xD
W kolejnych dniach były jakieś próby serduszkowania,ale ja jestem naprawdę chyba ciaśniejsza niż typowa kobieta, a on jak się przeze mnie przeciska,to przez tę stulejkę odcina mu krew w żołędziu i go boli... I oczywiście wpływa to na naszą psychikę - on się stresuje momentem wejścia, a ja widząc napięcie na jego twarzy, wyobrażam sobie,że robię mu krzywdę i się zamykam jeszcze bardziej

I tak minęły nam pierwsze próby zbliżeń w płodnych dniach...
Dziś postaram się zrobić pozytywny wpis oraz mam silne postanowienie, że w tym ostatnim dniu urlopu (w którym napakowałam sobie miłych planów) zdążę dojść do momentu, by w końcu być z Wami NA BIEŻĄCO.
Jeszcze opiszę coś trudnego, bo może akurat któraś z Was ma podobnie...
NASZA OŚ KONFLIKTU:
-> Ja skupiona na narzędziach, które z fascynacją odkryłam na forum, tj. mierzenie temp., testy owulacyjne, które w końcu od tego cyklu zaczęłam stosować, lubrykant Conceive Gel, siedzę w 3 aplikacjach, gdzie wprowadzam dane (Clue - bo ma moje najstarsze dane, Ovufriend - wiadomo i Premom - by wprowadzać testy owu), ciągle łapie nową wiedzę, w tych naszych ciężkich momentach urlopu rozpoczęłam ten pamiętnik....
-> A On w złości, że w tym wszystkim skupiam się na narzędziach a nie widzę Niego.... Ja go rozumiem, że on ma pracę w telefonie i ma dość elektroniki na co dzień i go to męczy, ale mnie to w jakiś sposób uspokaja, choć oczywiście też nakręca...
Z tego wszystkiego w momentach urlopu, gdy chciałam robić fotki testów, on akurat chciał ode mnie coś pilnie (np. rozlania zupy na stół, czy coś podobnego), a ja zgłupiałam, bo nagle Premom zaczęło mieć problem z odczytywaniem moich testów i muszę włączyć tryb manualny.... Obczajam te technikalia, chce to zrobić dobrze...
Trik polegał na tym, że będąc w domu robiłam testy Horienmedical paskowe, a na wyjeździe tej samej firmy, ale strumieniowe, a one ciemny koniec mają po drugiej stronie, appka ześwirowała...
***Dzień planowanej owulki:
My ciągle w napiętych nastrojach, ale na spacerze pogadaliśmy, ja powiedziałam, że teraz to dla mnie jest najważniejsze odczarować te przerywane nieporozumieniami seksy i odbudować nasze życie intymne, on że jednak chce się starać teraz. Powiedziałam, że dziś prawdopodobnie będzie owulacja, bo wczoraj pasek ciemniał. Wracamy do domu.
Pytam, czy coś pomóc mu w obiedzie,a on że nie, no to ja sikam na test. Po 10 min. chce obstrykać, on akurat mnie pilnie potrzebuje.... a ja z paniką patrzę na test i wydaje mi się, że pozytyw, a appka mówi, że mam spadek. Głupieję i zaczynam coś bredzić, już wyglądało mi na to, że przegapiliśmy, bo Premom informuje, że wczoraj to nie był high, tylko PEAK! Zestresowałam się, on zniecierpliwił i... próbuje wpisać ręcznie parametry po kolorach, bo chyba odczytałoi cień jako kreskę o.0 ...
On mówi, żebym wywaliła w kosmos te testy, bo chce normalnego życia.
No to posłusznie odkładam temat i jem w stresie obiad...
Potem sprawdzam jeszcze raz z instrukcją i wychodzi mi na to, że tak, wszystko się zgadza, kreska lewa, kreska prawa, jest ewidentnie pozytyw. UFFFF.....
Przed kolacją zdążyłam jakiś makijaż zrobić, ładniejszą bieliznę założyć.... ale po kolacji znowu jakaś spinka, on się zamknął jak muszelka, nie miał ochoty na żaden dotyk.
Byłam bardzo stęskniona czułości, udało mi się chociaż jego dłoń chwycić i tak jakoś się rozkręciliśmy i przed północą jeszcze udało się - pierwsze serduszkowanie w cyklu, w dzień owu

Odetchnęłam z ulgą, co prawda nie robiłam sobie wielu nadziei, bo to "stare" żołnierzyki, ale cieszyłam się, że chociaż jakaś próba

On chwilowo zaufał w te testy i żelik mu sie bardzo spodobał


Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca, 15:27
Jeszcze poprzedniego dnia "po", on choć nie zajada na noc, to tym razem, by miec z czego puścić poranną produkcję, zjadł sałatkę i coś tam

Kolejnego dnia w planach mamy spotkanie z przyjaciółmi na spacer, więc ustawiliśmy budziki, by zdążyć

On mówi, że jest ok. po prostu znowu się zamknęłam, ale uparłam się, włożyliśmy, też wydała mi się mała, więc tamta chyba była OK.
Wieczorem udało się to powtórzyć, znów przy blasku świec, z tym że byliśmy już oboje dość zmęczeni, choć tym razem było nam najprzyjemniej, mój luby trochę się przekozaczył i pomyślał, że skoro jest tak fajnie, to się powstrzyma przed finiszowaniem kilka razy (well.....). Po czym pyta :
- Sadzimy, czy się bawimy?
Ja lekko zniecierpliwionym głosem:
- SADZIMY! - (a w głowie: no raczej... przy tym zmęczeniu, cieszmy się, że jakoś to ogóle idzie...)
I on wtedy mówi, że stracił siły. Tak zwyczajnie opadł z wszelkich mocy mięśniowych.... ! Okazało się, że parcie na mocz mu sie uaktywniło, to mówię, żeby leciał, a ja dam radę poczekać. I udało się ! Ja się nie zamknęłam, on wrocił z nową mocą iiiiiiiii (baby) buuuuuum!

Nie mam wielkich nadziei, w związku z tym, że najpierw takie staruszki władowaliśmy, a potem młodziaki, ale przynajmniej jakoś faktycznie spróbowaliśmy.
PYTANIE 1.
Po wprowadzeniu informacji o pozytywnym teście owu aplikacja Premom prognozuje owulację na następny dzień i tak też czytałam, że jest - 24 h do 48 h po pozytywie jest owulacja.
Natomiast Ovufriend podaje dzień pozytywu jako dzień owu.
Jak to ?
Chciałam zatytułować właśnie w taki sposób poprzedni wpis, jako 1 DPO, no ale w sumie zdurniałam

PYTANIE 2.
JAK TO JEST Z TYM ŚLUZEM?
Mam wrażenie, że im dalej w las, tym mniej rozumiem ^^
Niby można sprawdzać na majtkach - ale tam mam przeważnie zaschnięty...
No to wkładając palec do pochwy - a tam mam zawsze taki wodnisto - kremowy , nie umiem go odróżnić.
A w trakcie serduszkowania, w ogóle nie ufam w to, co w tej pochwie znajdę, więc jak dajecie radę to określać?
Cieszę się, że włączyłam te testy, bo z innych symptomów bym nie dała rady rozczytać...

Chciałam powiedzieć, że czuję, że MAMY WSPANIAŁE ŻYCIE!

Musieliśmy niestety zerwać się o 7. rano z łózek, bo mój ukochany spieszył do szpitala na zakwalifikowanie do leczenia. SUKCES - dostał leczenie na 5 lat, na NFZ. Determinacja popłaciła. Poszliśmy poświętować, na Sushi (ostatnio mieliśmy ogromny niewypał, bo nasze lubiane miejsce zmieniło właścicieli i teraz tam jest klimat bardziej jak w pierogarni



A Wy też tak macie, że po owu i

Bo mi się odpaliła następnego dnia po pierwszym

A rano obudziłam się szybciej. Na szczęście znałam ten stan ze stycznia i go uspokoiłam... i dziś już czuję się mniej "w ciąży" niż w tym styczniu

haha, wiem, jakie to nieadekwatne, no ale jakoś tak mi się odpaliło ....
A Wy jak się czujecie po próbach, w fazie lutealnej ? ^^
i w ogóle myślicie, że są szanse z takimi żołnierzykami (za starymi i za młodymi), jak nasze próby ?
Jutro rano mam wizytę u dżina w Medicover.
Usiłowałam umówić się na czas potencjalnej owulacji, ale też po urlopie i tak się trafiło.
Chciałam zrobić przegląd podwozia, bo w sumie cytologia była w styczniu, a ostatni gin jeszcze w listopadzie 2021, mówiący,że spokojnie wszystko dobrze,proszę przyjść za rok.
Trudno było mi upolować jakąś wizytę u kogoś innego niż "Ci z zawsze wolnymi terminami", i cieszyłam się,że w okolicy owu,bo może będzie mógł sprawdzić,czy wszystko ok.
Przyznam,że faktycznie siedzenie na forum i czytanie wszystkiego napawa mnie stresem i chce to odpuścić... A zarazem im dalej w las,tym bardziej czuję się zagubiona we wszystkim (!)
Nawet nie wiem,czy mój gin będzie miał USG jutro.... A ja założyłam,że tak..
Chciałam ją poprosić o skierowanie na prolaktyne,progesteron, bo widzę,że sobie sprawdzacie, ale czy to faktycznie na tym etapie jest potrzebne, czy wydziwiam?
Zapytam też o te bóle w lutowym cyklu.
Hm, w sumie sobie właśnie uświadomiłam,że ten jajnik, z którego miałam owulację styczniowa,to będzie ten sam co teraz... A on wydaje mi się jakoś gorzej pracować niej śluzu płodnego,zwiększonego libido itd.... więc chciałabym nieść nadzieję mężowi, że się udało, ale jakiś tak podskórnie mam totalnie wrażenie, że nie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca, 16:27
Dobre (i złe) wiadomości

✅Ciałko żółte w prawym jajniku, więc so far so good

✅ Endometrium prawidłowe
✅wielkość macicy w normie
Nie ma żadnych nadżerek, ani torbieli ani nic.
Jedyne co, to w związku z tym, że moje cykle trwają 26 dni, to doktorka zastanawiała się nad Duphastonem, ale mówi, że wolałaby spróbować najpierw bez i jeśli pojawi się pozytywny test ciążowy 🤰, to od razu przyjść po ten Duphaston.
Zła wiadomość jest taka, że terminy na Medicover są bardzo odległe. Najbliższy przy moich cyklach będzie za dwa cykle, nie za jeden....

Yyyy....dobra, zdeterminowana umówiłam się na "prowadzenie ciąży" i terminy są szybsze.... Dla mnie najważniejsze, żeby mieć opiekę, jeśli się jednak udało (chociaż zupełnie mi się nie wydaje)
Trochę mam poczucie, że działam nie ok, że zabieram terminy ciężarnym i trochę nie mam, bo jednak terminów na ciążę to akurat jest w bród.
Od wczoraj zajadam 🍍 ananaska xD niby taki mit, ale gdzieś przeczytałam, że mimo że to babciowa legenda, to ma jakieś witaminy, które są potrzebne kobiecie, by wspomóc zagnieżdżenie, no to czemu nie? W sumie więcej podpowiedzi poza dobrym odżywianiem się nie poznałam...
Od ananasa zawsze piecze mnie język, kiedyś myślałam, że każdy tak ma, a potem jak poznałam męża alergika - zorientowałam się, że to może jednak być alergia. No i wczoraj zajadam i mnie piecze. Ale taka pyszna sztuka mi się trafiła, że ze smakiem się sycę

Mam nadzieję, że sobie bardziej nie zaszkodzę niż pomogę.
Czy Was też piecze język od świeżego ananasa (konserwowy nie)?
Piękna słoneczna pogoda, cieszę się, że od powrotu z urlopu codziennie mam jakieś zajęcie popołudniowe i jakiś spacer.
Dziś mam wolny wieczór i być może noc (!), mąż idzie do przyjaciela. Ja nie do końca ogarnęłam sobie plany, ale chyba zostanie ze samą sobą też mi dobrze zrobi.
Chcę popłynąć z flow.... na co będę mieć chęci, to będę robić...


Chmura do mieszkania trochę weszła co prawda, ale staram się ją rozdmuchiwać... mam nadzieję, że męża spotkanie z przyjacielem podniesie trochę na duchu. Chyba jest po prostu zmęczony. I chyba czas najwyższy wracać na lek...

Mam dzisiaj energię a zarazem senność

Przeglądam te pamiętniki i zastanawiam się, jak dajecie radę nie wpisywać codziennie nowych wpisów... Może to moja obsesja nowicjuszki, ale mam tyle myśli, że nie nadążam ich spisywać(!)
Jestem w mojej słodkiej fazie lutealnej, ciągle mam przed oczami uśmiech ginekolożki, jak wczoraj znalazła to ciałko żółte... (zanim je wypatrzyła minęła jakaś dłuuuuuuga minuta), ale miała taki uśmiech, jakby co najmniej zarodek tam wypatrzyła (chociaż wiem, że to niemożliwe i raczej udaje mi się trzymać dystans do tego cyklu, to nie daje mi to spokoju;)).
🤓 Szukam teraz z namiętnością różnych informacji o wspomaganiu zagnieżdżenia się zarodka (nie chcę tego spieprzyć...mój luby naprawdę powinien już wrócić na leczenie, zaczyna w ostatnich tygodniach mieć różne niepokojące objawy..).
I znalazłam wpis z bloga :
https://matkamimowszystko.pl/robic-transferze-zwiekszyc-szanse-zagniezdzenie-zarodka/
w którym w bardzo przystępnej formie jest napisane o faktach i mitach oraz konkretne przykłady produktów, które warto spożywać, np. tych wysokobiałkowych, czy też to, by wspomóc się magnezem i kwasem foliowym. To ostatnie suplementuję w Pueria Uno, ale magnez tak sporadycznie biorę i czuję, że dobrze jakbym jeszcze się teraz bardziej przyłożyła do tego.
Zaintrygował mnie natomiast mocno punkt o niewspółżyciu w , w celu niewywoływania skurczów macicy
"-> Współżycie do czasu zrobienia testu ciążowego jest zakazane. FAKT
Zaleca się, aby przez dwa tygodnie od transferu zarodków unikać stosunków płciowych w celu niewywoływania skurczów macicy. Współżycie zwiększa także ryzyko wystąpienia infekcji dróg rodnych. U pacjentek, które były poddane stymulacji jajników może powodować ból, dlatego lepiej z niego zrezygnować na ten krótki czas."
Zastanawiam się, czy to chodzi tylko o transfer zarodka, czy też w moim przypadku.
Chichichi, w ogóle odkąd "zachodzę w ciążę", to nawet zdrowe jedzenie mi bardziej smakuje

Zwykle nie przepadałam za gryzieniem orzechów, wolałam chwycić jakieś bardziej słone przekąski, chociaż.... teraz przypomina mi się, że w styczniu w tej Hiszpanii to miałam też ogromną ochotę na ich nachosy i chipsy - które są takie południowe, nie jak nasze... i przewalczyłam to. Może w takim razie odzwyczaiłam trochę organizm ?
Temp. mam na razie klasyczną (1szy raz od początku starań

Pięknego dnia i weekendu Słoneczka!
Po tej całej euforii,miłości do świata (którą notabene chciałam się z Wami jeszcze podzielić,ale to już potem....), dzis krajzys. On nie w sosie i przelewa na to,że to ja nie w sosie,ech....
Udało nam się jakoś zażegnać spór i będzie obiad;)
I jeszczebniedługo mamy gości.
Z moich obserwacji ciała:
✳️Temp.ciagle w górze. - w normie✅
✳️Śluz mam bardzo obfity, kremowy bielutki, w środku mam miło,wilgotno;) - w normie✅
✳️prawy jajnik daje o sobie znać podczas stresów lub wysiłku fizycznego... Wczoraj trochę zaszalalam i pogralam na flecie aż mi tchu brakło i poczułam kłucie... Dziś podczas stresów i kłótni, znowu. Zjadłam końcówkę ananasa,pije słodką melisę... -do obserwacji 👀
✳️Piersi - na razie nic nie czuję,ale muszę uważać z nadinterpretacją, bo w styczniowym cyklu miałam tak napięte w tydz.przed okresem,jak nigdy i myślałam,że to jakiś znak.... 🤪
✳️ Suple - dołączyłam Magnez. Wskazany podobno, no i w tym tygodniu staram się codziennie zrobić większy spacer,więc tak jeszcze dla mięśni. (Złośliwie jeszcze wczoraj złapał mnie skurcz w piszczeli xD, więc miałam dodatkową motywację,by kupić.)
Zaczęłam dziś myśleć o tym,że jeśli by się udało 🤰 to w sumie nie jestem w ogóle gotowa na to "co dalej" 😁 Ale też nie chciałam na zapas zalafowywac się informacjami i nakręcać...
Jedyne co, to Boostrix 💉 (nie wiem,czy tak się pisze) jeszcze sobie zasadzę w ramach przygotowań, bo umknęło mi to w ostatnich miesiącach.
Edit:
✳️gazy, wzdęcia - zapomniałam o tej wstydliwej części życia, tutaj mam cały miesiąc akcje, chyba od diety (surowe warzywa,fasola,ciecierzyca). Jakoś więcej tego jemy, więc też muszę wziąć poprawkę,jeśli się pojawią też potem 🫣
Mam nadzieję,że u Was pogodnie i w dobrych nastrojach 😊
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca, 16:09
Zaczęło się uwodzenie aplikacji Ovu... "Gdybyś zrobiła dziś test jets 18% szans,że wyjdzie pozytywny". Bullshit. Ale o poranku mózg gadzi tego nie kuma. Przejrzalan więc wykresy lasek z owulacja w podobnym czasie i pozytywami na końcu. Sprawdzałam temp.u nich,bo u mnie ciągle rośnie, zastanawialam się, czy to normalne (też bez dwóch kresek). W wielu cyklach tak nie widziałam,ale za to niektóre dziewczyny mają skoki co dwa dni... U mnie w tym cyklu, gładko, ale sukcesywnie lekko pod górkę.
Pewnie to nic nie znaczy,ale jakoś tak wygląda harmonijnie i mi się spodobało. Te zwariowane skoki budzą we mnie niepokój.
PS. Wczoraj w przerwach między miłymi spotkaniami z innymi, z lubym kłótnie, a jak. Wróciliśmy spragnieni snu do domu i... Znowu kłótnia. Także może też ten skok lekki od niewyspania (chyba 7godz. snu, z przerwą na ściąganie go do łóżka,gdy usłyszałam,że już ptaszki śpiewają). Nie śpię dobrze,gdy się o niego martwię. Choć chociaż sny były zainspirowane czymś miłym wziętym z dnia☺️
Miłego poczatku tygodnia 🧡
(bo miłego poniedziałku to zawsze dla mnie brzmi jak oksymoron)
/Jakbym umiała wrzucić tu fotkę,to byłby to Garfield mówiący "I hate Mondays"/
Oczywiście, że zaraz po napisaniu tego posta zaczęłam się nakręcać, jak wariatka...
A taką byłam ostoją zen...ech.
Chciałam sobie odpowiedzieć na pytanie "co to znaczy,że temp.rosnie w fazie lutealnej" i znalazłam, że to oznacza,że progesteron wzrasta⏫ (nice! Punkty ode mnie dla mnie, że udaje bez dopalaczy!🤝🎉🥇)
I mój łapiący się każdej nadzieji móżdżek połączył, że wykresy u⏸️ 🤰szybowały w górę...
Ja wiem,że u mnie to jest zaledwie z 36.87 na 37., Ale nie mogę się odkleić od tej myśli.
Oby tylko te staruchy lub młodziaki 🪱 dały radę i dały zdrowego malucha (jakby co).
Będę testować w czwartek, 12 DPO. Bo tak widziałam,że dziewczynom zaczynały wychodzić ⏸️.. a potencjalna 🐒 w pon za tydzień.
Zaplanowałam sobie w tym tygodniu codziennie jakieś spotkanie, to keep me busy! W pozostałych godzinach będę tu skrobać (brzydkie słowo w sumie, nie chce skrobania....😳), więc będę dzielić się tym, co we mnie, postaram się też coś niosącego miłość i radość w sercach też zostawić.
Do końca marca też moja przełożona musi podjąć decyzje o podwyżkach. Dopytywałam ją o to dziś, mam nadzieję, że dostanę coś ładnego jeszcze w tym kwartale (kolejna runda podwyżek miałaby być we wrześniu), och, a ja we wrześniu to już marzę o leżeniu - dosłownie " do góry brzuchem! 🤰", No może.nie leżeniu,ale z brzuchem tak!!!
Będzie to dla mnie dluuuuugi tydzień lub dwa...
A, jeszcze jedno (dalsze uwodzenie appki)! Jeśli teraz by się udało,to planowy poród na 02.12 brzmi spoko, bo następny byłby na święta 🫣😳 a już ja jestem z tych Świąt narodzona, to nam już starczy... (Mało skupionej obsługi szpitala, to nie najlepszy moment...), więc chyba jednak lepiej byłoby teraz.. chociaż trochę zabawnie byloby mieć dziecko z tą samą/przybliżoną do siebie datą urodzin 🤷♀️😁
Stan na dziś:
🙇♀️Senność, nihilizm.
🥀Temp.dzis delikatnie poszła w dół :🌡️ 36.93⏬.
🕴️Od rana czytam forum dla odmiany, bo pamiętniki już nie starczają i wydaje mi się, że jestem gotowa na powrót tam, ale nie jestem, przytłoczona się czuję.
🕴️Pogoda dziś nie ładuje mnie energią, a ja działam na baterie słoneczne.
Muzyka jest dla mnie strefa intymną i ważną.
Wczoraj popołudniu miałam zajęcia ze skrzypiec,na których się rozpłakałam, bo przytłoczyło mnie to,co się dzieje, że sobie nie radzę. Nie zdarzyło mi się to od 6lat. Zajęcia prowadzone są bardzo przyjaźnie, w zgodzie ze swoim ciałem, w kontakcie, nie tak,jak w szkołach muzycznych,pod presj, ale totalnie na luzie .
Jak wyszłam do toalety, pocieszyła mnie myśl,że może to wahania nastrojów 😁❓
Ale nie do końca pozwalam sobie w to uwierzyć... Ciężki klotniowy weekend, ja wczoraj w euforii, on wbez energii do życia, skończyłam walczyć na tych zajęciach. Nie pomieściłam, że kolejna rzecz może się tak bardzo nie zgrywać, tak jak nasze nastroje.
Zależało mi,by nie zrobić mu kłopotu na tych zajęciach (on je prowadził),a zaczęło wychodzić dokladnie odwrotnie...
Na dziś umówiłam sobie rozmowę z przyjaciółką z zagranicy w przerwie lunchowej i popołudniowe spotkanie artystyczne z koleżankami.
Dziś jednak czuję, że nie mam na nie siły.
Ananas się skończył kilka dni temu. Kupiłam kiwi,bo nie było akurat 🍍. Wieczorem do nas przyjdzie. Zrobiłam zakupy online. Czekam też na orzechy,też zjedliśmy już wszystkie.
Prog pewnie spada,bo nie ma ode mnie wsparcia...
Taki wykropkowany post.
A obiecałam piękną, radosną energię.
Wybaczcie. Pozbieram się.
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 marca, 11:51
Temp. spada. 😔 Składam w głowie paczuszkę z perspektywą na bejbi, otwieram backup plan.
Obiecałam mu kilka dni temu,że jutro będziemy testować, a sobie, że starczą mi trzy testy, które mam. Jeśli temp.bedzie dalej spadać,to chyba odpuszczę testy. Co jest dziwne, moje ovu nie wyznacza mi kreski poziomej, może coś jest nie tak u mnie...
Przedwczoraj udało mi się znaleźć w końcu szyjkę macicy! I jej wejście! Więc staram się badać,chociaż po badaniu,mimo że mam czyste ręce czuję lekki dyskomfort,chyba od suchości dotyku... Mam nadzieję,że tym dotykaniem jej jej nie przestraszyłam,bo od tego momentu zaczęła mi temp spadać....(nie no, to niemożliwe 😐...nie?)
Wczoraj znowu kłótnia (może to jego sposób na sabotaż dziecka(?)), bo te kłótnie nie mają sensu. Zaczynają się od tego,że miał wrażenie,że wróciłam ze spotkania i mam do niego dystans (a miałam normalne nastawienie). W ciągu dnia dzięki spotkaniom poprawił mi się nastrój, po moim powrocie pojawiło się jedzenie,to się cieszę, zajadam zdrowo. A on mi potem na twarz takie rzeczy. Tym razem z bezsilności nie tylko zloscilam się na niego, ale też rozpłakałam. Normalnie jak się rozpłaczę, to go jakoś kruszyło, a teraz nie...
Wydaje mi się,że jest jakieś napięcie między nami od początku starań i że potrzebujemy dobrego czasu ze sobą, by załatać te trudne wspomnienia.
Nie wiem,czy on się ze mną zgadza,czy dziś wieczorem ponownie będziemy mieć taką samą kłótnię...
Edit: Znalazlam taką informację :
"Odpowiednia ilość godzin snu, jak i czas pójścia spać ma ogromne znaczenie dla funkcjonowania układu hormonalnego. Warto zwolnić z nadmierną aktywnością fizyczną. Duża aktywność fizyczna podnosi poziom kortyzolu, który obniża poziom progesteronu."
No więc no shit, że spada. Nie dosypiam,bo się kłócimy po nocach. A kortyzol wiadomo,że rośnie w kłótni. Co za łeb. Staram się otoczyć go miłością i czułością, ale jestem już sfrustrowana,że staje na uszach,by się udało, a on zamiast mi dać płaszcz ochronny na te 2 tygodnie, to "kopie".
Owocnego dnia 🧡
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 marca, 08:30
Dziś chciałam się podzielić trochę rozproszeniem naszych domowych chmur, ale to za chwilę,bo nie mogę się doczekac,czy uda mi się wrzucić fotkę tak, żebyście ja od razu widziały...
Otóż tempka skoczyła z powrotem na 36.93, a że oboje dziś wstawaliśmy o tej samej godzinie,to postanowiłam zrobić sik testu;)
Włączyłam małe światełko w łazience i usiłuje namoczyć dobrze paseczek w kubeczku, ledwo widzę,oczy zaspane,światło kiepskie,ale sukces widzę,że leci różowy kolor pod górę.
Nastawiam timer, potem patrzę,że kreska referencyjna piękna tłusta, ale po drugiej stronie czysto. Mówię mu,że nie ma nic.
Siadam do pracy, po kilku minutach patrzę znowu na test a tam cień cienia 😯 Czyżbym miała ten upragniony, opisywany przez forumowiczki cień cienia ? Zastanawiam się,czy był wcześniej,czy to jest coś co się wybarwilo po chwili,czy też fabrycznie tam coś jest... Nie robiłam wcześniej facelle, ale wszystkie które robiłam miały taką mocno biel,że nie dało się nic wypatrzeć.
Wrzucam fotę (nie zadziałał kod HTML z tel.

https://zapodaj.net/6c42c6fdc7a86.jpg.html
I myślę,czy próbować owulacyjnych, żałuję,że wylałam już ten poranny mocz xD te owulacyjne jako ciążowe też testujecie z porannego, czy później też?
Mówię Ukochanemu, że coś dojrzałam, żeby zerknął też on. I on mówi, że to chyba fabryczne i że jeśli tak wygląda pozytywny test, to nasze dziecko będzie niewidzialne i będziemy latać za tupotem stópek 😁
Jakoś zabawniej to ujął, rozluźniło mnie, zobaczymy...
Ogarnę śniadanie i pracę i napisze coś jeszcze:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 marca, 08:39
Czerwone, gronowe,wytrawne wino dobrze wpływa na endometrium. Nie żałuj sobie. Wiem, ze dopiero zaczynacie się starać, ale rozumiem, że czas was goni, więc może maż zbadałby nasienie? Może terapia, którą przyjmował w znaczący sposób wpłynęła na tego spermę.
Hej! Jesteśmy równolatkami! I u nas też starania o pierwsze, także będę zaglądać, co tam u Was. Na początek - mocne kciuki! :) I tak Linka pisze - też w Waszej sytuacji zaczęłabym od badania nasienia u Męża. Podstawowe to koszt ok. 200 zł, a da Wam obraz tego, czy Jego choroba i leczenie miała/ma wpływ na plemniki.
Hej! Życzę zdrówka dla męża i owocnych starań :) Tak jak wyżej dziewczyny piszą, zbadać się nie zaszkodzi, skoro jestescie w takiej sytuacji. Ja żałuję, że tak późno trafiłam do dobrego lekarza, może już dawno byłabym mamą. Powodzenia!
Trzymam za Was kciuki. Jak piszą Dziewczyny - warto zbadać nasienie. Jak jest dobre, a Mąż sie leczy to może warto je zabezpieczyć w depozycie ?